[5/193] W tej kadencji uczyniliśmy Powiat Bieszczadzki liderem samorządów bieszczadzkich - mówi Marek Andruch

Drukuj
Dodano: wtorek, 18 grudzień 2018

Poprosiłem o podsumowanie kończącej się kadencji Rady Powiatu Bieszczadzkiego Starostę Marka Andrucha.

Nasze Połoniny - Podczas sesji w dniu 20 czerwca 2016 r. Burmistrz Romowicz komentując Pana wystąpienie na sesji Rady Miejskiej omawiające problemy finansowe Starostwa i propozycję współpracy z Gminą Ustrzyki Dolne m.in.: w zakresie remontów dróg stwierdził, że „jeśli powiat nic nie może to może go zlikwidować i przenieść do Sanoka". Mógłby Pan przybliżyć warunki, w jakich rozpoczęliście pracę i tamte propozycje?

Marek Andruch - Pan Romowicz powinien ważyć słowa. Ale on niewiele pamięta i niewiele wie. Nie pamięta jak Lesko zabrało powiat w latach 70–tych i ile na tym nasze miasto straciło, nie pamięta zabiegów, a właściwie walki o powiat w 1998 r. Własny powiat to możliwość kształtowania własnego losu. Nie mam żadnych złudzeń, że powiat sanocki nie zabiegałby tak o nasze szkoły, nasz szpital, nasze drogi, nasz rozwój. Myślałby przede wszystkim o sobie. My sobie poradziliśmy znakomicie bez pomocy burmistrza, jak on sobie radzi w rozwiązywaniu ważnych problemów gminy nie będę komentował, wystarczy popatrzyć, co tak naprawdę zostało rozwiązane, poza sprawną propagandą. Uczyniliśmy powiat bieszczadzki liderem samorządów bieszczadzkich, a także wynieśliśmy go bardzo wysoko wśród samorządów podkarpackich. Za pozyskiwanie środków unijnych zajęliśmy trzecie miejsce w Polsce, a gmina Ustrzyki w tej samej kategorii była dopiero sto piąta na 314 miasta powiatowe, gdy już na przykład Lesko czwarte. Nasza skuteczność była niemal stu procentowa. Na 42 złożone projekty dostaliśmy pieniądze na 41, na osiem złożonych do Regionalnego Programu Operacyjnego dostaliśmy osiem, a gmina na 17 złożonych dostała zdaje się na cztery. W programach transgranicznych złożyliśmy trzy projekty na 23 miliony i dostaliśmy wszystkie, gmina na całą serię złożonych dostała jeden i to, jako partner, a nie lider. Więc jeśli nasz Powiat może być likwidowany to nie przez słabość Powiatu, ale przez słabość Miasta Ustrzyki Dolne. Ogólnie pozyskaliśmy niemal 57 milionów złotych i zrobiliśmy, bądź będą robione zadania na kwotę 64 milionów złotych. Dla takiego powiatu jak nasz to naprawdę powód do dumy.

N. P. - Co z Pana propozycji zgłaszanych wtedy do Rady Miejskiej zrealizowaliście sami?

M. A. - Niemal wszystkie zrobiliśmy sami z dużą pomocą Lasów Państwowych i minimalnym wsparciem gminy. Powiem tylko o co poszło na tej sesji. Przyszedłem prosić o wsparcie dla inwestycji drogowych realizowanych na terenie gminy Ustrzyki Dolne, bo jest normą w Polsce, że gminy dokładają się do budowy dróg od 30 do 100 procent. I tak jest też w gminach rządzonych przez kolegów burmistrza z PSL. Tylko jedna gmina - Ustrzyki Dolne uważa inaczej. Ostatecznie pomoc burmistrza dla nas na drogi wyniosła 280 tys., czyli około 4 procent wkładu własnego, na te kilkunasto milionowe inwestycje, które zrobiliśmy w tej gminie, a na przykład pomoc małej gminy Lutowiska wyniosła 30 procent. Chcę dodać, że droga na wsi to kluczowa sprawa i w pierwszej kolejności należy ją robić. Powtarzam, pomoc dostaliśmy mizerną, łącznie z tym co dołożono potem na szpital- około 200 tys. złotych - pewnie burmistrz miał ważniejsze wydatki, ale poradziliśmy sobie bez jego pomocy.

