W piątek 25 marca 1966 r. „Nowiny Rzeszowskie" w rubryce „Zgrzyty" pisały:
Zapomnieli...
Słynące z gościnności szeroko poza granicami województwa Ustrzyki Dolne, na pierwszy rzut oka prezentują się wcale nieźle. Ulica 1 Maja przecinająca miasto, mimo nie najlepszego stanu nawierzchni, jest dość czysto utrzymana, przybysza wita szeregiem zainstalowanych niedawno lamp jarzeniowych.
Gorzej, niestety, gdyby ktoś tak z własnej ciekawości zechciał zobaczyć miasto „od strony kuchni". Peryferyjne arterie dojazdowe mogą każdej chwili przyprawić każdego o zdumienie. Weźmy dla przykładu ulicę Feliksa Dzierżyńskiego. Przebudowana od podstaw w roku ubiegłym do najgorszych na pewno nie należy. Cóż z tego. Efekt zepsuli wykonawcy, którzy zapomnieli z korony drogi usunąć słupy sieci elektrycznej. Czyhają, więc te potencjalne przyczyny wypadków na kierowcę – śmiałka, który zawędruje w zapomnianą dzielnicę.
Niektóre ulice prezentują wszystko. Z jednej strony nowoczesne bloki mieszkalne, z drugiej – chylące się ku upadkowi chlewiki i obok niechlujnie składany na pryzmę obornik. A ponieważ prywatne posesje nie posiadają ogrodzeń, trzoda chlewna jest bardzo zadowolona. Może przecież zakosztować nawet spacerków chodnikami.
I taki jest rzeczywisty obraz miasta mającego ambicję stać się stolicą Bieszczadów. A szyld przecież zobowiązuje.
Tyle – jak podejrzewamy nielubiący naszego miasta – redaktor „Nowin Rzeszowskich", choć po dziś dzień niektóre stwierdzenie stają się aktualne więc może warto krytycznie spojrzeć na własne otoczenie.
... i po cóż narzekać na nieodśnieżone chodniki...
„A szyld stolicy Bieszczadów nie zobowiązuje?"
(ws)
Ps.
A ulica Feliksa Dzierżyńskiego nazywa się dzisiaj Korczaka.