[2/151] Towarzysz Tusk

Drukuj
Dodano: sobota, 12 kwiecień 2014

Nie ma co mówić tegoroczna zima bardziej przypomina wiosnę, niż to co zimą zwykliśmy nazywać. W tej sytuacji wypadało by  się tylko cieszyć. Ileż to korzyści niesie ze sobą nikomu chyba nie trzeba przypominać. Takie choćby oszczędności w opale, utrzymaniu dróg itp. Wydawać by się mogło istna sielanka. Nic tylko położyć się brzuchem do góry i  czekać na nadejście tej prawdziwej wiosny.

W tej beczce miodu jest jednak niestety łyżka dziegciu. Aura bez względu na porę roku lubi być kapryśna i od czasu do czasu płatać figle. Tak się niedawno zdarzyło we wschodnich regionach naszego kraju. Kilkudniowe obfite opady śniegu, połączone z silnym wiatrem spowodowały, że kilka miejscowości na lubelszczyźnie zostało odciętych od świata. Przykre ale zdarzyć się w naszej strefie klimatycznej mogło i raczej dziwić nie powinno. A jednak zdziwienie było ogromne. Media, szczególnie te ogólnopolskie podsycały jeszcze atmosferę i tak  trudnej już sytuacji  mieszkających tam ludzi. Z uśmiechem politowania można było obserwować z jakim mozołem operatorzy tworzyli kadry z hałdami śniegu w tle, gdy tuż obok odśnieżoną już drogą jeździły samochody. Przekaz miał być prosty – podnieść dramaturgię sytuacji. I trzeba uczciwie powiedzieć, że im się to udało. Jednak nie o mediach czas i miejsce tu mówić. W tej trudnej dla ludzi sytuacji zawiódł lokalny samorząd. Od wójtów na szczeblu gminnym począwszy poprzez burmistrzów na starostach skończywszy. Okazało się, że ta trudna, krótkotrwała sytuacja przerosła ich percepcyjne możliwości. Przerosła na tyle, że w całą sprawę musieli się włączyć wojewoda, resortowy minister, w końcu premier. Nie wiem czy  twórcom lokalnej samorządności po 1989r o to właśnie chodziło. Okazało się, że nakazowo, odgórnie powoływane przy starostwach sztaby kryzysowe w sytuacjach trudnych są jak  dzieci we mgle, mało mobilne, być może niekompetentne w tym co robią, co może mieć wpływ  na trafność i celowość podejmowanych decyzji. Po raz kolejny mogliśmy się przekonać, że wbrew niektórym opiniom scentralizowany system od czasu do czasu odnosi sukcesy.  Wystarczyło pogrożenie palcem przez premiera,  obecność na miejscu ministra i wojewody by w krótkim czasie udało się zrobić to, z czym samorządy borykały się przez dwa tygodnie. Chyba nie o to w tym wszystkim jednak chodzi. Nie jest rolą Premiera i podległych mu ministrów gaszenie lokalnych pożarów. Przecież nie po to co cztery lata wybieramy swoje władze samorządowe, by w sytuacjach trudnych nie móc na nie liczyć.

Jak kiedyś powiedział Makumba „ Polska to dziwny kraj." I chyba się nie mylił. Chcielibyśmy żyć w kapitalizmie, pracować w socjalizmie a nasze żywotne sprawy załatwiał towarzysz sekretarz. Niestety tak się nie da.

Andrzej  Kotowicz

Udostępnij na Facebooku