N. P. - Rozwój Bieszczad uzależniony jest od kilku czynników, a najważniejszym z nich jest problem infrastruktury drogowej i kolejowej. W powiecie bieszczadzkim wyremontowano drogi za ponad 21 mln. zł. Proponowany przez Pana program wskazuje na konieczność skomunikowania regionu z drogami S-19 i autostradą A-4, w kierunku zachód – wschód do granicy z Ukrainą. Starostwo Powiatu Bieszczadzkiego przedłożyło w Podkarpackim Urzędzie Marszałkowskim projekty w tym kierunku, jakie są szanse realizacyjne?

M. A. - Panie Redaktorze, nie za 21 mln zł, tylko za 24 mln zł. Przy czym pozyskaliśmy na ten cel prawie 20 mln zł z zewnątrz. Zrobiliśmy prawie 20 inwestycji drogowych, w których przebudowaliśmy 45 km dróg, nie krótkich dróżek.

Powiększ

Nie wymieniam, bo byłoby bardzo długo. Pieniądze pozyskiwaliśmy z bardzo wielu źródeł i zawsze skutecznie. Połączyliśmy ze światem miejscowości, które od dziesięcioleci miały drogi podobne do ukraińskich, innym skróciliśmy czas dojazdów do miast. Utworzyliśmy nowe połączenia z powiatem sanockim, alternatywne dla głównej drogi krajowej. Inwestycje jeszcze trwają i skończą się do końca listopada tego roku. Rozpoczęliśmy również planową pracę nad utrzymaniem dróg, dwukrotne koszenie, wycinanie krzaków z poboczy. To wszystko musi być kontynuowane, bo bardzo szybko możemy wrócić do stanu poprzedniego. Ponadto zmieniliśmy funkcjonowanie Powiatowego Zarządu Dróg, tak że wreszcie może wykonywać swoje zadania.

N. P. - Pozostało jeszcze kila odcinków do zrobienia, m.in. drogi w Łobozewie czy Zawadki? No i co z tym drogowym skomunikowaniem?

M. A. - Droga do Zawadki, ten krótki odcinek, zostanie zrobiony w tym roku, jak powiedziałem do końca listopada. Na przyszły rok mamy przygotowane plany przebudowy drogi do Bandrowa i przygotowujemy do Łobozewa, Teleśnicy, Bóbrki, Zawadki i Skorodnego. Gdybyśmy mieli większe wsparcie z gminy to na przykład drogę do Bandrowa już zrobilibyśmy.
Do tego dochodzą modernizacje i plany modernizacji dróg wojewódzkich i krajowych. Połączenie z autostradą przez Arłamów i Przemyśl, modernizacja drogi Ustrzyki – Sanok – Miejsce Piastowe, drogi do Ustrzyk Górnych. Jeden wielki plac budowy i jest to trochę męczące dla mieszkańców. Ale to da w końcu efekt i Bieszczady staną się dostępne z zewnątrz i wewnątrz, a ludzie wreszcie będą żyli tak jak w innych częściach Polski.

N. P. - Sprawa powrotu połączeń kolejowych z Chyrowem i do Przemyśla i w kierunku centralnej Polski wzmacniałoby ruch turystyczny, a jednocześnie odciążało ten drogowy, moim zdaniem te infrastruktury winny się wzajemnie uzupełniać?

M. A. - Cały czas nad tym pracowaliśmy i trzeba dalej działać. W planach rządowych jest odwieszenie tego połączenia. Kolej to nie tylko ruch osobowy. Ja uważam, że głównym jej zadaniem będzie rozładowanie ruchu turystycznego i pociąg turystyczny, ale musi też być wykorzystywana do transportu towarowego. Nie może być tak, że tysiące ton rozjeżdżają tą jedną drogą krajową, którą mamy, a potem nasze drogi powiatowe. Na przykład dowóz paliwa do naszej ciepłowni. Dlaczego nie można odbudować bocznicy i tą drogą dowozić węgiel.

