[1/189] Od Redakcji

Drukuj
Dodano: środa, 25 kwiecień 2018

Pogłoski o zaprzestaniu wydawania „Naszych Połonin" okazały się po raz wtóry wielce przesadzone. Gazeta istnieje i istnieć będzie. Niestety, jeśli chodzi o regularność wydawania to z tym bywa różnie. Przyczyna jest prosta, „Nasze Połoniny" to tytuł samofinansujący się, bez jakichkolwiek dotacji. Nikt za pracę w gazecie nie dostaje ani grosza, tym samym trudno wymagać by ktokolwiek robił to na co dzień za darmo.

Prowadząc od piętnastu lat gazetę w pierwszej kolejności muszę zadbać o pieniądze na życie. Nie jest już dla nikogo tajemnicą, że w tym celu zostałem restauratorem dzierżawiącym największą w mieście restaurację „Bieszczadzką". Przystępując do tego przedsięwzięcia zadawałem sobie sprawę co mnie czeka. Jednak rzeczywistość przerosła moje przewidywania. W karnawale bywały dni, w których na sen i kąpiel miałem raptem dwie godziny. Prowadzenie tak dużej restauracji i hotelu to praca praktycznie na okrągło, szczególnie na początku. Podobno ma być lepiej po dobraniu sobie załogi, a ta jak do tej pory zmieniała się czasami z dnia na dzień. Jak się okazuje w mieście z dużym bezrobociem nikt za bardzo nie chce pracować. 500 plus i inne dopłaty rozleniwiły ludzi. Ostatnie dni lutego powiały optymizmem. Wygląda na to, że wreszcie dobrany został dobry trzon załogi. To daje mi więcej czasu na inne zajęcia, w tym także na wydawanie gazety. Ostatni grudniowy numer był bardziej kroniką i albumem fotograficznym niż żywą gazetą. Nie mogłem temu numerowi poświęcić ani chwili, numer ukazał się tylko i wyłącznie dzięki mojemu współpracownikowi Marianowi Mazurkiewiczowi i chwała mu za to.
Macie Państwo w rękach nowy kolejny numer „Naszych Połonin". Nie jest to jeszcze to czego bym sobie życzył, ale z kolejnymi numerami powinno być coraz lepiej. Dziękuje naszym stałym czytelnikom, którzy kontaktowali się z redakcją i z nami osobiście pytając kiedy wracamy na sklepowe półki. Jak widać jesteśmy i serdecznie zapraszamy do lektury.

Redakcja

Udostępnij na Facebooku