[2/190] 13 urodziny USA / Stacja B. – zastrzyk muzycznej adrenaliny

Drukuj
Dodano: czwartek, 07 czerwiec 2018

Jakiś czas temu byłem na urodzinowym koncercie Ustrzyckiej Sceny Alternatywnej w ustrzyckim „Młynie", grał tam między innymi „Burek! Dobry Pies", który wtedy był gwiazdą tego koncertu. Zagrał też nikomu nieznany zespół z Ustrzyk „Stacja B".

Powiększ

Widać było, że członkowie zespołu - jeszcze prawie dzieci - dopiero uczą się grać. Jednak już wtedy było widać, że – jak mówi przysłowie – z tej mąki będzie chleb. Młodzi ludzie ze Stacji B. wzięli się ostro do pracy, a jej efekty można było zobaczyć w trakcie kwietniowego koncertu w ramach 13 urodzin USA w restauracji „Bieszczadzka".

Jeszcze nie tak dawno koncerty Ustrzyckiej Sceny Alternatywnej organizował Jasiu Kinczel z Łukaszem StebnickimKrechą". Czas jednak leci nieubłaganie, Jasiu pracuje poza Ustrzykami, Łukasz wyjechał do Przemyśla. Łukasz jest wprawdzie dalej blisko muzyki, gra na perkusji w zespole „Burek! Dobry Pies". „Burek" nagrywa swoją drugą w pełni profesjonalną płytę. To pochłania wiele czasu i na organizację takich imprez jak koncert USA tego czasu brakuje.
Okazuje się jednak, że Ustrzyki to nie jest muzyczna pustynia.

To członkowie Stacji B. przyszli do mnie z prośbą o umożliwienie zrobienia tego koncertu w „Bieszczadzkiej", którą od kilku miesięcy dzierżawię. Zgodziłem się, mimo ostrzeżeń, że młodzież rozrabia i mimo, że za wynajem sali nic nie zapłacą to jeszcze narobią szkód na tysiące złotych. Sam byłem - wierzcie mi, młodym. Wiem jak wtedy trudno było zorganizować dyskotekę, koncert. Dlatego zdecydowałem, że koncert się odbędzie. Stroną organizacyjną zajęli się członkowie Stacji, imprezę nagłaśniał Marcin Kamiński.

Powiększ

Powiększ Powiększ

Gwiazdą koncertu – jak się wydawało – miał być zespół OSC, ze znakomitą sekcją dętą, co w punku jest rzadkością. Prócz OSC, do „Bieszczadzkiej" zjechały jeszcze dwa zespoły „Żywica" z Rzeszowa i „Hrabia" z Brzozowa. Rolę gospodarza pełnił zespół „Stacja B". Imprezę otworzyła rzeszowska „Żywica".

Powiększ Powiększ

To trudne zadanie, bo pierwszy z zespołów musi jakoś rozruszać publiczność, a tej zjawiło się w „Bieszczadzkiej" sporo, bo ponad 150 osób. „Żywica" dała dobry koncert, choć pogujących było na parkiecie niewiele. Kolejnym zespołem było „OSC". Bardzo lubię tą grupę, ale chyba coś nie do końca wyszło tak jak miało wyjść, bo występ nie wzbudził tyle emocji co zawsze. Po „OSC" na scenę wkroczyli Michał Śmierciak – wokalista, Marek Babiarz – gitarzysta, Grzegorz Dyjak – gitarzysta, Kornel Wójcik – basista, Tomasz Bilik – perkusista, czyli „Stacja B".

Powiększ Powiększ

Jak się okazało to Stacja B. była gwiazdą tego koncertu. Tak żywiołowo zagranego punka dawno nie słyszałem. Sala oszalała. Jak później rozmawiałem z paniami ze sklepu „Piotruś Pan" znajdującego się pod restauracją „Bieszczadzka", to miały one obawy czy czasem pogujące towarzystwo nie wpadnie razem ze stropem do sklepu. Przez okres od czasu gdy słyszałem Stację w Młynie zespół zrobił ogromny postęp.

Powiększ

Znakomity wokal, dobre teksty i czad ze strony gitarzystów i perkusisty robiły wrażenie. To był stu procentowy pierwotny punk, a nie akustyczne smędzenie. W Ustrzykach rośnie nowa muzyczna gwiazda. Jeśli chłopakom wystarczy cierpliwości i determinacji, to mogą dużo narozrabiać na polskiej punkowej scenie.
Po „Stacji B" zagrał jeszcze zespół „Hrabia". Wyróżniał się strojami, choć i muzycznie nie był najgorszy. Jednak po występie „Stacji B", ciężko już było wzbudzić entuzjazm u publiczności.
Jak się okazało młodzież bawiła się świetnie, nic nie zostało zniszczone i mogę śmiało powiedzieć, że to nie ostatni koncert na żywo w „Bieszczadzkiej". Warto wspomnieć, że imprezę odwiedził Maciek „Broda" Augustyn, autor najlepszych tekstów „KSU".
Niestety muzyka przyciąga jak światło ćmy, różnego rodzaju indywidua. „Buractwo" nie rozumie co to pogo i rży głośnym śmiechem z wariatów, co skaczą po parkiecie. Nie rozumie punka, bo słucha tylko Sławomira i innych gwiazd „dysko polo". Buractwo lubi wiejskie zabawy i okładanie się sztachetami. Na to się zanosiło także w trakcie koncertu. Jednak w „Bieszczadzkiej" na to nie pozwalamy: ochrona zadziałała błyskawicznie i praktycznie na rękach wyniosła najbardziej rozrabiających.
Ze swojej strony mogę tylko dodać, że jeśli w przyszłym roku pojawi się inicjatywa organizacji podobnego koncertu, restauracja „Bieszczadzka" będzie na to otwarta. Zaś w wakacje na sto procent zorganizujemy przynajmniej trzy koncerty na żywo z ostrą dobrą muzyką.

/steb/

Udostępnij na Facebooku