[5/182] Opowiadanie Elzbiety Żarow

Drukuj
Dodano: poniedziałek, 26 czerwiec 2017

Mama pozwoliła mi wyjść. Mówiła, że jej przeszkadzam. Poszedłem na łąkę, za cmentarz. Po drodze zbierałem kwiatki. Mama bardzo je lubi, ale nie uśmiecha się już tak często na ich widok. Jak je jej daję to zawsze płacze. Robi tak, odkąd tata poszedł do pracy i nie wrócił. Tata często chodził do pracy, ale zawsze wracał, jak trzeba było jeść razem. A tata nie wrócił i jemy tylko ja, mama i Janek. Idąc drogą, widzę wszystkie dzieci. Dzieci mnie nie lubią. Dużo się śmieją, gdy przychodzę do wioski. Z wioski nikt na mnie nie lubi patrzeć. Ludzie muszą ciężko pracować, a ja im przeszkadzam. Więc idę na łąkę.

Powiększ

Gdy już jestem na łące, to siadam na tym dużym kamieniu. Tata go tam zawiózł wozem z naszej stodoły. Nasz wóz jest bardzo wielki, ale tata nie wrócił, więc wóz też nie wrócił. Ale kamień dalej tam jest i mogę na nim siadać. Bardzo lubię ten kamień i nikt o nim nie wie. Tylko ja i tata, ale tata nie wrócił. Siedzę na kamieniu a koło mnie są kwiatki. Te kwiatki są ładniejsze od tych obok. Tych obok mi nie wolno zrywać. Ludzie wtedy na mnie krzyczą. Bo to są kwiatki dla zmarłych i oni tam leżą pod kwiatkami. Tam koło kwiatków stoi stara pani. Stara pani zawsze tu przychodzi. Ma bardzo duży fartuch i czasem na mnie patrzy. Ona chyba wie o moim kamieniu.
Widzę jeszcze kogoś. On tu idzie, ale nie widział pani z wielkim fartuchem. Wiem, kim on jest. To on mi powiedział, że jestem u-po-śle-dzo-ny, ale ja nie wiem, co to znaczy. On podobno wie, ale mama też nie wie i nie chciała słuchać kiedy jej spytałem. Mówiła, że jej przeszkadzam i płakała, a ja jej przecież nie przyniosłem kwiatków, a tata jeszcze wtedy wrócił jeść razem.
- Co tutaj robisz Franek? - zapytał mnie, a ja muszę odpowiadać starszym, bo tata mi kazał.
- Siedzę na swoim kamieniu. Tata mi go przywiózł.- odpowiedziałem, a on patrzył na mnie, a nikt na mnie nie patrzy. Chyba mu jeszcze nie przeszkadzam.
- A nie powinieneś pomagać mamie?!Zawsze jej mówiłem, że twoje u-po-śle-dze-nie nie przeszkadza ci w robocie koło domu. Jednak ona jest uparta i nie chce na ciebie patrzeć. Jesteś jej ciężarem, gorszym nawet od twojego ojca. Wiesz, co to znaczy?
-Nie, ale mama też nie będzie wiedzieć. Nikt nie rozumie, co mówisz.- próbowałem mu powiedzieć, że mówi i nikt go nie rozumie. A mnie już rozumieją a nie rozumieli, jak byłem mniejszy. Janek wtedy też był mniejszy, ale Janek jest teraz większy, nawet od niego. On patrzy na mnie, ale teraz wygląda inaczej. Ale mu nie przeszkadzam.
- A ja myślałem, że to ty jesteś upośledzony, ale widzę, że cała ta wiocha to takie same debile.
- Nie wolno tak mówić, to brzydkie słowo.
- A ty skąd niby wiesz, co jest dobre, a co złe?
- Janek mi powiedział. On wie wszystko.
- A ty mówisz mu wszystko? - zapytał mnie, przysuwając się bliżej mojego kamienia. Stał teraz koło kwiatków, tych dla mamy.
- Nie, bo ja wiem, co to sekret. A wszyscy mają sekrety, bo tak mówi Janek. I tata też miał sekret i dlatego nie wraca z pracy. Janek mi tak powiedział.
