[3/170] Filmowe Bieszczady - ciąg dalszy

Drukuj
Dodano: piątek, 13 maj 2016

Jak pisałem w poprzednim odcinku wśród filmów kręconych w Bieszczadach lub mówiących o Bieszczadach były dzieła znakomite, dobre i takie o których pora natychmiast zapomnieć po obejrzeniu lub nawet nie marnować czasu na oglądanie. Wśród dzieł wybitnych nie można pominąć ekranizacji opowiadania Marka Hłaski „Baza ludzi umarłych". Film Czesława Petelskiego jakiś czas przeleżał na filmowej półce, bowiem burzył on świat socrealizmu w polskiej kulturze.

Na szczęście dziś można go oglądać na niektórych kanałach filmowych. Niewątpliwie wybitnym filmem był też obraz „Chudy i inni" w reżyserii Henryka Kluby. Film ten zrealizowany w Solinie, to prawdziwy obraz Polski lat sześćdziesiątych. Warto jeszcze wspomnieć o ekranizacji powieści Jana Gerharda „Łuny w Bieszczadach", pod tytułem „Ogniomistrz Kaleń" oraz drugim obrazie dotyczącym walk z bandami UPA „Zerwany most". Nieco inny charakter miał film „Wilcze echa" również mówiący o tym tragicznym okresie. „Wilcze echa" to taki polski western, znakomicie zrobiony. Niestety były też filmy dużo gorsze lub totalnie złe.

Filmowe porażki

Jerzy Janicki napisał scenariusz do muzycznego filmu „Milion za Laurę". Treścią filmu jest poszukiwanie cennej gitary zwanej Laurą. Drogi poszukiwań prowadzą w Bieszczady. Film nie należy do dzieł wybitnych jednak w pamięci utkwić może kilka piosenek z tego filmu śpiewanych przez arcypopularny w latach siedemdziesiątych folkowy zespół „No to co", zespoły „Pro- contra", „Quorum", Annę Jantar, Kazimierza Grześkowiaka, Tadeusza Chyłę. W filmie zagrali Ryszard Baer, Tadeusz Ross, Kazimierz Rudzki, Jerzy Turek i członkowie wymienionych zespołów. Niestety mimo iż akcja filmu toczyła się w Bieszczadach, dla twórców dzieła były one widać mało filmowe bo zdjęcia nakręcili w Beskidzie Żywieckim.
Artystyczną porażką jest też pierwszy polski western „Ranczo Teksas". Film kręcony w Tworylnem ma jednak swoje reperkusje po dziś dzień. Otóż stworzył legendę bieszczadzkich kowbojów. Stał się zaczynem wieloletniej przyjaźni Bogusza Bilewskiego -popularnego Kwicoła z Janosika- grającego w tym filmie z z Henrykiem Viktorinim jednym z pierwszych bieszczadzkich kowboji. W filmie zagrali jeszcze Teresa Iżewska, Wiesław Gołas.

Piosenka Jerzego Michotka - „Hej Bieszczady" z takim tekstem:

Hej Bieszczady, Hej Bieszczady
Na Bieszczady nie ma rady
Chciało by się pokowboić
A tu trzeba krowy doić.

- po dziś dzień jest śpiewana przy bieszczadzkich ogniskach.

Jednym z ostatnich pełnometrażowych filmów kręconych w Bieszczadach, między innymi w Cisnej, Czarnej, Solinie, Bóbrce był nakręcony w 1999 roku „Enduro bojz". Plenery jak zwykle piękne, jak choćby zdjęcia w byłym kamieniołomie w Bóbrce, ale o treści raczej warto zapomnieć. Zresztą nawet w dobie nieustających powtórek tego filmu trudno się dopatrzeć, bo to taki współczesny „półkownik" nie ze względu na wrogie treści, ale za totalną miałkość tematu. Film ten to niby kryminał, niby film drogi, a wyszło jak wyszło. Gwoli ścisłości przypomnę nazwiska kilku autorów, którzy w nim zagrali, choć oni zapewne sami o tej roli chcieli by zapomnieć. Byli to Andrzej Andrzejewski, Jan Wieczorkowski, Adam Ferency, Krzysztof Pieczyński, Borys Szyc, Paweł Wilczak, Przemysław Sadowski, Agnieszka Dygant, tak więc śmietanka polskiego aktorstwa. Jak widać nie zawsze i nie każdemu da się wyczuć gdzie rodzi się kicz.

