[10/187] Restauracja "Bieszczadzka" - królowa PRL-u ponownie zaprasza!

Drukuj
Dodano: wtorek, 26 grudzień 2017

Powiększ

Restauracja „Bieszczadzka" została wyremontowana i oddana do użytku w 1990 roku. Początkowo w budynku przy ulicy Rynek 19 miały się znajdować restauracja, kawiarnia i hotel. Jednak po oddaniu miastu przez RSZZ kilku lokali sklepowych w Rynku parter budynku został zaadoptowany na sklep spożywczo-przemysłowy.
W tamtym czasie restauracja „Bieszczadzka" stanowiła chyba najbardziej ekskluzywny lokal gastronomiczny w mieście.

„Laworta" podupadła, „Myśliwska" zmieniła się bardziej w piwiarnię, a „Turystyczną" przekształcono w sklep z materiałami budowlanymi. By dostać się na zabawę andrzejkową, karnawałową, Sylwestra do „Bieszczadzkiej" trzeba było mieć dojście. Później całym budynkiem zarządzała spółka. W końcu restaurację i hotel przejęła spółdzielnia socjalna. Początek nie był najgorszy, koniec już mniej dobry. Efektem likwidacja działalności. Jak się okazało, w międzyczasie ustrzycki Rynek obsiany został kilkoma małymi restauracyjkami, a na tak potężny obiekt nie było chętnych. Powodów było kilka; po pierwsze ogromne koszty ogrzewania, duże zużycie energii elektrycznej, przestarzały wystrój, no i co najważniejsze – brak sensownego pomysłu na prowadzenie lokalu. Restauracja wraz z hotelem przez ponad rok była nieczynna, w końcu pojawił się nowy dzierżawca.

Marian Mazurkiewicz - Co spowodowało, iż zaryzykowałeś podjąć się prowadzenia tak pechowego ostatnimi laty obiektu?

Wiesław Stebnicki - Bo ja wiem? Leszek Miller mawiał, że mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, ale jak kończy. Lata lecą. Młodszy nie będę. Może pora na poważniejszą próbę? Przez blisko cztery lata prowadziłem kawiarenkę na basenie. Gdy rozpoczynałem robiła coś około 100 tys. zł obrotu, gdy odchodziłem 220 tysięcy. Z kawiarenki musiałem odejść, bo politycznie podpadłem burmistrzowi. Jednak przez te cztery lata polubiłem tę pracę i pewnie to zaważyło na decyzji wydzierżawienia „Bieszczadzkiej".

M. M. - Planujesz poważniejsze zmiany?

W. S. - Jeśli chodzi o wystrój, nie. Zresztą ostatnio wraca moda na lata siedemdziesiąte, osiemdziesiąte. Wystrój „Bieszczadzkiej" pasuje do tego jak ulał. Wiem z doświadczenia, że w domu do naszych ulubionych potraw należy niedzielny rosołek, kotlet schabowy dajmy na to z zasmażaną kapustą, kotlet mielony z buraczkami, pierogi, kopytka itp. Jednak jak idziemy do restauracji, to szpanujemy i wybieramy potrawy z obco brzmiącymi nazwami, pijemy mało smaczne i dalekie każdemu Polakowi drinki. W „Bieszczadzkiej" wracamy do korzeni, będzie polskie normalne jedzenie, a zamiast drinków czysta wódka pod np. śledzika.

M. M. - W knajpie fajnie się dzieje w sezonie turystycznym, czyli w lecie, a co z zimą?

W. S. - Zaczepia mnie wiele osób z placu Szopena z Pionierskiej, Nowej, Korczaka, 1-go Maja, pytając czy będą obiady abonamentowe. Będą, i na dodatek myślę, że tanie. Normalny obiad będzie kosztował 10 zł. Jeśli ktoś nie wstydzi się wieku i pokaże, że ma więcej niż 65 lat kupi obiad za 9 zł. Będą też połówki po 7 zł. Obiady abonamentowe będziemy też serwować w soboty i niedziele.
Codziennie będzie można też zjeść obiad dnia, w cenie 15 zł. Poza tym cena dwudaniowego obiadu nie przekroczy 20 zł.

M. M. - Ludzie pokroju 30 lat plus narzekają, że w mieście nie ma lokalu w którym można by się było fajnie i bezpiecznie zabawić. Co o tym myślisz?

W. S. - „Bieszczadzka" będzie organizować imprezy z muzyką. Będzie to muzyka bardziej pop, dance, z minionego wieku, choć nie braknie też utworów najnowszych. Celujemy w klienta starszego. Młodzi póki co mają już swoje lokale. Co ważne wejście na imprezę to koszt powiedzmy 20 zł od osoby, za co będzie można coś w lokalu kupić. Natomiast nie będzie możliwości tak ulubionego przez młodych spacerowania z lokalu na zewnątrz i z powrotem. To są typowe wycieczki by się nawzajem pookładać pięściami, lub kupić w sklepie alkohol. W restauracji jest wszystko, więc nie ma potrzeby wychodzenia. Kto wyjdzie i będzie chciał powrócić zapłaci ponownie.

M. M. - Wesela, komunie imprezy zamknięte – będziesz organizował?

W. S. - Oczywiście i to najtaniej w Ustrzykach. Na dodatek mam też do dyspozycji hotel.

M. M. - No właśnie, hotel?

W. S. - Bardziej hostel. Komfort może umiarkowany, ale ceny niskie. Jest kilka pokoi z łazienką i ubikacją, są też pokoje bez węzła sanitarnego, ze wspólną łazienką i ubikacjami, ale za to bardzo tanie. W takim mniej komfortowym pokoju, jeśli zamówi się więcej niż jeden nocleg cena wyniesie jedynie 15 zł. Pokaż mi tańszy nocleg w Bieszczadach!

M. M. - Czyli ustawiasz się na eksploatację obiektu "na maksa"?

W. S. - Umowa dzierżawna jest tak ustawiona, że cały czynsz idzie na poprawę standardu głównie hotelu. Jeśli biznes będzie się kręcił, to już po roku zmiany będą widoczne dla każdego.

M. M. - Mam Ci wierzyć?

W. S. - Najlepszą metodą jest osobisty sprawdzian, zapraszam zarówno Ciebie jak i wszystkich mieszkańców Ustrzyk. Będzie smacznie, tanio, sympatycznie. Rzecz jasna mam świadomość, że malkontentów nie braknie, szczególnie tych podesłanych. Umowa jest jednak na lata, tak więc każdy będzie się mógł przekonać osobiście.

www.bieszczadzka-ustrzyki.pl

Udostępnij na Facebooku