[8/135] Martwa jesień w Bieszczadach

Drukuj
Dodano: wtorek, 30 październik 2012

Moim zdaniem
Wiesław Stebnicki

Miałem ostatnio przyjemność odwiedzić województwo świętokrzyskie. Powie ktoś, też mi wydarzenie. To prawda, antypody to nie są, ale wrażenia jakie z wyjazdu wyniosłem, dość zaskakujące. Ja człowiek ze słynnych Bieszczad pojechałem w okolice określane mianem bieda regionu gdzie tylko laski, piaski i na dodatek wiatr p… jak  to w przysłowiowym kieleckim. Rzeczywistość okazała się całkiem odmienna.

Wiesław StebnickiObserwowałem cały czas miejsca, które odwiedziłem pod kontem turystycznego zagospodarowania, ich atrakcyjności, a co najważniejsze sposobów organizacji i obsługi przyjezdnych turystów. Pierwszym zaskoczeniem było to, że turyści tu w ogóle są i to na dodatek w liczbie wielokrotnie większej niż w tak okrzyczanych Bieszczadach. W Bieszczadach zaraz po wakacjach ruch turystyczny całkowicie zamiera, zaś w górach Świętokrzyskich ruch jak w dzień targowy w Ustrzykach. Góry te to żaden cud natury, wysokie nieco ponad 600 metrów, porośnięte lasem, z nielicznymi punktami widokowymi. Jedyne co je wyróżnia to gołoborze na stoku Łysogóry, no i rzecz jasna klasztor i kościół- do 1819 benedyktynów, dziś oblatów - Święty Krzyż, położony nieco dalej klasztor Świętej Katarzyny, jaskinia Raj. Na Świętym Krzyżu czuje się tysiącletnią historię Polski, choć sam kościół w obecnej postaci odbudowano  w XVIII wieku. Nieco dalej stoi ogromna wieża przekaźnikowa, znajduje się też tutaj muzeum Świętokrzyskiego Parku Narodowego, oraz punkt widokowy na stoku gołoborza. Podejście na Święty Krzyż podobne jakością do szlaków na połoniny. Zjazd z góry wyasfaltowany niedostępny dla samochodów. Święta Katarzyna to spora wioska, w której kończy się najdłuższy szlak turystyczny po Łysogórze. Znajduje się tutaj niczym się nie wyróżniający zespół klasztorny. Jaskinia Raj jak opowiadała przewodniczka wyróżnia się w Europie ilością stalaktytów i stalagmitów, ale to raptem 140 metrów spaceru w niespełna 15 minut. Jaskinia leży bliziutko ruin zamku w Chęcinach wybudowanego na przełomie XIII- XIV wieku. Zamek leży na stromym wzgórzu z którego roztacza się piękny widok na  okolice.

Dlaczego tak dokładnie to wszystko opisuje. Otóż po to by uświadomić wszystkim osobom odpowiadającym choćby w pośredni sposób za turystykę w Ustrzykach i Bieszczadach, że coś tutaj na miejscu robi się nie tak, skoro w najpiękniejszym okresie roku turystów można tutaj policzyć na palcach jednej reki. Wymieniłem dokładnie wszystkie miejsca godne odwiedzenia w okolicach Łysogóry by uświadomić miejscowym gestorom turystyki, że same Ustrzyki w zasadzie oferują wszystko to co całe góry Świętokrzyskie. Brakuje nam jedynie ruin takich jak w Chęcinach, zamku Krzyżtopór, czy jaskini Raj. Góry mamy wyższe, ładniejsze. Kościół podobny temu ze Świętego Krzyża -na dodatek ładniejszy - w Jasieniu. Cudowne cerkiewki w Równi, na Zabłociu jakich nie ma w świętokrzyskim. Muzeum Bieszczadzkiego Parku Narodowego w centrum miasta. Na ironię mamy też wierzę przekaźnikową na Gromadzyniu. Jedyną w Polsce rzekę płynącą do morza Czarnego. Wyciągi które mogą wywieźć turystów- także poza zimą- na Kamienną Lawortę, skąd rozciągają się widoki aż nad zalew soliński. Słowem nic dodać, nic ująć, a przyjezdnych brak.

Jednak gdy się głębiej zastanowić, widać różnicę. Na Święty Krzyż można dojść szlakiem jak w parku, a zejść asfaltową ulicą. Na Gromadzyń, a także na Lawortę trzeba się przedzierać przez zarośla i chwasty sięgające głowy. Pamiętam jak zaproszono mnie na spotkanie do nadleśnictwa gdzie prowadzono rozmowy wspólnie z Panem Mrugałą o wycince kilkudziesięciu drzew na Laworcie po to by stworzyć platformę widokową. Pisałem o tym w Połoninach kilka lat temu. Skończyło się na słowach. Pisałem w Poloninach o tym by miasto zwróciło się w stronę Strwiąża, bo to przecież rzeka która wyróżnia nas w całej Polsce. I co, nic. Brzegi pozarastane, brudne, a przecież jaką atrakcją było by wyremontowanie choć kilkuset metrów nadrzecznych bulwarów. Pisałem o tym, że warto poustawiać w parku odlewy najbardziej charakterystycznych bieszczadzkich zwierząt. Bo to przecież okazja do robienia fotografii, a zarazem reklamy Muzeum Bieszczadzkiego. Pomysł też pozostał bez echa.

W górach Świętokrzyskich- proszę mi wierzyć- nie ma nic szczególnego. No może poza rewelacyjną biżuterią z miejscowych kamieni i licznymi oferującymi smaczne jedzenie punktami gastronomicznymi. Jest jeszcze jeden atut. Góry te leżą praktycznie rzecz biorąc w samym centrum Polski. Z każdego zakątka kraju jest mniej więcej tyle samo kilometrów. Bieszczady zaś to koniec Polski. Może więc szukać klientów bliżej w lubelskim, świętokrzyskim, małopolskim. Jednak  trzeba zrobić wszystko by miasto czymś się wyróżniało. Udało się z KSU, które jest nazwą bardziej znaną w Polsce niż same Ustrzyki. Trzeba robić wszystko by nadać miastu jakiś charakter wyróżniający je od innych.  Konieczne są ścieżki spacerowe na Lawortę i Gromadzyń, ale takie z prawdziwego zdarzenia. W dobie turystyki sanktuaryjnej, aż dziw bierze, że nikt nie wypromował Jasienia, a przecież parafią tą kierują zakonni spece od druków i wydawnictw. Warto chyba zwołać ustrzycki okrągły stół i pomyśleć co z tych podanych i nowych pomysłów da się wcielić w życie. Bym już nigdy nie musiał odpowiadać turystom na pytania co można tu jeszcze zobaczyć, bo po godzinnym zwiedzaniu muzeum nie mieli co robić. Trzeba doprowadzić do tego by zadawali pytania swoim przewodnikom czy zdążymy dziś wszystko tutaj obejrzeć, czy może zostajemy do jutra.

Udostępnij na Facebooku