Wesołe jest życie chorego

Drukuj
Dodano: poniedziałek, 01 maj 2023

Moim zdaniem
Wiesław Stebnicki

Wiesław StebnickiPierwszy raz odwiedziłem poradnię specjalistyczną przy ustrzyckim szpitalu gdzieś na początku nowego tysiąclecia. Owszem bywałem tam czasem ale raczej w laboratorium analitycznym. Ta pierwsza wizyta zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Poradnie znajdowały się na drugim piętrze więc wszyscy odwiedzający je musieli pokonać blisko setkę schodów. Pal licho tych młodszych, lżej chorych oni jakoś dawali sobie radę. Podziwem zaś napawało pokonywanie tych schodów przez pacjentów z rękami, a już szczególnie z nogami w gipsie.

Wczepiali się biedni w przyschodową barierkę i kroczek po kroczku pięli się w górę. Po tamtej wizycie napisałem tekst pt. "Schody do nieba". Później, krótko byłem nawet członkiem Rady Społecznej SP ZOZ. Krótko bo tylko do chwili gdy Pani starosta i ówczesny szef szpitala okłamali nas w sprawie zwolnień pracowników. Reszta rady pozostała, widać im kłamstwo nie przeszkadzało. Po dziś dzień jeden z bohaterów tamtych wydarzeń nie raczy mnie przyjąć nawet na prywatnej wizycie. Jakiś czas po tym w budynku mieszczącym poradnie specjalistyczne, laboratorium analityczne i na najwyższym piętrze całe szefostwo szpitala zamontowano windę. Golgota chorych znalazła swój finał.

Ostatnio miałem problemy z dłonią. Mój lekarz rodzinny dał mi skierowanie do poradni neurologicznej. Problemy z ręką zaczęły się z początkiem lutego, a do specjalisty zarejestrowano mnie na marzec. Nie mam pretensji do nikogo znam stan polskiej a tym samym bieszczadzkiej służby zdrowia. Problem w tym, że po dwóch tygodniach ręka była sprawna, słowem jak nowa. Wizyty jednak- by nie podpaść swojemu lekarzowi rodzinnemu- nie odwołałem. No i w końcu rankiem zjawiłem się w poradni. Korytarz przebrnąłem z wielkim trudem tak było ciasno. Byłem o ósmej, a na korytarzu nie było gdzie wbić palca. Nieliczni szczęśliwcy zdobyli miejsca siedzące, reszta stała. Najbardziej przykre w tym wszystkim było to, że stali też ludzie starzy, o kulach, a czekało wszystkich kilkugodzinne czekanie.

Od czasu do czasu przez korytarz z poradni do pokoju zabiegowego lekarz przeprowadzał osoby z uszkodzeniami kończyn, opatrunkami. Telewizyjni ministerialni propagandziści pieprzą nam o sterylności, czystości, higienie, a jak to zrobić w takim miejscu jak na korytarzu przed poradniami specjalistycznym w Ustrzykach.

Przyznam się, że nabrałem szacunku dla lekarzy i pielęgniarek za to, że jakoś sobie radzą w tych warunkach. Okazało się też jak mało jestem przewidujący. Wydawało mi się, że skoro moja poradnia jest czynna od 9,00 to przychodząc na 8,00 przechytrzę wszystkich i będę pierwszy przy drzwiach. Jak się okazało byłem jedenasty. Po rutynowej przepytance kto jest ostatni, poprosiłem właśnie tą ostatnią osobę o to, że ja na razie wyjdę załatwić coś innego i za jakiś czas wrócę.

Okazało się, że brakło mi dwóch lekarstw postanowiłem więc zaryzykować utratą miejsca w kolejce i pieszo udać się ze szpitala do przychodni na Jana Pawła II. Jest to spory kawałek drogi, a przemnożyć ją trzeba przez dwa. Po drodze spotkałem kolegę tak że jeszcze z pół godziny pogadaliśmy. Dostałem receptę, wpadłem do apteki i spokojnym krokiem wróciłem do poradni. Byłem pełen obaw, że ominie mnie kolejka, a tu po powrocie trafiłem w dziesiątkę, kolejnym do wejścia byłem ja.
Po co to piszę. Ano po to by dać pod rozwagę panią z rejestracji czy nie dało by się jakoś ustalać- przynajmniej w przybliżeniu- godziny wizyty. Mam jednak świadomość, że gdy rejestruje się kogoś z ponad miesięcznym terminem, trudno jest ustalić dzień, a co dopiero godzinę. Ja spędziłem czas oczekiwania na spacerze, rozmowie z kolegą, a ci biedni którzy przyszli tuż po mnie męczyli się na tym zapchanym ludźmi korytarzu kilka godzin.

Człowiek młody nie potrafi może tego zrozumieć. Niestety w pewnym wieku wizyta u lekarza specjalisty to tak jak codzienny pokarm- pozwala żyć. Obecne władze wyśmiewają czasy dawno minione, a w tym tzw. gospodarkę planową. A co mamy teraz, kasa poszufladkowana do bólu. Rosną fontanny w każdej gminie, betonuje się parki, tworzy pałace jak choćby w ZUS, rozbudowuje urzędy, tworzy muzea, a biedni starzy ludzie koczują godzinami na brudnych, ciasnych, pełnych zaduchu korytarza.

Władza wie, że się nie zbuntują, bo alternatywa jest pogorszenie stanu zdrowia lub nawet śmierć. Złotouści politycy robią z nas wała, sypiąc tysiącami obietnic przed wyborami, a w chwilę po mają to wszystko w przysłowiowej d... My zaś zamiast ich rozliczyć z obietnic traktujemy wybory jak mecz. Ważne, żeby wygrali nasi. Ważny poseł z Przemyśla przelatał w czasie poprzedniej kadencji z Warszawy do Przemyśla- via Rzeszów- ponad 430 milionów. Za te pieniądze można by poprawić warunki pacjentów w okoły 100 takich przychodni jak w Ustrzykach.

Nauczycielka oddelegowana do rady nadzorczej Orlenu z pomocą męża posła rocznie inkasuje 700 tysięcy zł. Ja nie tęsknię za minionymi czasami, ale pamiętam swoje pierwsze pobory jako kierownika budowy dokładnie. Mój szef, dyrektor całej firmy zarabiał trzy razy więcej. Dziś te proporcje to od 10 do 30 razy więcej. Pamiętajmy o tym w tym roku wyborczym, by tuż po nich w Sejmie znów nie pojawiły się te same zadowolone, pyzate i głupawe gęby. Pisząc zaś o problemach chorych starszych ludzi zamiast „Schodów do nieba" zatytułuję go „Następny do raju".

Wiesław Stebnicki

Udostępnij na Facebooku