[2/140] Zmarł Franciszek Daś - człowiek dobry i uczciwy

Drukuj
Dodano: środa, 13 marzec 2013

Moim zdaniem
Wiesław Stebnicki

Nazwisko Franciszka Dasia obiło mi się o uszy z chwilą gdy już świadomie zacząłem rozróżniać to co się dzieje w lokalnej polityce, samorządach. Wiedziałem, że jest to postać ważna w mieście i nawet nie przypuszczałem, iż kiedyś poznam go na tyle blisko, że bez przesady mogę się zwać jego bliskim znajomym. Stało się tak na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku.

Wiesław StebnickiNa ulicy Pionierskiej mieliśmy swój sklep i tam zaczął się pojawiać Franciszek Daś. Z czasem wizyta w sklepie i rozmowa ze mną, czy mają żona stała się codziennym rytuałem Pana Franciszka w porannej drodze po gazetkę. Rozmawialiśmy o wielu rzeczach, głównie o polityce, o tym co się dzieje w mieście. Pan Franciszek mimo iż z funkcji naczelnika miasta odszedł w 1979 roku nigdy nie był obojętny na sprawy miasta. Kiedyś powiedział mi tak- Czasem jestem chyba zbyt natarczywy w przedstawianiu obecnemu burmistrzowi zauważonych w mieście niedociągnięć i usterek. Nie robię tego jednak ze złej woli, bowiem życie nauczyło mnie tego, że sprawne działanie miejskiego organizmu zależy właśnie od takich drobnych problemów. Jeśli się nie załatwi ich w porę to staną się problemami dużymi. Pamiętam też, że cieszył się ogromnie gdy spostrzegł, że zgłoszone przez niego usterki zostały usunięte. - Widać, że jestem jeszcze do czegoś potrzebny- mówił wtedy. Bo Franciszek Daś nigdy nie był urzędnikiem, a był gospodarzem. Do pracy nie wychodził na przysłowiowy styk, tyle by zdążyć na czas zasiąść za biurkiem. Jego droga do pracy to była swoista wyprawa. Zajrzał to tu, to tam bo ufać ludziom to raz, a zobaczyć samemu to dwa.

Do Ustrzyk przyjechał tuż po przyłączeniu tych terenów do Polski. To co zastał mogło przerażać. Miasto z jedną jako taką wybrukowaną ulicą. Kilka kamienic wokół rynku i wzdłuż tej ulicy, ot cała późniejsza zimowa stalica Podkarpacia. Swoją pracą w samorządzie powiatowym zaczął zmieniać obraz zapyziałej mieściny z tysiącem mieszkańców. Jako wiceprzewodniczący rady powiatu Ustrzyckiego wszedł w skład Komisji powołanej przez Prezesa Rady Ministrów, której celem było rozwiązywanie spraw związanych z przesiedleniem ludności w ramach akcji H-T. Efektem prac tej komisji była słynna „Uchwała Bieszczadzka" Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów z 1959 roku. To ona na lata określiła drogi rozwoju gospodarczego tych terenów.

Dziś wielu polityków i działaczy opozycyjnych z lat przełomu 1989- 1990 uważa, ze przed 4 czerwca 1989 roku Polska to wielka czarna dziura w której nic nie było. Trudno polemizować z tak ograniczonym sposobem myślenia. I polemizować nie będę. Powiem tylko tyle, to w czasach Franciszka Dasia i podobnych mu ludzi powstało osiedle domków jednorodzinnych Pod Dębami, bloki mieszkalne na placu Chopina, Dworcowej, szkoły podstawowe, przychodnie zdrowia, szpital, trasy i wyciągi narciarskie, bloki spółdzielcze na Pionierskiej i Nowej, stadion i odkryty basen. On doprowadził do utworzenia Muzeum Przyrodniczego w Ustrzykach. To za jego czasów wybudowano budynek Urzędu Miasta, powstało sporo nowych zakładów pracy. To nie była czarna dziura, na dodatek zrobiono to bez jednego złamanego euro dotacji.

Od 1973  roku Franciszek Daś został naczelnikiem miasta Ustrzyki Dolne. Wtedy też podpisywał i wmurowywał akt erekcyjny pod budowę Zakładów Przemysłu Drzewnego Ustianowa. Dziś mówi się, że pomysł ich budowy był pomysłem poronionym. Bzdura, po dziś dzień działają i są w znakomitej kondycji ekonomicznej podobne zakłady w Barlinku, Czarnej Wodzie, Karlinie. To nie błędna decyzja tamtych władz, ale fatalni dyrektorzy wyniesieni tu na fali solidarnościowego ruchu rozpieprzyli ten zakład.

Ustrzyki nabierają kolorów, smaku, urody, co jest zasługą obecnych gospodarzy miasta i powiatu. Mam jednak świadomość, że taki wygląd miasta jak dzisiaj nie był by możliwy bez tego co wcześniej dokonał między innymi Franciszek Daś.

Od 1951 przez Ustrzyki przewinęło się dziesiątki przewodniczących rad, naczelników, burmistrzów, starostów. W pamięci ludzi pozostało ich trzech, czterech, wśród nich Franciszek Daś. To najlepszy dowód na to, że czasu swojej największej zawodowej aktywności nie zmarnował.

Spoczął na ustrzyckim cmentarzu obok zmarłej dużo wcześniej żony, odprowadzony w tej ostatnie drodze przez rodzinę, przyjaciół, znajomych, przedstawicieli samorządów, zakładów pracy. Niech spoczywa w spokoju mając u stóp miasto, które pokochał i zmienił na lepsze.

Udostępnij na Facebooku