[Nr 4/131] Śmierć na »jamie«

Drukuj
Dodano: środa, 06 czerwiec 2012


Była noc z 5 na 6 maja. Do odprawy celnej podjechał bus na ukraińskich numerach rejestracyjnych. Polscy celnicy skierowali go na tzw. jamę. W busie było dziewięciu pasażerów. Celnicy polecili im wyciągnąć z busa bagaże. Pasażerowie busa wzięli się do wyciągania bagaży. Robiła to też 55 letnia Ukrainka Maria. Dla niej była to jak się okazało ostatnia odprawa graniczna w życiu.

Na jamie

Ukraińcy często stoją godzinami czekając na odprawę. Jak mówią wtajemniczeni czekają na swoich celników po ukraińskiej stronie. Czekanie przez wiele godzin na słońcu, w upale, bez  bieżącej wody, sanitariatów nawet dla zaprawionych w tym Ukraińców jest męczące i stresujące. Odprawa w środku nocy powoduje, że człowiek jest prawie nieprzytomny. Celnicy też o tej porze w najlepszej formie nie są. Bus podjechał na kanał i zaczął się wyładunek bagaży. Jak twierdzą świadkowie celnicy po poleceniu wyładowania bagaży oddalili się z tego miejsca. Betonowy kanał ma głębokość ponad 2 metrów, jego krawędź obita jest metalowym kątownikiem umożliwiającym przesuwanie metalowych pokryw zakrywających kanał.

Powiększ

Nieoficjalnie wiadomo jest, ze kanał nie był zakryty w całości gdy rozpoczął się wyładunek bagaży. W tym układzie nie trzeba było wiele by ktoś przez nieuwagę, w ogromnym zmęczeniu wpadł  do kanału. Padło na Ukrainkę Marię. W zderzeniu z krawędzią kanału, betonowymi ścianami i dnem nie miała wielkich szans na wyjście bez obrażeń z tego upadku.

Dziwne reakcje

Po upadku Mari do kanału pojawiło się w nim wiele krwi. Towarzyszący jej pasażerowie skoczyli z pomocą, powiadomiono służby celne i straż graniczną. Celnicy zadzwonili po pogotowie do ustrzyckiego szpitala. Pogotowie przewiozło ranna do szpitala w Ustrzykach. Tu zrobiono jej prześwietlenie rentgenem i lekarze stwierdzili, że musi być natychmiast przewieziona do Sanoka. Dziwnym trafem nikt nie zawiadomił Policji. Czyżby ktoś coś chciał ukryć? Jak powiedziała mi prokurator Joanna Kowal- O zdarzeniu dowiedzieliśmy się bardzo późno. Szpital w Sanoku do którego przewieziono poszkodowaną ze szpitala w Ustrzykach, zawiadomił policję w Ustrzykach, a ta prokuraturę. Ranna żyła, choć była nieprzytomna jak określili lekarze w stanie śmierci klinicznej. Pani prokurator nie potwierdza tego czy w czasie wypadku celnicy opuścili jamę, nie potwierdza też, czy zakryty był kanał, ale i też nie zaprzecza. O tym że celników nie było i kanał był w części odsłonięty wiem z innych źródeł, których nie mogę ujawnić. Według Pani prokurator Kowal wszystko wyjaśni się po przejrzeniu obrazu zarejestrowanego z monitoringu obiektu. Jak powiedziała mi Pani prokurator jak na razie prowadzi śledztwo w sprawie a nie przeciw jakimkolwiek osobom. Prowadzenie czynności śledczych powierzyła ustrzyckiej policji.

Tragiczne zakończenie

Podczas pierwszej rozmowy z Panią prokurator Ukrainka żyła choć lekarze nie dawali żadnej nadziei na jakakolwiek poprawę jej stanu zdrowia. Tym samym kwalifikacja prawna dotycząca wypadku dotyczyła osoby żyjącej. Jednak po tygodniu 14 maja Ukrainka zmarła, tym samym zmieniła się kwalifikacja prawna wypadku na wypadek ze skutkiem śmiertelnym. Sekcja zwłok wykazała tak liczne i ciężkie obrażenia wewnętrzne Marii, że cudem było by gdyby przeżyła. Lekarze podczas sekcji stwierdzili obrażenia wielonarządowe, krwiak mózgu, stłuczenie serca, złamane żebra, sińce i liczne krwiaki podskórne.

Tragedii nie da się już niestety odwrócić. Nie miejsce też by w tym materiale szukać winnych. Zrobi to prokuratura. Rzecz w tym by do czegoś podobnego nigdy już tutaj nie doszło. A stać się tak może tylko w jednym przepadku, wtedy gdy wszystkie procedury będą dopilnowane. Niby nic, a jak pokazał ten tragiczny wypadek, aż tak wiele.

Wiesław Stebnicki

Udostępnij na Facebooku