- A ty masz jakieś sekrety? - wciąż do mnie mówił i zbliżał się do kwiatków, tych dla mamy. I zaraz dotknie mojego kamienia. A to mój kamień.
- Nie, bo ja jestem za mały i nie mam sekretów. Janek mówi, że jak będę większy, to będę miał sekrety. Ale ja wiem, że sekretów nie wolno nikomu mówić. - pochwaliłem się, a on już jest koło mnie i dotyka kamienia, i przeszedł koło kwiatków, tych dla mamy. Potem do mnie podszedł. Usiadł na moim kamieniu, tym moim i taty. Złapał mnie za nóżkę, a ja nie lubię, jak mnie dotykają.
-To będziemy mieć wspólny sekret. Tylko ty i ja. Pamiętaj, że nie wolno ci o tym nikomu powiedzieć. Gdy to powiedział, już nie dotykał mnie po nóżce. Usiadł bliżej mnie. Nie chciałem, żeby mnie tak dotykał.
Siedziałem na moim kamieniu. To był mój kamień. Mój i taty. Ale już tu chyba nie chcę siedzieć. On na mnie patrzy. Już się z tego nie cieszę. Nie chcę, żeby na mnie patrzył.
- Pamiętaj, że to nasza tajemnica. Nikomu nie możesz powiedzieć - mówił do mojego ucha. Nie lubię, jak to robi. Chcę iść do mamy. Bez kwiatków. Nie odpowiedziałem mu.
- Rozumiesz?- pytał podnosząc rękę tak, jak tato podnosił rękę, gdy krzyczał na mamę. Ale tato nie wrócił z pracy i już nie krzyczy na mamę.
- Odpowiedz mi! - krzyknął i uderzył mnie pięścią w brzuszek i buzię. Bardzo bolało. Brzuszek mnie czasem boli, ale nie tak bardzo jak teraz. I znowu rusza mi się ząbek, a mama mówiła że już z tego wyrosłem. Chyba kłamała a przecież nie wolno kłamać, sama tak mówiła. Płakałem. Nie odpowiedziałem mu. Nie chcę żeby był koło mojego kamienia. Chcę do domu. On podeptał kwiatki, te dla mamy. Chcę do domu. Brzuszek mnie boli.
Wróciłem do domu. Boli mnie brzuszek. Mama powiedziała, że nie powinienem chodzić do wioski, bo dzieci znów mnie pobiły. To nie były dzieci. Ale to sekret. Nie mogę jej powiedzieć. Idę na podwórko poczekać na Janka. Zaraz wróci z lasu. Janek zawsze coś dla mnie przynosi z lasu. Boli mnie brzuszek i ząbki.
- Cześć młody! Co ci się stało? - Janek powiedział do mnie, wchodząc do chatki.
- Znowu dzieci go pobiły. Mówiłam mu żeby trzymał się z dala od nich, ale on mnie nie słucha. Może ciebie posłucha. Mama nie patrzyła na mnie. Chyba jej przeszkadzam. Idę więc do zagrody gdzie jest nasza koza. Ona jest miłą. Zawsze na mnie patrzy, jak jej daję trawę.
- Kto cię pobił? Mów prawdę, wiem, że dzieci nie było we wsi, bo zbierały borówki koło tartaku. Franek, kto to zrobił? - Janek wyszedł za mną z domu. Nie słyszałem, że szedł za mną. Nie mogę mu powiedzieć. On nie wie o moim kamieniu. Tym moim i taty.
- Przewróciłem się na łące – powiedziałem, żeby zachować swój sekret. Mój i jego. Ale jego nie lubię. Nie chcę go widzieć. On wie o kamieniu.
- Nie wierzę ci. Nie nabiłbyś sobie takich siniaków.
- Nieprawda. Poszedłem na łąkę i się przewróciłem - odpowiedziałem i patrzyłem na kozę. Zaczęła mnie lizać po palcach.
-Niech ci będzie. Chodź na obiad, mama woła.
