Moim zdaniem
Wiesław Stebnicki
Wyludnione po zmaganiach z nacjonalistami UPA Bieszczady, dodatkowo skrzywdzone akcją wysiedleńczą pod kryptonimem Wisła, zostały w końcu nagrodzone specjalnym programem zagospodarowania opracowanym przez Radę Ministrów. Był to przełom lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Powiaty ustrzycki i leski leżały na terenie województwa rzeszowskiego. Województwo to utworzono po wojnie z części przedwojennych województw lwowskiego i małopolskiego. Rzeszów to przed wojną mała biedna mieścina licząca kilkanaście tysięcy mieszkańców. Dzięki nowemu powojennemu układowi sił w Europie, awansowana do miana wojewódzkiej metropolii.
Jak powiedział mi ojciec, za przeważającą część pieniędzy przeznaczonych na zagospodarowanie wyludnionych Bieszczad rozbudowywał się mały, zakompleksiony Rzeszów. Zamiast obiektów turystycznych i sportowych w Bieszczadach powstała hala sportowa i kryte baseny w stolicy województwa oraz reprezentacyjny na tamte czasy hotel Rzeszów. Gdy Rzeszów nabrał już nieco wielkomiejskiego charakteru, sekretarze z KC PZPR zdecydowali, że układ z siedemnastoma województwami należy rozbić tworząc 49 mniejszych. Tłumaczono to troską o lepsze zagospodarowanie prowincji, ale tak naprawdę obawiano się rosnących w siłę pierwszych sekretarzy PZPR w niektórych województwach. Sekretarze rozmienieni na drobne, czyli na 49 byli już mniej groźni dla centrali.
Bieszczady w tej reformie administracyjnej odegrały rolę królika doświadczalnego. Tutaj bowiem stworzono eksperymentalnie duży powiat Bieszczadzki złożony z powiatów ustrzyckiego, leskiego i części sanockiego. Powiat ten stanowić miał namiastkę przyszłego nowego województwa. Te powstały jakiś czas później. Bieszczady znalazły się w obszarze województwa krośnieńskiego. Warto wspomnieć, że zwaśnione jeszcze bardziej po eksperymencie powiatu bieszczadzkiego Ustrzyki i Lesko dążyły do przynależności do różnych województw. Lesko ciągnęło do Krosna, Ustrzyki do Przemyśla. W mieście na Strwiążem mówiło się, że w Przemyskim będą jedynym skrawkiem Bieszczad więc Przemyśl zadba o ten zakątek szczególnie. W tamtych czasach opinia społeczna dla rządzących nie była jakimkolwiek wykładnikiem więc i Lesko i Ustrzyki znalazły się w województwie krośnieńskim.
Jak się okazało zamiast rozwoju prowincji rozwijały się miasta wojewódzkie. Poupadał Sanok, Jasło, Ustrzyki, Lesko, Brzozów zaś w siłę rosło Krosno, kosztem pozostałych oczywiście. Dosłownie w kartoflisku wybudowano potężny Urząd Wojewódzki myśląc, że z czasem stanowić on będzie centrum Krosna, które naturalną koleją rzeczy rozwijać się będzie w kierunku Sanoka. Pewno by się tak stało, przyszła jednak transformacja ustrojowa i polityka nakazowa straciła na znaczeniu. Nowe siły polityczne nie były by sobą, gdyby nie pogrzebały w reformie administracyjnej. Likwidacja 49 województw to dobry sposób, bo jak twierdzono zlikwiduje ona rozrastającą się administrację i nada większe znaczenia kilkunastu województwom. Przypomnę, że miało ich być najpierw 9, a potem wraz z siłą przebicia lokalnych polityków 11, 13, a w końcu 16. Jedynie Koszalin został wymiksowany. Władza liczyła się jednak z tym, że straci sporo w najbliższych wyborach szczególnie w tych zlikwidowanych województwach. Dlatego też postanowiła poszukać głosów w na nowo tworzonych powiatach. Zamiast 49 mikro województw, powstało około 350 powiatów. Byłe miasta wojewódzkie wyróżniono mianem miasta- powiatu. Oczywiście jak zawsze tłumaczenia polityków AWS niczym nie różniły się od wcześniejszych argumentów PZPR. Znów chodziło o rozwój prowincji, przybliżenie władzy do obywateli itp. Bolączką powojennych 17 województw, 49 województw utworzonych w latach siedemdziesiątych, powiatów powstałych w 1999 roku i gmin które trwają od 1976 roku jest nieustanny brak gotówki. Państwo zleca tym samorządom coraz więcej zadań, zapominając o przekazaniu gotówki. Wszystko ma regulować niewidzialna ręka rynku. Państwo nie cierpi też przekazywać swoich kompetencji niższym szczeblom władzy. W pojęciu polskich polityków decentralizacja władzy to utrata możliwości rozdzielania stanowisk. A co to za władza co nie może swoich ludzi wynagrodzić dobrą posadą. Tak więc nie ważne, czy mamy 9, 16, 49 województw, czy mamy powiaty, czy nie administracja i tak rok w rok rośnie.
Wydawać by się mogło, że na jakiś czas mamy spokój z reformami administracyjnymi, aż to wybuchła bomba w postaci wypowiedzi Leszka Millera szefa SLD. Miller chce wrócić do koncepcji 49 województw i likwidacji powiatów. Ma to przysporzyć głosów tej partii w tegorocznych wyborach samorządowych. Mimo iż jest członkiem -i to jak mówią złośliwi prominentnym- tej partii zupełnie się z Millerem nie zgadzam. Owszem w Krośnie pewnie SLD coś by tym zyskało ale automatycznie straciło by w Sanoku, Jaśle- konkurentach Krosna- oraz w mniejszych miastach takich jak Ustrzyki, Lesko, Brzozów. Podobnie było w przyszłym województwie przemyskim, gdzie nie godził by się na to Jarosław itp.
Także miasta powiatowe nie witają propozycji Millera z entuzjazmem. No bo jeśli czterdziestotysięczny Sanok miałby się stać równy choćby Baligrodowi, to sanoczan do planów Millera optymistycznie nie nastraja. Mówi się, że powiaty nie są nikomu potrzebne, bo ich kompetencje są żadne, a na dodatek nie mają pieniędzy. To prawda z tymi pieniędzmi i kompetencjami, ale można to zmienić jedną sejmową ustawą. Jeśli nie do powiatu to gdzie musieli by jeździć ludzie w sprawie zezwoleń na budowę i innych sprawach związanych z geodezją. Komu podlegały by szpitale, bo jeśli nowym województwom to zapewniam, że przy obecnej mizerii finansowej po roku by ich już nie było. Także szkoły średnie zniknęły by z tych mniejszych miast. A co z opieką społeczną, troską o niepełnosprawnych. O drogach lokalnych nawet nie wspominam bo przecież najpierw trzeba by porobić obwodnice i wiadukty w nowych wojewódzkich metropoliach. Jako członek SLD jestem całkowicie przeciwny nierealnym planom szefostwa SLD i nie jestem w tym w SLD odosobniony.
Tak naprawdę to dajmy choć raz przynajmniej kilkadziesiąt lat spokoju reformom administracyjnym kraju. Są państwa gdzie nic się w tym względzie nie zmienia od stuleci jak choćby w tak wielbionej przez Polaków -od lewej do prawej strony -Ameryce. Dajmy szansę lokalnym samorządom przekazując im więcej kompetencji i pieniędzy. Nikt bowiem lepiej ich nie zagospodaruje. Przykładem niech będą choćby zmiany jakie zaszły w ostatnich latach w Bieszczadach.