[1/168] Społeczne datki go nie reanimują

Drukuj
Dodano: niedziela, 06 marzec 2016

ZeZem
Andrzej Kotowicz

Dla nikogo chyba nie było zaskoczeniem, że do niedawna będąca jeszcze wiceburmistrzem Ewa Sudoł została pełniącym obowiązki dyrektora ustrzyckiego szpitala. Dla nikogo też nie było tajemnicą, że pomiędzy panią wiceburmistrz a burmistrzem nie było tej przysłowiowej chemii.

Andrzej KotowiczPomimo zapewnień jednej i drugiej strony o idealnie układającej się współpracy wtajemniczeni mieli na ten temat całkiem inne, wyrobione zdanie. Można było usłyszeć opinie, że wiceburmistrz wręcz fatalnie czuła się w obecności, jak to określano mało doświadczonego szefa, a jej stanowisko było marginalizowane. Niestety już teraz się nie dowiemy czy pałali do siebie sympatią, antypatią, czy też może szorstką, chłodną przyjaźnią. Ich drogi zawodowe się rozeszły i jest mała szansa, że kiedykolwiek się zejdą. Ale to jest najmniejszy problem, który mieszkańców, obywateli i w końcu wyborców mógł dotknąć.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że po raz kolejny tych ostatnich zrobiono w przysłowiowe „bambuko", organizując niespotykaną do tej pory w mieście woltę kadrową, pomiędzy starostwem a miastem. Teraz obie strony są zadowolone bo mogą kisić się we własnych sosach. Starosta ma spolegliwego zastępcę, burmistrz zastępczynię ze swojego komitetu.
Wszyscy się cieszą łącznie z Ewą Sudoł, która po raz kolejny będzie się sprawdzać na nowym stanowisku. Co prawda jak sięgnę pamięcią do sprawdzanie na poprzednich nie zawsze dobrze się kończyło ale w końcu być może limit pecha – bo o nim tutaj mówię – się wyczerpał i tym razem będzie tylko z górki.
Co prawda czeka ją jeszcze konkurs, który trzeba wygrać a kontrkandydatka, która ma wystartować to silny i przede wszystkim kompetentny zawodnik, to nikt nie wyobraża sobie tego, żeby Pani Ewa mogła polec. Konkurs to konkurs. Wygrywa ten kto ma wygrać i basta. Wara od komentowania jego przebiegu i wyniku.
Zresztą Ewa Sudoł już zachowuje się jak prawdziwy z krwi i kości dyrektor. Przymierza się, poznaje, analizuje i konkluduje – „ustrzycki szpital jest na skraju przepaści".
Pani dyrektor nie tak dramatycznie. O tym, że ta placówka służby zdrowia ledwie zipie wszyscy wiedzą od kilkunastu a może i więcej lat. Pisałem o tym ja i pisali inni. Jakoś wtedy pani i innym nie zaczynało palić się w głowie czerwone światło sygnalizujące, że coś jest nie tak. Ciągła karuzela na stanowisku raz menadżera, raz dyrektora szpitala powodowała, że nikt tak naprawdę do tej placówki się nie przywiązywał w sferze mentalnej.
Skutki mamy takie jakie mamy. Jak sięgam pamięcią zadłużenie tego szpitala zawsze wahało się w granicach od 6 – 8 mln zł. Składało się ono z rożnych składników, ale tak to się właśnie kształtowało. Nie ma teraz potrzeby rwania szat. Mleko się wylało i nic tego już nie zmieni. Żenujące w tym miejscu stają się apele o publiczną zrzutkę na szpital. Szukanie sponsora do reanimacji pacjenta w stanie agonalnym też niewiele da. Niestety nie wygląda to najlepiej. Również z pewnym zdziwieniem można się odnieść do delikatnie mówiąc dziwnych decyzji Starostwa. Nikt rozsądny nie odwoływałby dotychczasowego dyrektora z trzymiesięcznym okresem wypowiedzenia, najprawdopodobniej bez obowiązku świadczenia pracy i powoływał nowego tylko po to, żeby za trzy miesiące ogłosić konkurs na to stanowisko. W takiej sytuacji nie ma się co dziwić, że w ciągu roku dług wzrósł o ponad milion złotych.
To absurd połączony z brakiem rozsądku i gospodarności.
Hipotetycznie zakładając, że Ewa Sudoł nie wygrywa konkursu i za trzy miesiące przychodzi nowy dyrektor, który ma inny punkt widzenia na poprawę sytuacji szpitala i będzie chciał wdrożyć swój program a nie poprzedniczki to cała jej trzymiesięczna praca pójdzie do kosza. Jeżeli Starostwo stać na takie szastanie publicznymi pieniędzmi to życzę powodzenia.
Na koniec tylko jedna prośba, nie sięgajcie do ludzkich kieszeni. One są już i tak wydrenowane do maksimum możliwości.

Udostępnij na Facebooku