[6/173] Bieszczady - radzimy gdzie warto zajrzeć

Drukuj
Dodano: niedziela, 28 sierpień 2016

Powiększ

Pewnego dnia, wracając z rodziną z wycieczki po Bieszczadach, zboczyłem z trasy w Myczkowcach postanawiając zobaczyć na własne oczy i pokazać rodzinie „cudowne źródełko" w Zwierzyniu.

Człowiekowi, który jedzie tam po raz pierwszy nie jest łatwo trafić, miejsce to bowiem znajduje się na zupełnym odludziu, a dociera się tam wyasfaltowaną wąską dróżką.

Innymi słowy trzeba dojechać do końca Zwierzynia i skręcić na most na Sanie, droga sama zaprowadzi nas na miejsce. W czasie tamtej wyprawy miałem szczęście i spotkałem tam przy grocie modlącego się człowieka, był nim Stanisław Łukacz, pomysłodawca i budowniczy groty oraz drogi krzyżowej. Jak powiedział mi Łukacz projekt budowy i jej miejsce przekazała mu Matka Boska. A oto dosłowna relacja budowniczego groty i drogi krzyżowej:

- Bardzo mało ludzi przychodziło tam do pomocy, dlatego też bardzo dużo sam robiłem. Dużo czasu poświęcałem budowie, no i tak pół groty wybudowałem w pierwszym roku. Także brat zrobił krzyż, ten co tam jest. No i było poświęcenie krzyża. W drugim roku, nie powiem, dużo ludzi tam szło. Zrobiliśmy listę. I numer w numer ludzie szli do roboty, do pomocy.
Podczas budowy groty, w drugim roku, miałem iść akurat wymieszać beton pod figurę, zony nie było więc syn poprosił, żebym mu zrobił śniadanie. Zapaliłem gaz, wziąłem naczynie, dałem tłuszcz. Z tego tłuszczu zrobiła mi się hostia, wielkości takiej jak ksiądz podnosi. Z reszty tłuszczu zrobił się krzyż. To było przez pięć minut. Po pięciu minutach wszystko się rozlazło i zatarł ślad. To już wiedziałem, że mam polecenie na tamtą grotę. Tak że musiałem ją skończyć. Dopiero po wybudowaniu groty, woda ze źródełka dostała cudownych właściwości. Bardzo dużo ludzi tu przyjeżdżało, nawet pewien Włoch, który leczył się przez 30 lat u różnych lekarzy na egzemę. Dopiero ta woda mu pomogła. Po roku przyjechał i pokazywał ciało, te blizny, to wszystko mu zeszło.
Niczym skończyłem grotę, była mi przedstawiona stacja, droga krzyżowa, w najdrobniejszych szczegółach. Matka Boska tłumaczyła mi gdzie postawić stacje, jak ma wyglądać droga krzyżowa, a nawet jak mają być ułożone kamienie. Mówiła, że ludzie będą przeciw, żeby nie zwracać uwagi, żeby koniecznie te krzyże pobudować. Ja jestem zawodu wszelkiego. Jestem samoukiem i wykonuję wszelkie prace zawodowe i mechaniczne. Matka Boska ukazała mi się w 1999 roku, w sierpniu, a dokładnie 10 sierpnia. Powiedziała mi bym jak najszybciej drogę pobudował, bo jeżeli się tak nie stanie to będą huragany, trąba powietrzna. Ona mi się nie pokazała, ale ukazała. Parę minut była i koniec. Tak więc dostałem odgórne polecenie i to polecenie na pewno zostanie wykonane.

- Tyle przekazał mi Stanisław Łukacz, dzisiaj już nieżyjący. Polecenie wykonał mimo chłodnej postawy kościoła i różnych ludzkich opinii. Dziś miejsce to odwiedzają dziesiątki ludzi, odprawiane są msze polowe, a grota i droga krzyżowa ciągle ulepszana i doskonalona.

Powiększ

Miejsce to znane już było wcześnie z tej racji, że w trakcie kopania studni przy źródełku znaleziono tajemniczy, krzyż procesyjny obity miedzianą, pozłacana blachą. Od 1922 roku krzyż ten znajduje się w Muzeum Diecezjalnym w Przemyślu, gdyż jak się okazało jest to niezwykle cenny zabytek wykonany w XIII wieku we francuskim Limoges.

Jeśli już jesteśmy w tym miejscu to wracając tuż za mostem na Sanie skręćmy w lewo. Jadąc dość dobrą droga dotrzemy do elektrowni w Myczkowcach.

Powiększ

Nie mylmy jej z zaporą w Myczkowcach. W tej konstrukcji wykorzystano to iż San zatacza w Myczkowcach i Zwierzyniu łuk, a odległość między zaporą, a elektrownią wynosi zaledwie 300 m, zaś różnica poziomów 7 m. Tak więc spiętrzony w Myczkowcach San samoczynnie płynie wydrążoną w gorze sztolnią do elektrowni i uruchamia turbiny dające około 10 MW energii. Z dumą muszę powiedzieć iż mając 4 lata w trakcie wycieczki w Bieszczady wjechaliśmy do nieczynnej jeszcze wtedy sztolni samochodem. Sztolnia ma 4,5 m średnicy.

Z elektrowni wracamy do Zwierzynia choć warto dodać, że tuż za elektrownią San płynie wolnym nurtem, w porywach ma około metra głębokości, więc jest to idealne miejsce do plażowania i kąpieli.

Powiększ

Zalew w Myczkowcach powstał pod koniec lat pięćdziesiątych, od pewnego czasu można go zwiedzać i praktycznie zajrzeć w każde miejsce. Nie jest to budowla ogromna jak zapora w Solinie, ale robi wrażenie.

Powiększ

Powrót z Myczkowiec to dwie możliwości. Przez Myczkowce do Uherzec. W tym wypadku można obejrzeć ścianę skalną długości 600 m i wysokości 60m.

Powiększ

U jej podnóża kręcono jedna ze scen z filmu „Wilcze echa". Niżej ośrodek Caritas, a w nim Park Miniatur czyli modele bieszczadzkich cerkwi. Jest tutaj także ośrodek jeździecki. Jadąc z Myczkowiec w stronę Bóbrki mamy okazję obejrzeć cały zalew myczkowiecki. W Bóbrce można wspiąć się na szczyt dawnego kamieniołomu, skąd roztacza się piękny widok na zalew soliński. W tym kamieniołomie kręcono z kolei film „Enduro boyz.

Udostępnij na Facebooku

Komentarze  

#1 Elka 2017-05-16 15:20
Byłam we wszystkich tych miejscach :) Woda ze źródełka jest rzeczywiście bardzo smaczna. Jeśli będziecie w okolicy, musicie to miejsce odwiedzić.
Cytuj

Facebook Likebox Slider



 Strona główna
 Artykuły
Kontakt


 Reklama w serwisie

© 2003-2018 NASZE POŁONINY - Bieszczadzkie Czasopismo Regionalne
Wszelkie prawa zastrzeżone

Wydawca: "NASZE POŁONINY" - Wiesław Stebnicki

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze umieszczone przez Użytkowników na stronie www.naszepołoniny.pl

stat4u