Moim zdaniem
Wiesław Stebnicki
Ubiegły rok był rokiem inauguracji budżetu obywatelskiego w Ustrzykach Dolnych. To był dobry pomysł burmistrza, choć nie autorski, a przeniesiony z innych miast w Polsce. Reakcja mieszkańców była spontaniczna. Złożono 33 wnioski, z których po weryfikacji zostało przyjętych do głosowania 21. Były to wnioski składane przez grupy obywateli, stowarzyszenia, fundacje, sołectwa, szkoły, parafie.
Warunkiem było zebranie pod wnioskiem minimum 15 podpisów dorosłych obywateli gminy. Widać było duży wachlarz pomysłów - od całkiem oryginalnych do bardziej banalnych i powtarzających się, co oczywiście nie oznaczało, że niepotrzebnych. Zgłoszono między innymi wniosek budowy „Chaty Lotnika na Żukowie", organizacji „Dyskusyjnego klubu muzycznego", budowy „Przytuliska dla zwierząt", „Zagospodarowania brzegów Strwiąża" i „Miejskiej plaży nad Strwiążem", budowy „Toru rowerowo-snowboardowego pod Dębami", czy choćby organizacji imprezy muzycznej „Ustrzyki stolicą polskiego punk rocka". Były też projekty dotyczące remontów dróg, świetlic wiejskich, ogrodzeń cmentarzy, boisk sportowych, parkingów, oświetlenia wiosek itp. Słowem każdy z pomysłów był dla danego środowiska niezwykle ważny. Zaledwie trzy projekty stwarzały szansę na to, by pieniądze w nie włożone prędzej czy później wróciły w jakiejś formie do kasy gminy. No i co jeszcze istotne nie dzielono wniosków na miejskie i wiejskie. Jak się okazało zwycięzcą głosowanie został wniosek „Poprawa stanu bezpieczeństwa dzieci i młodzieży - budowa miejsc postojowych przy ZSP Nr 2- ul. Dobra". Wniosek dostał kilkaset głosów wyprzedzając te dotyczące innych szkół czy parafii. Wnioski nietypowe, oryginalne złożone przez obywateli, stowarzyszenia, fundacje przepadły z kretesem. Dlaczego? Przyczyna jest prosta - szkoła Nr 2 zaleciła swoim uczniom przyniesienie podpisów od dwojga rodziców, lub dodatkowo od dorosłego rodzeństwa - i było po sprawie. Do tej szkoły uczęszcza najwięcej dzieci w mieście, tak więc pozostałe wnioski były od samego początku bez szans. Projekt obywatelski przekształcił się więc w dodatek do budżetu miasta, bo szkoła miastu i jego budżetowi podlega. Znikła więc jakże cenna rola obywateli w kształtowaniu budżetu obywatelskiego. Powie ktoś, że rodzice nie musieli podpisywać kart do głosowania swoim dzieciom, nie musieli, ale dla świętego spokoju podpisywali. Gdy inni wnioskodawcy prosili ich o poparcie, to albo uczciwe mówili, że już zagłosowali, ale podpisywali się po raz drugi wiedząc, że podpis nie jest ważny. Pytanie jak komisja rozstrzygała fakt podpisu tej samej osoby na więcej niż jednym wniosku, komu głos przyznawała? Tak więc już na starcie idea budżetu obywatelskiego dostała obuchem w głowę.
By nie być gołosłownym podam, iż w roku 2016 w wersji miejskiej wpłynęły tylko trzy wnioski. Niech Państwo zgadną czego dotyczą? Tak, oczywiście obu szkół podstawowych w Ustrzykach. Jeden z nich to „Zielona sala"- poprawa bezpieczeństwa terenów sportowo rekreacyjnych przy Zespole Szkół Publicznych Nr 2, drugi „Wyposażenie i modernizacja obiektów Zespołu Szkół Publicznych Nr 1. Kwiatkiem do kożucha jest wniosek „Promowanie nordic walking wśród mieszkańców Ustrzyk Dolnych". Osobiście życzę spacerującym z kijkami sukcesu, ale w tej konkurencji czarno widzę ich szanse. Czy mam coś przeciwko obu szkołom podstawowym? Niech Pan Bóg broni! Każdy grosz dla szkoły to manna z nieba, ale o tą mannę niech martwi się właściciel tych szkół, czyli Rada i burmistrz, pozostawiając budżet obywatelski obywatelom.