Poszedłem razem z Jankiem. Nie chcę obiadu. Brzuszek mnie boli.
Mama nakrzyczała na mnie, bo nie chcę jeść. Kazała mi iść do pokoju. To pokój mój i Janka. Mamy tutaj dwa łóżka. Jedno jest moje, a drugie Janka. Jak byłem mniejszy i bałem się ciemności, to spaliśmy na jednym. Ale już jestem dużym chłopcem i nie wolno mi się bać ciemności. Nie chcę, żeby patrzył na mój brzuszek. Położyłem się w ubraniu, w którym byłem na łące. Próbowałem zasnąć. Nie chcę rozmawiać z Jankiem. Słyszę, jak otwiera drzwi. Próbuję zasnąć. Janek podszedł do mnie i pyta, czy śpię. Nie odpowiadam mu. Zaczyna mi ściągać ubranie, w którym byłem na łące. Nie chcę, żeby to robił, więc już nie udaję, że śpię i go odpycham.
-Franek, co cię napadło. Ściąg tą brudną koszulę. Mama mówiła, że rano zrobi pranie.
-Nie. Zimno mi. Chcę spać w koszuli.- powiedziałem Jankowi. Nie chciałem krzyczeć, żeby mama nie przyszła. Czasem przychodziła, jak krzyczałem.
-Jest środek lata, pacanie! Na dworze jest bardzo ciepło. Nie przesadzaj. Zanieś koszulę mamie. Wstałem z łóżka, zabrałem kocyk. Wystawiłem oczka za drzwi, żeby sprawdzić, czy mama dalej jest w kuchni. Nie było jej. Zamknąłem drzwi do pokoju i ściągnąłem koszulę. Położyłem ją na krześle. Mama zawsze nam tam każe zostawiać brudne ciuchy. Chodzi je prać nad rzekę. Kiedyś chodziłem z nią nad rzekę, ale dzieci się ze mnie śmiały i mama mnie już tam nie zabiera. Owinąłem się w kocyk i wróciłem do pokoju. Janek siedział na moim łóżku. Stałem przy drzwiach. Chcę, żeby sobie poszedł na swoje łóżko.
- Franek, co ci się stało? Mi możesz powiedzieć. Jestem twoim bratem - patrzył cały czas na mój kocyk, który trzymałem na sobie.
- Co to jest? Kto ci to zrobił? - Janek podszedł do mnie. Wskazał palcem na mój brzuszek. Miałem cały brzuszek fioletowy. Kiedyś miałem takie fioletowe palce, kiedy zbieraliśmy z tatą borówki. Janek dotknął mój brzuszek, ale to bolało, więc uciekłem. Chcę na swoje łóżko. Brzuszek mnie boli.
- Franek, kto ci to zrobił?! - Janek krzyczał na mnie. Nie chciałem, żeby krzyczał, bo mama przyjdzie. Nie chcę, żeby widziała mój fioletowy brzuszek. Zacząłem płakać. Nie chciałem płakać, bo Janek wtedy mówi, że jestem mazgajem. Nie chcę być mazgajem. Wytarłem nos w kocyk. Położyłem się na swoje łóżko i przykryłem kocykiem. Nie odezwałem się do Janka. Dotknął mojego ramienia, ale uciekłem pod ścianę. Przestał na mnie krzyczeć i poszedł do swojego łóżka.
Jak się obudziłem, to brzuszek mnie tak bardzo nie bolał. Zjadłem śniadanie z Jankiem. Janek poszedł do pracy. Ja nie chciałem dzisiaj iść na łąkę. Mama kazała mi posprzątać w zagrodzie kozy. Koza jest fajna. Lubię ją. Cały czas chodziła za mną, kiedy zbierałem gałązki i śmieci z jej zagrody. Kozę dostaliśmy od starej pani z wielkim fartuchem. To była koza jej męża. Ale jej mąż umarł. Dlatego ona często jest na cmentarzu. To ona posadziła tam kwiatki. Te, których nie wolno mi zrywać. Dziwnie się czuję. Nie cieszy mnie koza. Boję się, że on się tu pojawi. Nie chcę żeby tu przychodził. Boję się.
