ZeZem
Andrzej Kotowicz
Jest takie stare porzekadło – „trzy razy pomyśl – niż raz zrobisz". Niby jasne i logiczne, a jednak nie wszyscy o tej zasadzie chcą pamiętać.
Niedawno zakończyła się I edycja Budżetu Obywatelskiego w Ustrzykach Dolnych. Nie jest to jakaś nowatorska inicjatywa, wymyślona przez ustrzyckie władze. Już od kilku lat takie fundusze tworzone są w dużych aglomeracjach miejskich. I choć przeznaczone przez samorządy na ten cel pieniądze są tam niewspółmiernie większe, to i tak z ich rozdziałem jest niemało kłopotów. Z założenia ma on /budżet / służyć jak największej grupie społecznej – środowisku. Nie ma z tym problemu, kiedy jest on duży i można nim obdzielić kilkanaście czy kilkadziesiąt projektów. Gorzej jest gdy kwota ta, tak jak w ustrzyckim przypadku ma wartość średniej klasy nowego samochodu. Ogłoszenie konkursu w takiej sytuacji staje się ryzykowane i niejednokrotnie zaprzeczeniem samej idei.
Tak więc jeśli Budżet Obywatelski ma być inspiratorem ludzkich działań, ma stwarzać przynajmniej namiastkę tego co nazywamy inicjatywą ludzką, to swoją wielkością przynajmniej w części powinien te aspiracje zabezpieczać. W tym wypadku tak się nie stało. Już słychać głosy, że miasto sobie przyznało te pieniądze, że szkoła to jedna z jednostek budżetowych gminy. To tak jakby urząd z pieniędzy przeznaczonych na Budżet Obywatelski zagospodarował sobie teren wokół własnej szkoły. Takie poczucie krzywdy „przegranych" wydaje się być przynajmniej w części uzasadnione. Jeżeli miernikiem przyjęcia wniosku do realizacji ma być tylko ilość oddanych na niego głosów – to jak mówią mieszkańcy Równi, Hoszowa czy Łobozewa – nigdy nie będą w stanie swojego projektu przeforsować.
Rzeczą jasną jest, że wszystkie 33 wnioski zgłoszone do budżetu to swoisty koncert życzeń. Ma to jednak w kontekście zaktywizowania środowisk drugorzędne znaczenie. W tym wypadku samorząd i władze miasta powinny się cieszyć, że poszczególnym środowiskom nie jest obojętne w jakich warunkach i otoczeniu żyją. Jest to niewątpliwy bonus całej tej operacji. Wydaje się być logicznym, że przyszłoroczna edycja tego budżetu, jeżeli oczywiście do nie dojdzie, musi być bardziej przemyślana i oparta o bardziej racjonalne przesłanki.
Rzeczą łatwą jest wyzwolić u ludzi energię, pobudzić aspiracje. Gorzej i znacznie trudniej jest ich z apatii społecznej wyciągnąć i ponownie pobudzić do działania.