W tym roku budżet rozdzielono na miejski i wiejski. Ten wiejski skusił 10 komitetów. Złożone wnioski dotyczą w czterech przypadkach budowy ogrodzeń, w czterech budowy kompleksów sportowo- rekreacyjnych na wsiach, jeden wniosek to parking przy cmentarzu, a jeden to remont drogi. No cóż, jeśli chodzi o grodzenie to nasza polska specjalność. Bo po pierwsze nie służy ono niczemu. Jeśli ktoś z cmentarza będzie chciał coś ukraść, to zrobi to przez bramę. Jeśli będzie chciał na cmentarzu łyknąć browca, to ogrodzenie nawet temu sprzyja, bo kryje przed oczami wścibskich. Proszę popatrzeć na cmentarze w tak kochanym przez nas USA, są otwarte i dostępne, ale z doskonałymi drogami dojazdowymi. Wśród wiejskich wniosków tylko jeden dotyczy parkingu przy cmentarzu i ten bym poparł. Jeśli chodzi o drogę Brelików – Ropienka to zdaje mi się zadanie powiatu, więc wniosek powinien przepaść, tak jak ubiegłoroczne wnioski dotyczące zagospodarowania brzegów Strwiąża.
Natomiast jeśli chodzi o budowę kompleksów sportowo-rekreacyjnych przy szkołach, to wnioski budzą zgrozę. Przecież tych szkół nie zamknięto na własne widzi mi się, zamknięto, bo brakło tam najzwyczajniej w świecie dzieci, na tyle, by szkołę utrzymać. W niektórych rocznikach na wsiach nie było ani jednego dziecka. Więc dla kogo taki kompleks? Rozumiem, że dla rolników. Ci po całodziennej ciężkiej pracy, wieczorem przy sztucznym oświetleniu pójdą sobie - wzorem byłego premiera Tuska - haratnąć w gałę. Nie wiem, śmiać się czy płakać? Osobiście jestem przekonany, że na wsi walka rozegra się między parafiami i powstanie nowe śliczne ogrodzenie któregoś z cmentarzy. Zaskakujące jest to, że jeśli wieś zgłasza jakieś pretensje do władzy, to doskonale wie co jest jej najbardziej potrzebne, zaś gdy sama ma stworzyć sensowny wniosek - wymyśla banały.
Na koniec słów kilka o zeszłorocznym wniosku pod nazwą „Ustrzyki stolicą polskiego punk rocka". Wniosek złożyła fundacja wydająca „Nasze Połoniny". Projekt przewidywał zorganizowanie trzydniowej imprezy muzycznej, której gospodarzem byłby zespół KSU. Mimo, iż wniosek przegrał w głosowaniu burmistrz wyraził zainteresowanie organizacją imprezy. Odbyły się dwa spotkania zespołu organizacyjnego. Postanowiono zaprosić na imprezę Kult lub T. love jako gwiazdy, obok oczywiście KSU. Imprezę miał finansować Urząd Miasta, fundacja i fani w ramach publicznej zbiórki pieniędzy. Ponadto miała to być impreza biletowana w kwocie 10 zł za jeden dzień. Słowem coś na kształt imprezy w Cieszanowie, słynnej już na całą Polskę. Zaczęliśmy dzwonić, umawiać się, aż w końcu miasto odwiedził „dziwny rodzaj kobiety" mieniącej się menadżerem „KSU" i ustalenia wzięły w łeb. To nie burmistrz, który daje na koncert KSU pieniądze stawiał warunki, lecz ta osoba. Tak więc znów zagrało KSU samotnie, tak samo jak co roku. W tym roku było podobnie, tylko wyczyny chodzącej jak antylopa menadżerki przekroczyły całkowicie granice dobrego smaku. Jej poczynania na drugi dzień publicznie tłumaczył Siczka, a sprawa skończy się prawdopodobnie w sądzie. Może więc pora na zmianę koncepcji koncertu KSU w przyszłym roku, wszak „to" podobno nie będzie już przeszkadzało.