[5/172] Odpowiadam burmistrzowi

Drukuj
Dodano: niedziela, 14 sierpień 2016

Moim zdaniem
Wiesław Stebnicki

Poprzedni numer „Naszych Połonin" zawierał materiał dotyczący problemów związanych z firmą ZWD Turek zlokalizowaną przy ulicy Działkowej. Chodziło w nim o podwyższenie czynszu za dzierżawę działki przez miasto, jak i problemów związanych z rozładunkiem drzewa i załadunkiem gotowych produktów.

Nie spodziewałem się, że materiał aż tak poruszy burmistrza. Zgodnie z prawem prasowym przysługiwało mu umieszczenie sprostowania odnośnie tego materiału w Połoninach, jednak burmistrz swój stosunek do tekstu wyraził na swoich stronach internetowych. Postanowiłem zamieścić ten tekst w Połoninach, jako że został on upubliczniony, i przysługuje mi prawo polemiki.

Tekst drukuje w całości by uniknąć posadzeń o manipulację.

Rzetelność lokalnej prasy

Cieszy fakt, że na lokalnym rynku pojawiają się gazety, których właścicielem nie jest samorząd. To sprzyja pluralizmowi i rozwojowi demokracji. Jednak dziennikarze jednej z nich zapominają co to jest rzetelność dziennikarska.
Mowa oczywiście o "Naszych Połoninach", której redaktorem naczelnym jest Pan Wiesław Stebnicki. Czytam regularnie lokalną prasę, bo warto wiedzieć co dzieje się w naszym regionie. Tak też jest z Połoninami, jednak co raz częściej dochodzę do wniosku, że to najgorzej wydane 3 zł w życiu.
W aktualnym numerze można przeczytać obfity artykuł o wdzięcznej nazwie "Nie dajmy zamknąć tej firmy". W nim red. Stebnicki pochylił się nad losem firmy ZWD Turek, która rzekomo ma ogromne problemy wynikające z moich działań. Red. Stebnicki pisząc ten artykuł nawet nie pofatygował się, aby zapoznać się ze zdaniem drugiej strony. Tego wymaga dziennikarska rzetelność, aby czytelnik miał prawo poznać zdanie przeciwne i samemu wyciągnąć z niego wnioski. Dlatego poniżej pozwoliłem sobie na krótką refleksję co do tego artykułu.
Faktem jest, że od kilku miesięcy pomiędzy Urzędem Miejskim, firmą ZWD Turek i mieszkańcami ul. Działkowej prowadzona jest korespondencja w temacie właściwego użytkowania dróg gminnych. Staram się być w tym sporze arbitrem, który pozna zdania i opinie obu stron i pogodzi je tak, aby każda z nich była zadowolona. Ze strony mieszkańców otrzymałem liczne potwierdzenia (zdjęcia i filmy), które potwierdzały, że rozładunek drewna przy ZWD Turek jest prowadzony w sposób zagrażający bezpieczeństwu pieszych i użytkowników drogi. Takie filmy i zdjęcia udostępniłbym Panu redaktorowi, gdyby tylko zechciał je obejrzeć. Ustawa o swobodzie działalności gospodarczej w art. 78 ust. 1 stanowi: W razie powzięcia wiadomości o wykonywaniu działalności gospodarczej niezgodnie z przepisami ustawy, a także w razie stwierdzenia: zagrożenia życia lub zdrowia, niebezpieczeństwa powstania szkód majątkowych w znacznych rozmiarach lub naruszenia środowiska w wyniku wykonywania tej działalności, wójt, burmistrz lub prezydent miasta niezwłocznie zawiadamia właściwe organy administracji publicznej. Takie właśnie działania zostały podjęte.
Właściciel firmy ZWD Turek otrzymał zgodę na korzystanie z dróg gminnych pod określonymi warunkami, m.in. takimi jak właściwe oznakowanie pojazdu, zapewnienie przejazdu innym użytkownikom drogi, ale przede wszystkim wykonywania rozładunku zapewniając bezpieczeństwo pieszych. Wszyscy wiemy, że droga koło zakładu ZWD Turek prowadzi do ogródków działkowych i jest często użytkowania przez osoby starsze czy z dziećmi. Zapewnienie bezpieczeństwa to priorytet każdego włodarza gminy!
Również informacja o kosztach dzierżawy działki jest wysoce nierzetelna. Faktem jest, że firma ZWD Turek przez lata opłacała czynsz na podstawie umowy z MPGK w wysokości zdecydowanie niższej niż średnia wysokość czynszów w gminie Ustrzyki Dolne. Dobry gospodarz to taki, który po przyjęciu gospodarstwa chce zobaczyć i przyjrzeć się wszystkiemu co posiada w swoich zasobach. Ja również tak zrobiłem- rozpocząłem od swoistego audytu nieruchomości zabudowanych i niezabudowanych, których czynsze były rażąco niskie lub w ogóle nie były zawarte umowy dzierżawy. Zresztą do dnia dzisiejszego w kilkunastu miejscach w samym mieście Ustrzyki Dolne został uregulowany stan prawny nieruchomości, a co za tym idzie gmina uzyskała większe dochody z dzierżaw. Idąc tym torem również działkę, którą użytkuje firma ZWD Turek trzeba było sprawdzić i przeanalizować wysokość czynszu. Nowy czynsz został ustalony przyjmując średnie stawki w Ustrzykach Dolnych dla działek na których prowadzona jest działalność gospodarcza. Dodatkowo dzierżawa jest prawem, a nie obowiązkiem i tak naprawdę jeśli firma ZWD Turek nie jest zainteresowana dzierżawą to zwyczajnie może nie przystąpić do przetargu. Wówczas będzie musiała prowadzić swoją działalność w obrębie swojej własności.
W każdej sprawie prawda leży po środku, w tej również. Pan red. Stebnicki użył również sformułowania "widziały gały co brały", mając na uwadze to gdzie swoje domy wybudowali mieszkańcy ul. Działkowej. Ja tylko przypomnę, że kilkanaście miesięcy wcześniej pan red. Stebnicki przy temacie kompostowni pisał zupełnie odwrotnie. Czy to punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia?

