Kochajmy zwierzęta?

Drukuj
Dodano: sobota, 27 maj 2023

Powiększ

Dziesiątki fundacji, stowarzyszeń, wszystkie stacje telewizyjne, prasa przekonują nas nieustannie o tym by kochać zwierzęta, opiekować się nimi, nie czynić im krzywdy. Moim zdaniem zupełnie bez sensu bo kto je lubi, kocha będzie to robił i bez tej medialnej papki. Kto nie ma do zwierząt szacunku tego zaś nie przekona żadna medialna wykładnia. W mediach pro-zwierzęce informacje nasilają się szczególnie przed świętami w postaci nieustających apeli o to by brać bezdomne zwierzęta ze schronisk. Od pewnego czasu także państwo wyszło zwierzakom naprzeciw zaostrzając prawo wymierzone w tych, którzy zwierzęta krzywdzą, znęcają się nad nimi, porzucają w lasach, na odludziu. Grożą za to dość wysokie wyroki i słusznie wszak już pismo święta określa zwierzęta jako naszych braci mniejszych.

Ostatnio miałem okazję porozmawiać z dwoma osobami kochającymi zwierzęta, z osobami które przygarnęły bezdomne pieski ze schroniska. Oboje z żoną też opiekujemy się suczką, którą żona jeżdżąc do pracy na granicy znalazła w przydrożnym rowie oraz kotkiem przygarniętym od kogoś z sąsiedniej wsi. Nie muszę tutaj pisać jak wiele radości potrafią dać człowiekowi takie zwierzaki. Suczka nauczona do kilkukrotnych spacerów wraz ze mną nie wyjdzie na pole sama, tylko w moim towarzystwie. Zrozumiałem jednak, że prawdopodobnie więcej na tych spacerach zyskuje ja sam inż ona. Kocur, jak to kocur, chodzi swoimi drogami jednak samo spojrzenie na to jak po nocnych wędrówkach odsypia je w dzień łagodzi nerwy i stres jak mało które lekarstwo.

Wszystko jest dobrze gdy zwierzaki nie chorują. Jednak gdy pojawi się jakikolwiek problem zdrowotny u zwierzaków to prócz stresu z tym związanego zaczynają się pojawiać problemy finansowe. Ostatnio problemy zdrowotne miał nasz kocur. Wymiotował, nie chciał jeść, logiczną koleją rzeczy żona wybrała się do weterynarza. Kolejność logiczna, kwoty zaś jakie tam padły za dwie kroplówki oraz antybiotyk już troszeczkę były mniej logiczne. To trzydniowe leczenie kota kosztowało nas nieco ponad sześćset zł. Pal licho, stać mnie i nie było dyskusji, kota trzeba leczyć. Jak wspomniałem rozmawiałem też z dwoma osobami z adoptowanymi ze schroniska pieskami. Im też psy się rozchorowały. Jedną z tych osób psia kuracja kosztowała tysiąc sto zł, drugą coś nieco ponad osiemset zł. Jak raz ich też było na to stać.

Zadaje jednak sobie pytanie co ma zrobić emerytka, emeryt gdy zachoruje ich zwierzak, który często jest ich jedynym w domu przyjacielem. Co ma zrobić taka osoba, gdy dostaje niespełna dwa tysiące emerytury miesięcznie, a musi opłacić mieszkanie, media no i też musi coś zjeść.

Oczywiście zwierzak też wymaga karmienia. No i znów pojawia się problem. Kilogram suchej karmy kosztuje więcej niż kilogram schabu, żółtego sera, czy przyzwoitych wędlin. Jeszcze więcej trzeba wydać na jedzenie dla zwierząt w puszkach. Jak obliczyliśmy z żoną miesięczne karmienie suczki i kocura kosztuje nas około osiemset zł. Coś tu jest nie na rzeczy. Gdy ja wybieram się prywatnie do lekarza kosztuje mnie to sto- sto pięćdziesiąt zł, plus jakieś antybiotyki, szczepionki, czyli razem około trzystu zł. Gdy sprawa jest poważniejsza dostaje skierowanie do szpitala gdzie leczą mnie za darmo. Oczywiście gdy nie stać mnie na leczenie prywatne mogę odczekać swoje w kolejce do poradni specjalistycznej. Natomiast leczenie zwierzaka to kwota przynajmniej trzykrotnie wyższa i rzecz jasna nie ma żadnej gwarancji, że kuracja zwierzakowi pomoże. Może to zabrzmi makabrycznie, ale gdy człowieka nie da się uleczyć umiera, a państwo wypłaca rodzinie zasiłek pogrzebowy. Gdy okazuje się, że leczenie zwierzaka, które pochłonęło spore sumy nie daje jednak nadziei na wyleczenie można zwierzaka uśpić, ale to kolejne dwieście trzysta złotych kosztów. Ja rozumiem, że zwierzęta nie mogą liczyć na refundowane recepty, na wizyty u weterynarza rodzinnego, ale pora nad tym pomyśleć. Co ma zrobić osoba której nie było stać na kastrację, sterylizację zwierzaka, a dorobiła się kilkoro potomstwa i co gorsza nie znalazła chętnych do przygarnięcia choćby części tych zwierzaków. Z jednej strony brak prawidłowej opieki nad nimi grozi więzieniem, z drugiej karmienie ich i ewentualne leczenie to kwoty dla większości ludzi niewyobrażalnie wysokie.

Pora na to by mędrcy z fundacji i stowarzyszeń, rządowi rzecznicy od spraw zwierząt, urzędnicy odpowiednich ministerstw zastanowili się nad tym problemem, miast wymyślać tylko sposób karania. Wydaje mi się, że po pierwsze powinny się znaleźć w rządowej kasie pieniądze na darmową sterylizację i kastrację kotów, psów. To chyba najbardziej humanitarny sposób ograniczania niekontrolowanej populacji tych zwierząt Po drugie ktoś musi się też przyjrzeć cenom lekarstw dla zwierzaków. Powinno się też ustalić jakieś minima cenowe za działania weterynarzy, bo przecież kwota stu pięćdziesięciu zł za minutowe USG brzucha to moim zdaniem sporo. Przyszła chyba pora by ktoś o tym pomyślał, bo gdy nic się nie zmieni to miłość do zwierząt zabije prozaiczny brak pieniędzy. Jeśli tego się nie zrobi to w dalszym ciągu będzie się spotykać z „barbarzyństwem" ludzi w stosunku do zwierząt, które ja nazywam w większości przypadków bezradnością. Na barbarzyństwo stać tylko niektórych posłów, którzy np. ciągają uwiązanego psa za samochodem.

Wiesław Stebnicki

Udostępnij na Facebooku