[5/132] Pokopani

Drukuj
Dodano: niedziela, 22 lipiec 2012

Moim zdaniem
Wiesław Stebnicki

Niestety, nie wyszło. Nawet atut własnego stadionu nam nie pomógł. Polska zdobyła 2 punkty w eliminacjach grupowych Mistrzostw Europy w piłce nożnej. Teraz szuka się usprawiedliwienia dla tego wyniku. Ostatnio usłyszałem w telewizji zdaniem curiosum.

Dziennikarz całkiem poważnie stwierdził, że zostaliśmy przez UEFA skrzywdzeni bo mecz z Czechami zamiast na swoim stadionie narodowym musieliśmy grać w Wrocławiu. We Wrocławiu, czyli na stadionie przeciwnika. Durnota jakich mało. Zresztą wiele pojedynków nie oglądałem w całości bo robiłem wszystko by nie słuchać tyrad piłkarskich fachowców trwających często dłużej niż same piłkarskie pojedynki i włączałem telewizor w chwili gdy mecz już trwał. Oczywiście „sukces" polskiej piłki został pochwalony w chóralnych śpiewach kibiców, typu- „Polacy nic się nie stało, Polacy nic się stało". Tymczasem stało się i nie ma co udawać. Przegraliśmy mistrzostwa, w sposób kompromitujący. Trener, który przed mistrzostwami mówi, że z satysfakcją kupiłby trzy remisy i robi wszystko by tak się stało to kompromitacja. W pierwszym meczu zachwycony remisem nawet nie zmienia choćby jednego zawodnika, w drugim zmienia ale nie atakujących ale obrońców, bo rzecz jasna gramy na remis. W trzecim pogubił się całkiem. Tymczasem proszę spojrzeć na Niemców. W chwili gdy przegrywali 0:2 nawet ich bramkarz wędrował na pole karne Włochów. Niewiele to dało, ale przynajmniej Niemcy strzelili honorową bramkę. Bo przecież gdy o awansie decyduje tylko wygrana, to nie ma jakiegokolwiek sensu się bronić. Przegrana 0:1 czy 0:10 niczego nie zmienia, jest przegraną. Natomiast totalny atak może zakończyć się sukcesem. Nieodżałowany Kazimierz Górski po „tylko srebrnym" medalu na olimpiadzie w Montrealu, zwalniany z funkcji trenera, powiedział – Obym doczekał się chwili, gdy któryś z moich następców zbliży się do wyników prowadzonej przeze mnie drużyny. Zbliżył się Piechniczek, ale z wynikami meczów tupu 0:1, 1:0, 0;0. Tylko za Górskiego Polska wygrywała z Włochami 3:2, z Holendrami 4:1, z Argentyną 2:1, Z Haiti 7:0. Wyniki kilku bramkowe to była codzienność.

Dziś cnotą Polskiej piłki jest betonowanie swojej bramki i gra z jednym napastnikiem. Gra bez polotu, iskry bożej, toporna byle na remis to przekleństwo Polskiej piłki. Zresztą trudno też znaleźć dobrych piłkarzy. Za Czechów, Słowaków, Chorwatów, Słoweńców, Macedończyków płacą dziesiątki milionów, a za Polaka zaledwie kilka po to głównie by siedział gdzieś w Niemczech, Francji czy Anglii na ławce rezerwowych. Piłkarz, który godzi się na takie warunki niczego w życiu nie osiągnie, będzie upadał coraz niżej by skończyć karierę w nikomu nieznanym klubie na Cyprze lub w ostateczności odcinać kupony od minionej sławy w Polskiej lidze. Ambicje Polskich piłkarzy niestety sięgają raczej skromniutkiej jak dla innych kasy niż sportowych ambicji. Zauważcie państwo, że w chwili gdy mówi się o jakimś polskim piłkarzu, że otwiera się przed nim piłkarski świat faktycznie znika ze sceny. Tak będzie po mistrzostwach prawdopodobnie  Błaszczykowskim, który ma odejść z Dortmundu, tak było z Borucem, Jeleniem i wielu innymi.

Mistrzostwa Europy mamy już szczęśliwie za sobą bo też nie mogłem już dłużej znosić codziennych słów zachwytu nad tym jak to pokochała nas Europa i Świat. Ja wiem, że przy organizacji tego typu imprezy nigdy nie odzyska się tuż po mistrzostwach wszystkich włożonych pieniędzy. Wiem, że jednak pozostaną poprawione drogi, zbudowane autostrady, wyremontowane dworce, lotniska. Wiem też, że zgodnie z przysłowiem że to co nagle, to po diable" inwestycje robione na hura na określony termin kosztują dwukrotnie więcej.  To w tak wyśmiewanej epoce Gierka, z okazji wszelkiego rodzaju świąt czy uroczystości malowano przysłowiowe trawniki. Teraz niestety się nie maluje a czterokrotnie wymienia tak jak w Warszawie, Poznaniu. To, że malowanie było tysiąc razy tańsze nie muszę chyba nikomu mówić. Jako takie obłożenie sportowe i imprezowe maja stadiony klubowe. One, tańsze wielokrotnie od stadionu narodowego będą jako tako żyć. Narodowy prędzej, czy później umrze, tak jak umierają stadiony Portugalskie z Mistrzostw Europy z 2004 roku. Cudów nie ma, żadnego klubu nie stać na utrzymanie takiego kolosa, a z meczów reprezentacji też utrzymać się go nie da.

Prysnął więc nadmuchany do bólu balon. Bo nadmuchano go do rozmiarów rzeczywiście ogromnych. Jeśli nie wierzycie to policzcie ile pieniędzy zmarnowało się na przejściu granicznym w Krościenku. Stworzono tutaj specjalny komisariat policji, zjechali policjanci z kilku krajów Europy, czuwali przez 24 godziny strażacy, wzmogła wysiłki Straż Graniczna. By to utrzymać musiano wydać masę pieniędzy. Pieniędzy których nie ma np. na podwyżki dla służb mundurowych. Tymczasem prawdziwych kibiców było w Krościenku może ze 100. Całe szczęście, że ktoś dla jaj puścił Bugiem tratwę z plastykowych butelek z niby ładunkiem wybuchowym, która znając tor rzeki i tak nie wybuchła by przed stadionem narodowym, przynajmniej będzie jakieś uzasadnienie dla całej tej Euro-szopki.

Udostępnij na Facebooku