Marian, za szybko, za wcześnie

Drukuj
Dodano: sobota, 15 kwiecień 2023

Powiększ

Mariana Mazurkiewicza poznałem pod koniec lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Był szefem ustrzyckiej młodzieżówki spod szyldu ZSMP. Wciągnął mnie- startującego w zawodzie budowlańca- do pracy w tej organizacji. Nie na długo, bo politycznie trochę się rozminęliśmy, on został przy swoim a ja zostałem szefem Solidarności w ustrzyckim PBK. Nie znaczy to, że nas to też prywatnie poróżniło.

Później Marian pracował jako szef zakładów graficznych w Przemyślu. Po okresie transformacji ustrojowej Marian pracował w podwarszawskiej firmie przez kilka lat. Potem wrócił do Ustrzyk. Spotykaliśmy się dość często. Obaj poświęcaliśmy sporo czasu na pracę dziennikarską. Marian zaczął współpracować ze mną przy wydawaniu i redagowaniu „Naszych Połonin". Po jakimś czasie przeszedł do „Gazety Bieszczadzkiej", by ponownie wrócić do „Połonin". Był w Połoninach praktycznie do końca ich wydawania. Ostatnio współpracował z Telewizją Bieszczady Adama Łukaszyka. Dziennikarstwo miał we krwi. Był w tym niezmordowany. Pamiętam, że gdy powiedziałem mu o zamknięciu wydawania „Naszych Połonin" złożył mi propozycję odkupienia tytułu. Ostatni raz dzwoniłem do niego jakiś miesiąc temu. Był w szpitalu w Brzozowie. Patrzył w przyszłość z optymizmem. Nie zapomnę nigdy jego słów w czasie tej rozmowy- Wiesiek, trzeba trzymać się życia mimo wszystko, bo jest piękne. Wiadomość o jego śmierci zwaliła mnie z nóg. Wcześniej Andrzej Kotowicz, Adam Leń teraz Marian. Jakieś fatum.

Ciężko mi o tym myśleć i nie wiem jak się pozbieram.

Udostępnij na Facebooku