Lipki z Chmiela

Ten film chciałem omówić w osobnym rozdziale, tej wyliczanki, bo jest tego warty. Mowa tutaj o superprodukcji lat sześćdziesiątych, czyli o pierwszej ekranizacji Sienkiewiczowskiej trylogii, czyli o „Panu Wołodyjowskim". Jerzy Hoffman zaczął – ze względu na cenzurę- kręcić trylogię od trzeciej części, bo ta była politycznie najbezpieczniejsza. Nie obrażała „wielkiego brata" ze wschodu i przyjaznej nam Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej jak w „Ogniem i mieczem", nie gloryfikowała kościoła katolickiego i Maryjnej stolicy Częstochowy, jak „Potop". „Pan Wołodyjowski" walczył z przysłowiowym Turkiem jak później Sobieski pod Wiedniem. Turcja była daleko, a zwycięstwa z nimi chwalebne, wśród nielicznych jakie odnosiliśmy, więc można było kręcić.
Wzgórze nad Lutowiskami niżej drogi na Skorodne, stało się stepowym Chreptiowem. Na jego budowę zużyto 600 m3 drzewa. Wielka szkoda, że budowlę dość szybko rozebrano, bo mogła stanowić do dziś jedną z turystycznych atrakcji Lutowisk. Jako dzieciak z podstawówki miałem okazję obejrzeć sobie ten Chreptiów także z tej nie filmowej strony. Otóż cała osada to była atrapa, którą kamery filmowały tylko od frontowej strony. Tak więc grodowa brama, wały obronne, dwór i chałupy w Chreptiowie pięknie wyglądały tylko z frontu. Reszta to jedynie fasada podpierana drewnianymi słupami, zaś rów z wodą otaczający gród straż napełniała wodą jedynie na czas kręcenia scen plenerowych.
Płonący Raszków to Chmiel, dziś ludna jak na Bieszczady wieś, w czasie kręcenia filmu prawie nie zamieszkała. O tej produkcji można się sporo dowiedzieć z książki Barbary Wachowicz „Filmowe przygody małego rycerza". Ciekawostką jest też to, że większość aktorów i ekipy telewizyjnej mieszkała w prywatnych domach mieszkańców Lutowisk, bo przecież nie było tam w tym czasie żadnego hotelu. Aktorzy tego filmu i ekipa filmowa wolny czas wypełniali gra w piłkę nożną. Drużyna filmowa rozegrała wielki mecz na ustrzyckim stadionie z reprezentacją miejscowych zakładów pracy. Niestety wyniku już nie pamiętam, pamiętam tylko , że stadion był pełen kibiców jak mało kiedy.
W tej jednej z największych w tamtych czasach polskich produkcji filmowych zagrali między innymi Tadeusz Łomnicki, Magdalena Zawadzka, Daniel Olbrychski, Irena Karel, Marek Perepeczko, Władysław Hańcza, Mieczysław Pawlikowski i wielu, wielu innych najznakomitszych aktorów polskich.