Na koniec mała dygresja- Starostwo Powiatowe od kilku numerów wydaje swój dodatek właśnie w tym czasopiśmie. Mam nadzieję, że nie wydatkuje na to środków publicznych. Jeśli wydatkuje to publicznie zapraszam władze powiatu do wydawania swojego dodatku w gazecie samorządowej- "Gazecie Bieszczadzkiej". Zapewniam, że to lepsze miejsce dla przekazywania ważnych informacji dla naszych mieszkańców.

To tyle ze strony burmistrza. Pora na kilka wyjaśnień z mojej strony. Zarzut dotyczący tego, że nie spytałem o zdanie burmistrza jest całkiem bezzasadny z prostej przyczyny: cały tekst poza końcowym komentarzem jest cytatem pism, jakie krążyły pomiędzy burmistrzem i firmą Pana Turka. Nie widziałem więc potrzeby wysyłania dodatkowych pytań. Na dodatek konkluzja tego materiału jest prosta, jest to jedynie apel o to, by burmistrz miał na uwadze także argumenty właściciela firmy. Niczego w materiale nie sugeruje, niczego nie krytykuje. Przypominam jedynie, że podobna sytuacja w Ustrzykach miała już miejsce, a upór władz doprowadził do tego, że firma przeniosła się z Ustrzyk do Sanoka.

Burmistrz pisze, że czyta Połoniny, lecz coraz częściej zauważa, że to najgorzej wydane 3 zł. Cieszy mnie to, że potwierdza, iż jest to 3 zł. Tak się bowiem składa, że każdy, kto kupuje „Gazetę Bieszczadzką" płaci 2 zł w kiosku i blisko 3 zł ze swoich podatków, czyli razem 5 zł.

Miasto bowiem dopłaca do gazety blisko 70 tysięcy zł, nie licząc innych dopłat w innej formie jak do płac, czynszu, materiałów biurowych. Burmistrz jest oburzony tym, iż starostwo wydaje pieniądze na swój dodatek drukowany w „Naszych Połoninach" i proponuje druk dodatku w „Gazecie Bieszczadzkiej". Owszem były takie przymiarki, ale jak wiem każda strona miała kosztować starostwo 1,5 tysiąca zł, czyli razem 6 tys. zł. za numer. 12 numerów w roku kosztowałoby starostwo 72 tys. zł. W ten sposób miasto znalazłoby pieniądze na dopłacanie do Bieszczadzkiej z nieswojej kieszeni. Przyznać trzeba, iż chytry to plan. Druk dodatku w Połoninach kosztuje starostwo 600 zł z VAT za całość, czyli dziesięć razy taniej niż miałoby kosztować w Bieszczadzkiej.