Kolejne dwa dni byłem w domu. Mama na mnie nie patrzy. Janek też na mnie nie patrzy. Nie rozmawiamy już, kiedy siedzimy w łóżkach. Kiedyś opowiadał mi, co się działo w lesie. Albo kim chciałby być, gdyby nie musiał chodzić do lasu. Teraz, kiedy wraca, po prostu idzie spać. Smutno mi. Wciąż boję się o mój sekret. Mój i jego. Nie chcę, żeby ktoś się dowiedział.
- Franek idź na łąkę koło cmentarza. Czekaj tam na Janka. Mówił, że zabierze cię dzisiaj na zajęcia w szkółce. Pamiętasz? Ksiądz o nich mówił ostatnio - powiedziała do mnie mama. Brzuszek wciąż mnie boli. Ale nie jest już fioletowy. Teraz jest zielony jak groszek.
- Nie chcę tam iść. Nie na łąkę. Chcę zostać z kozą – powiedziałem, patrząc na kozę. Boję się, że on tam będzie. On wie o moim kamieniu. Nie chcę, żeby mnie dotykał.
- Musisz tam iść. Co powie ksiądz w niedzielę, jak cię nie zobaczy dzisiaj w szkółce?
Lubię księdza. Wstałem więc z ziemi i idę na łąkę. Boję się.
Po drodze spotkałem starą panią z wielkim fartuchem. Szła na grób męża. Było bardzo, bardzo wcześnie. Wiem, bo kiedy wychodziłem z domu, słoneczko dopiero wstawało. Bałem się, że on będzie na łące. Teraz stoję i patrzę, jak on siedzi na moim kamieniu. Boję się. To mój kamień. I taty. On ma kwiatki. Takie jak dla mamy. Leżą koło niego na kamieniu. Wygląda dzisiaj dziwnie. Nie ma swojej czapki. I chyba się nie mył. Ma błoto na twarzy.
- Jak tam nasz sekret? Powiedziałeś komuś? - popatrzył na mnie. Nie chcę, żeby tak patrzył. Pokręciłem głową, że nie. Pokazuje na kamień. Na miejsce koło siebie. Nie chcę tam usiąść. Chcę stąd iść. Ale muszę czekać na Janka. Chcę, żeby już przyszedł.
- Siadaj koło mnie. Pozbierałem kwiatki, żebyś ty nie musiał. Myślałem, że codziennie tu przychodzisz, ale nie było cię – pokazał na kwiatki. Te dla mamy. Nie chcę ich. Mama będzie płakać. Stoję daleko od niego. Nie chcę, żeby on siedział na moim kamieniu.
-Rób co ci mówię smarkaczu! - powiedział głośniej. Zaczął się rozglądać dookoła. Chyba nie chciał, żeby ktoś go usłyszał. Boję się. Stoję w tym samym miejscu i zaczęły trząść mi się nóżki. Brzuszek mnie boli. On podniósł się z kamienia i idzie w moją stronę. Odwróciłem się. Chciałem uciec, ale on mnie złapał. Nie lubię, jak mnie dotyka. Zacząłem płakać. Brzuszek mnie bardzo boli. Niech on mnie puści. Chciałem uciec. Trzymał mnie jeszcze mocniej. Pociągnął mnie w stronę kamienia. Popatrzyłem w stronę lasu. Janek zaraz przyjdzie. Janek mnie uratuje. Janek nie pozwoli mu mnie dotykać. Janek zabroni mu siedzieć na moim kamieniu. Moim i taty. Janek mu zabierze kwiatki dla mamy. To jej kwiatki. Bardzo boli mnie brzuszek.
- Co ty robisz?! - usłyszałem krzyk Janka. On podniósł pięść i mnie uderzył. Zobaczyłem gwiazdki, a nie było jeszcze nocy.
- Co ty mu zrobiłeś?! - to ostatnie, co usłyszałem. Zrobiło się całkiem ciemno i cicho. Nie widziałem go już. Janka też już nie widziałem.

Elżbieta Żarów

Udostępnij na Facebooku