[5/143] Wspomnienie o Krzysztofie Kryście

Drukuj
Dodano: niedziela, 23 czerwiec 2013

Bieszczady wysokie w latach 60-tych zostały otwarte dla gospodarczego wykorzystania, zwłaszcza leśnictwa oraz ponownie zasiedlone przez pierwszych osadników związanych z tą branżą gospodarczą. Szerokie to pojęcie  obejmowało wszystkie zawody leśne, od leśników z przedwojennymi dyplomami po młodych adeptów tego zawodu kończących studia w trzech ośrodkach naukowych kształcących leśników w Poznaniu, Warszawie i Krakowie oraz licznych techników leśnych z najbliższym Bieszczadom Krasiczynie przeniesionym w 1972 roku do Leska.

Ciężkie warunki pracy, niskie zarobki, ekstremalne trudne warunki bytowe nadrabiane były entuzjazmem, młodością, żądzą przygód i próbą sprawdzenia się w zawodzie leśnika.

Przyroda przy znikomej ingerencji człowieka, zrobiła w ciągu kilkunastu lat znaczny postęp zmieniając gęsto zaludnione Bieszczady w puszczę, w której tylko pasjonaci mogli odnaleźć swoje miejsce. Tajemnicze, bezludne góry, ubarwione opowieściami o wojennych i powojennych wydarzeniach z legendą dużego Karpackiego zwierza- nagle ponownie odkrywane stały się tłem początków turystyki, łowiectwa, myślistwa, a później pod katem zagospodarowania Bieszczadów. Obszernie opisane tło stwarza podstawy umiejscowienia się w czasie w całej historii powojennych Bieszczadów.

Mgr inż. Krzysztof Krysta przybył w Bieszczady w okresie wielkiego zapotrzebowania na pracowników leśnictwa przez miejscowe nadleśnictwa (lata siedemdziesiąte). Prowadzone z rozmachem prace z zakresu hodowli lasu próbujące nadrobić zaległości, zwłaszcza pielęgnacji lasu oraz likwidacji gruntów porolnych przez ich zalesienie w granicach nadleśnictw, przy równoczesnym prominenckim żądaniem wzrostu ilości zwierzyny i znaczenia łowiectwa było niezwykle trudne, prawie jak połączenie wody z ogniem. Krzysztof Krysta włączył się zwłaszcza w etap rozwoju leśnictwa w kontekście wzrostu ilości zwierzyny i podniesienia rangi łowiectwa. Zainteresowanie łowiectwem, połączone z myślistwem i znajomością broni oraz strzelectwem stało się jego domeną już za czasów studenckich na Wydziale Leśnym SGGW w Warszawie. Prowadzona w tym czasie intensywna gospodarka łowiecka, zwłaszcza na terenie Nadleśnictwa Stuposiany, łącznie z hodowlą wprowadzonego w 1963 roku żubra i działalnością Ośrodka Hodowli Jelenia Podkarpackiego stało się jego miejscem pracy. Polowania dla myśliwych zagranicznych tzw. „dewizowców" i krajowych były prowadzone perfekcyjnie, z wielką fachowością, wymagającą poświęcenia, a zwłaszcza znajomością tematu w szerokim pojęciu łowiectwa.

Posiadane kwalifikacje instruktora jazdy konnej, znajomość języka niemieckiego oraz pasja trapera, fachowość teoretyczna i praktyczna dała mu należytą sławę i uznanie wśród myśliwych i leśników. W 1991 roku nastąpiło następne powiększenie Bieszczadzkiego Parku Narodowego, w którego obszarze znalazło się Wołosate i w którym został zatrudniony najpierw w charakterze adiunkta, a później Komendanta Straży Parku. Dalej mieszkał wraz z rodziną w najdalej na wschód wysuniętym domu, tuż przy granicy z Ukrainą przy przełęczy Beskid. Spartańskie warunki, a zwłaszcza brak dojazdu zimą, bezludzie i niebezpieczne sąsiedztwo granicy- może świadczyć o jego dużej odwadze.

W 1993 roku Bieszczadzki Park Narodowy podjął się utworzenia w Wołosatem Zachowawczej Hodowli Konia Huculskiego. Wiedza Krzyśka na dotycząca tematu „końskiego" oraz posiadane umiejętności organizacyjne w tego typu hodowli i osobiste zaangażowanie dały początek prawidłowego zakupienia tzw. materiału hodowlanego, doboru załogi oraz organizacji I Rajdu Konnego- szkolącego pierwszych przewodników turystyki konnej. W krótkim czasie stadnina posiadała 20 licencjonowanych matek, 3 zarodowe ogiery, a jej stan ogólny to 70 koni. Wyznakowano, w obrębie Parku i otuliny 140 km szlaków turystyki konnej, wybudowano 5 stałych stanic i rozpoczęto regularne wielodniowe rajdy konne, które zaczęły się cieszyć duża popularnością.

Z uwagi na powstanie Bieszczadzkiego Parku Narodowego oraz zmianę funkcji z gospodarczej na ochronną, łowiectwo w zakresie pojęcia leśnego w obszarze Parku przestało funkcjonować. Nie sądziłem, że oprócz tych wyżej wymienionych zainteresowań posiadał jeszcze inne. Spotkaliśmy się na niezapomnianym wspólnym z Krzyśkiem rejsie moją żaglówką FD (latający holender) z Soliny do Rajskiego. Łódź po niewielkim remoncie była do odebrania ze stoczni remontowej na Jaworze. Szukałem chętnego do rejsu, bo łódź wymagała doświadczonej załogi by przy pełnym ożaglowaniu powiększonym o foka genue wypłynąć przy sztormowej pogodzie. Najgorzej było wypłynąć, ale później przy pełnym wietrze w ciągu godziny dopłynęliśmy do przystani „Pod Brzęczącymi Trzmielami" na Olchowcu. Było to jedyne nasze wspólne pływanie, ale pozostanie w mojej pamięci na zawsze.

Krzysiek Krysta zmarł w Wołosatem w dniu 26 kwietnia mając 58 lat, a jego prochy pochowano na cmentarzu w Lutowiskach.

Z wielkim smutkiem, zrozumieniem różnych losów ludzkich oraz wiecznym szacunkiem pozostaje
Wojomir Wojciechowski

Udostępnij na Facebooku