Bieszczady znów modne wśród filmowców

Wojciech Smarzowski to wybitny reżyser urodzony w podkrośnieńskiej Korczynie. Nie dziw więc, że akcje swoich dwóch najważniejszych filmów umiejscowił w Bieszczadach. Pierwszy z tych filmów to „Wesele". Film o ślubie córki bogatego i bezwzględnego ogrodnika z Komańczy z chłopakiem, który ma zastąpić ukochanego dziewczyny w zamian z kupno najnowszego sportowego modela Audi. Film w sposób jednoznaczny opisuje prymitywne dochodzenie do sukcesu, tutaj na prowincji w okresie transformacji ustrojowej. Nie mniej jednak zostawia pewną lukę dla głównej bohaterki umożliwiającą jej ucieczkę z tego budzącego grozę świata. W filmie zagrała cała polska filmowa śmietanka Marian Dziędziel, Tamara Arciuch, Iwona Bielska, Bartłomiej Topa, Maciej Stuhr, Tomasz Sapryk, Jerzy Rogalski, Arkadiusz Jakubik, Lech Dyblik. Muzykę do „Wesela" napisał Tymon Tymański i zagrał też rolę frontmana weselnej orkiestry.
Aktorzy których wymieniłem to ulubieni aktorzy Smarzowskiego bo wystąpili również w większości w kolejnym filmie „Dom zły". Akcja tego filmu toczy się również w Bieszczadach. Bohaterem jest weterynarz, który po śmierci żony przeprowadza się ze szczecińskiego w okolice Lutowisk. Po przyjeździe w Bieszczady idzie w stronę miejscowości w której ma podjąć pracę. Nadchodząca noc zatrzymuje go jednak w pierwszym napotkanym domu. Ta noc jest brzemienna w skutki, zaprowadza go do więzienia. Okazuje się bowiem, że gospodarz domu zabija swojego syna, żonę, a w końcu sam się wiesza, zaś niedoszły bieszczadzki weterynarz podejrzany jest o sprawstwo tych czynów. Policja i prokurator prowadzący śledztwo – w stanie wojennym zresztą- chcą wrobić w to agronoma, który kiedyś przypadkiem został sfotografowany w trakcie strajku w Radomiu. Film ponury jak większość dzieł Smarzowskiego. Genialna rolę zagrał w tym filmie Arkadiusz Jakubik, ponadto w filmie wystąpili Marian Dziędziel, Kinga Preis, Bartłomiej Topa, Lech Dyblik, Robert Więckiewicz, Eryk Lubos, Bartosz Żukowski.

Francja elegancja

Jak się okazuje bieszczadzkie plenery okazały się atrakcyjniejsze od kanadyjskich dla francuskich producentów filmu „Wielkie zimno". Film powstanie na podstawie książki „Edmond Ganglion i syn" Joëla Egloffa, przetłumaczonej na kilkanaście języków. Zagrają w nim znani i lubiani francuscy aktorzy.
Jean-Pierre Bacri - to bardzo popularny, lubiany we Francji aktor. W Polsce znany z komedii Agnès Jaoui, jak: „Gusta i guściki", „Popatrz na mnie", „Opowieść w deszczu" i „Książę nie z tej bajki". To wielokrotny laureat Cezara. Nagrodzony także na festiwalu w Cannes. Olivier Gourmet - belgijski aktor, znany z filmów Jean-Pierre'a i Luca Dardenne'ów. Dwukrotnie zdobył nagrodę za najlepszą rolę męską w Cannes, za role w filmach „Rosetta" i „Syn". Arthur Dupond - młody aktor - nadzieja francuskiego kina. Ma na koncie ponad 30 ról w filmach pełnometrażowych. W 2011 r. był nominowany do Cezara za odkrycie roku w filmie „Bus Palladium". Film opowiada o perypetiach właściciela zakładu pogrzebowego.

Kolejny najnowszy film kręcony w Bieszczadach i opowiadający o nich to film „Na granicy".

Powiększ

Inspirowana prawdziwymi wydarzeniami historia ojca i dwóch synów, którzy przyjeżdżają w Bieszczady, aby ułożyć sobie relacje po niedawnej rodzinnej tragedii. Tajemniczy nieznajomy, pojawiający się w odciętej od cywilizacji górskiej bazie, wciąga bohaterów w mroczny i niebezpieczny świat przestępczego pogranicza. Aby przetrwać, bracia będą zmuszeni do odrobienia trudnej lekcji dojrzałości.
Film ma znakomitą obsadę Marcin Dorociński, Andrzej Chyra, Andrzej Grabowski, Janusz Chabior, Sewierina Spakowvska.

To jak na razie tyle jeśli chodzi o filmowe Bieszczady. Oczywiście nie wspominałem tutaj o wielu paradokumentalnych serialach toczących się w Bieszczadach. Najnowszy z nich pokazuje od pewnego czasu kanał „National Geographic".

Wiesław Stebnicki

Udostępnij na Facebooku