Na dodatek muszę zmartwić burmistrza. Otóż Rzecznik Praw Obywatelskich wystąpił z pismem do Ministra Spraw Wewnętrznych Mariusza Błaszczaka o następującej treści:

Pan
Mariusz Błaszczak
Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji

Jak wskazano powyżej, jednym z zagrożeń dla wolności słowa jest wydawanie tytułów prasowych przez jednostki samorządu terytorialnego. Praktyka ta budzi wątpliwości Rzecznika także z punktu widzenia zgodności z innymi normami konstytucyjnymi, do których zaliczyć należy mi. in.:

art. 20 i art. 61 Konstytucji

Obawy Rzecznika z punkt widzenia art. 20 Konstytucji dotyczą w szczególności tego, iż samorząd może wydawać swoje pismo w oderwaniu od zasad rynkowych, z pomocą środków publicznych oraz przy wsparciu zatrudnionych urzędników, którzy redagują jego treść w ramach obowiązków służbowych. Wydawana przez jednostki samorządu terytorialnego prasa jest często rozprowadzona bezpłatnie, a zatem jest pozbawiona ważnego standardowego dla prasy prywatnej źródła finansowania, które jest uzupełnianie ze środków publicznych.
Niezależnie od powyższego, bardzo niepokojący z punktu widzenia zasady społecznej gospodarki rynkowej jest udział prasy samorządowej w rynku reklamowym, który niejednokrotnie warunkuje funkcjonowanie prywatnej prasy lokalnej.
Powyższa kwestia stanowiła przedmiot rozstrzygnięcia Regionalnych Izb Obrachunkowych (dalej: RIO).
Tytułem przykładu, w stanowisku Kolegium RIO we Wrocławiu z 7 maja 2014 r. w sprawie wydawania gazety gminnej podkreślono, że „wolność prasy gminnej może istnieć tylko w granicach tej treści, która zaspokaja zbiorowe potrzeby mieszkańców. Tego warunku nie spełniają publikacje o charakterze politycznym, tym bardziej jednostronne. Wspólnota samorządowa z natury swej jest różnorodna. Mieszkańcy różnią się między sobą poglądami. Ukazywanie opozycji w negatywnym świetle zaspokaja potrzeby wyłącznie ich przeciwników politycznych.
Co więcej, dokonywane jest za pieniądze, które jako publiczne są pieniędzmi także tej opozycji. Takie publikacje powodują, że wydawanie gazety przestaje się mieścić w zadaniach własnych gminy".
W opinii Kolegium RIO, zamieszczanie w wydawanej przez gminę gazecie reklam i ogłoszeń samo w sobie oznacza prowadzenie działalności gospodarczej co nie mieści się w granicach prawa i jest niedopuszczalne. Nie jest też zgodne z zasadą subsydiarności. Na rynku lokalnym istnieje bowiem prasa prywatna, która z powodzeniem wykonuje to zadanie i dla której prasa gminna stanowi nieuczciwą konkurencję.
W podsumowaniu RPO stwierdza, iż cel wydawania gazety gminnej powinien decydować o takim jej charakterze, który będzie odmienny od charakteru gazet lokalnych. Powinien to być zatem biuletyn informacji publicznej, a nie publikatory w postaci czasopisma czy dziennik.

W tym miejscu warto odwołać się do wystąpienia pokontrolnego RIO we Wrocławiu z kompleksowej kontroli gospodarki finansowej Gminy Milicz, w którym zakwestionowano dotacje podmiotowe udzielone z budżetu gminy samorządowej instytucji kultury Ośrodkowi Kultury w Miliczu na wydawanie gazety samorządowej „Tygodnik Milicki".
We wskazanym wystąpieniu RIO zauważyła, że „(...) należy wskazać, iż zgodnie z art. 7 ust. 2 ustawy z 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej (...) dostęp do informacji publicznej jest bezpłatny", a zatem uprawnione jest stwierdzenie, że wydawanie płatnej gazety samorządowej zagraża jednocześnie konstytucyjnemu prawu dostępu do informacji publicznej.

Burmistrz Sanoka Wojciech Blecharczyk już kilka lat temu przekazał nieodpłatnie samorządowy „Tygodnik Sanocki" dziennikarzom pracującym w gazecie. Od tego czasu gazeta jest gazetą prywatną, oczywiście korzystającą z płatnych ogłoszeń z Urzędu Miasta. Mimo konkurencji pismo jakoś sobie radzi na rynku i nie bankrutuje.

Stanowisko PiS w tej sprawie jest podobne jak RPO. Należy się więc spodziewać sejmowej uchwały raz na zawsze regulującej tą sprawę. Uchwały dającej równe szanse wszystkim lokalnym tytułom i zamykającej strumień pieniędzy, jaki płynie do samorządowych mediów wbrew woli ogromnej części lokalnych wyborców.

Wiesław Stebnicki

Udostępnij na Facebooku