[7/184] Festyn za festynem

Drukuj
Dodano: niedziela, 17 wrzesień 2017

Lato, czas wakacji i urlopów, turystyczne wypady to najlepszy sezon na organizowanie różnego rodzaju pikników i festynów. Poświęca się je wszystkiemu, czym region albo sołectwo pochwalić się może.

Powiększ

Sezon letni wystartował, a razem z nim wyjazdy, wycieczki, sąsiedzkie grillowanie, festyny czy pikniki, ale nie brakuje i imprez sportowych tak by pobiegać np. w anglosaskim stylu po górach i dolinach. Mamy, więc „bieg żubra" i „bieg rzeźnika" i oby się bohaterowie biegów nie spotkali, bo różnie mogłoby być. Sezon zaczyna się... i tu problem z rozstrzygnięciem, co jest na początku. Czy potraktować jako otwarcie sezonu pikniki organizowane przez ustrzyckie szkoły podstawowe, ale bardziej prolog to, niż akt pierwszy. Podczas tych festynów szkoły na pierwszym miejscu stawiają na prezentację osiągnięć swych uczniów i rzadko pojawiają się tam zespoły spoza szkół. Jest piknik naukowy w Ustrzykach i piknik ekologiczny w Wojtkowej.
Kiedy jednak przychodzi sezon wakacji sołectwa zapraszają wszystkich do siebie, a to na miód do Krościenka, pierogowe święto do Stańkowej czy słodkich wypieków ciast do Łobozewa. Są i takie, które patrzą szerzej i dalej jak: „Dni Kultury Pogranicza" w Ropience, „Koszykalia" w Bandrowie czy na „Ludową nutę" w Jałowem. Na tych festynach występują zespoły o określonej renomie. W ich organizacji dominują sołtysi i Rady Sołeckie, ale bez pomysłowości, pracowitości i inwencji gospodyń z sołeckich KGW by się nie obeszło. Podczas festynów występują lokalne zespoły: „Bandrowski Dom", „Echo Ustrzyk", „Ropienczanie", „Oratyk" czy „Wiarczanie", a przyjeżdżają i po sąsiedzku Zespół Ludowy z Tyrawy Wołoskiej, czy „Lisznianie" z Lisznej, a ostatnio mile widzianym solistą jest Michał Matuszewski, który porywa nie tylko swoim głosem i śpiewem, aż nogi same rwą się do tańca. Na scenie on solista, a obok oni tancerze – widzowie. Zabawa trwa. To przecież festyn ludowy. Występują także zespoły z Ukrainy i Słowacji. W Jałowem gośćmi była grupa turystów ubrana w jednakowe żółte koszulki z napisem „my się nie nudzimy, w Bieszczadach dobrze się bawimy" i to było widać. Tańczyli i śpiewali. Gdy pytaliśmy skąd są, mówili: – zewsząd: i ze Śląska i z Mazowsza – a ja jestem z Anglii – zawołał ktoś z nich. Tu jest nie tylko czyste powietrze, ale i wspaniali ludzie jak tu w Jałowem – komplementowali organizatorów. Trudno się dziwić, gdy nad świetlicą w Jałowem swe gniazdo ma... rodzina bocianów.

Powiększ

Powiększ

Powiększ

Powiększ

Swe dzieła prezentują twórcy ludowi, można kupić wyroby z wikliny i to nie tylko koszyki i kosze, ale i mebelki, stoliki czy foteliki niekoniecznie ogrodowe – to w Bandrowie. Panie najczęściej promują haft krzyżykowy, szydełkowanie, robótki na drutach czy origami z papieru i bibuły. Wszędzie natomiast można spróbować lokalnych potraw od pierogów w Stańkowej, aż po prawdziwe cuda ciast w wypiekach pań z KGW w Łobozewie. Czego tam nie było: tortowe, z makiem, masą i wszystko pyszne. Bardziej wysmakowani mogą w zasadzie wszędzie spróbować i wyrobów garmażeryjnych, ale najwięcej chętnych ma swojski chleb ze smalcem i małosolnym ogórkiem, o nalewkach nie wspominając.
Sezon trwa, gdy oddajemy gazetę do drukarni w Ustrzykach Dolnych kończy się tygodniowy maraton imprez promujących walory historyczne i turystyczne Bandrowa, Brzegów Dolnych, Krościenka, Arłamowa. W Ustrzykach Dolnych otwarto Izbę Regionalną i rozegrano Mistrzostwa Bieszczadów w Nordic Walking. Wszystkie imprezy odbywały się pod nazwą „Karpacki Jarmark Turystyczny", a głównym organizatorem było Bieszczadzkie Centrum Turystyki i Promocji.
Wartością wszystkich festynów nieosiągalną w wielu innych przypadkach jest ich spontaniczność i chęć zaprezentowania osiągnięć swoich sołectw czy jak to ktoś z nich nazwał – małych Ojczyzn, tak ze strony organizatorów, jak i mieszkańców. – To jest właśnie kultywowanie tych starych tradycji pokoleń, kiedy w Noc Świętojańską puszczano wianki na wodę, a w chwili zagrożenia palono ogniska – watry, czy gdy dziękowano za dobre żniwo podczas dożynek we wsi – mówił mi jeden ze starszych mieszkańców Łodyny. – Ważne jest jedno, by w tym wszystkim nie stały się one orężem w ręku polityków – dodał na koniec prosząc o nieujawnianie nazwiska.

marsmaz

Udostępnij na Facebooku