N. P. - W te kwestie jakby wbudowuje się największy jak dotychczas projekt centralny, jakim jest opracowywany w Ministerstwie Rozwoju strategiczny projekt „Bieszczady - perłą Polski błyszczącą rozwojem" jak określił go Minister Inwestycji i Rozwoju Jerzy Kwieciński. Wiem, że w sprawach tego projektu zabiegaliście razem ze starostą leskim niemal od początku kadencji.

M. A. - Od pierwszych dni kadencji mówiliśmy otwarcie, że Bieszczady zostały pozbawione możliwości pozyskiwania środków z wielu powodów i że należy zaproponować specjalny program, który będzie dostępny dla biednych bieszczadzkich samorządów i zrekompensuje nasze położenie oraz uwzględni ich możliwości. Gdy nastał rząd Prawa i Sprawiedliwości rozpoczęły się poważne rozmowy. Z ministrem Jerzym Kwiecińskim i wiceministrem Adamem Hamryszczakiem. Razem ze starostą leskim p. Andrzejem Olesiukiem odbywaliśmy wielokrotnie konsultacje z ministrami i z pracownikami Ministerstwa Rozwoju. I jest efekt. Przed tygodniem w Polańczyku ogłoszono program dla Bieszczad. W nim najważniejsze jest to, że rząd dostał zgodny z prawem instrument do wsparcia finansowego naszego regionu. A czy to wykorzystamy to już od nas zależy. My w powiecie pokazaliśmy, że nie marnujemy takich możliwości. Dla mnie jest ważne to, że mamy wprowadzone do tego programu najważniejsze zadania i inwestycje powiatu: szpital, drogi i ważną inwestycję turystyczną – Bieszczadzkie Centrum Dziedzictwa.

Powiększ Powiększ

Na to wszystko potrzebne są dziesiątki milionów. Ja mogę zagwarantować, że my te środki do Bieszczadów sprowadzimy, nie chcę tu robić złych emocji, ale powiem dosadniej tylko my możemy te środki tu ściągnąć, bo to są pieniądze nadzwyczajne, niewynikające z żadnych algorytmów. Przez ponad 20 lat nikt tego tu nie zrobił.

N. P. - W ramach „programu dla Bieszczadów" mówi się o budowie Centralnego Ośrodka Przygotowań Olimpijskich – Centralnego Ośrodka Sportu, na tym etapie proponuje się dwie lokalizacje w Ustrzykach Dolnych na Jasieniu lub Teleśnicy Sannie. To byłaby znacząca dla rozwoju regionu inwestycja?

M. A. - Tak. Lokowanie Centralnego Ośrodka Przygotowań Olimpijskich – Centralnego Ośrodka Sportu jest kolejną wielką inwestycją, która może zmienić Bieszczady.

Powiększ

Twórcą tej koncepcji jest Marszałek Sejmu RP, Marek Kuchciński. Pamiętam sytuację gdy w kwietniu 2016 r. zadzwonił do mnie i zapytał czy moim zdaniem Bieszczady potrzebują tej inwestycji i czy to dobry pomysł. Oczywiście odpowiedziałem twierdząco. Potem zawsze we współpracy z Marszałkiem podejmowane były kolejne kroki. Ale to On jest gwarantem, że ten ośrodek powstanie i powstanie w naszej gminie. To jego wola i autorytet o tym decyduje, że temat jest na topie. Nikt tu w Ustrzykach Dolnych łaski nie robi, bo taką inwestycję każda gmina przyjmie z pocałowaniem ręki. Kilkuset milionowa inwestycja, ponad 100 miejsc pracy, finansowanie z budżetu państwa. Działki pod COPO – COS i to uzbrojone da każda gmina, tylko by jej to ktoś zaproponował.

N. P. - Temat chyba najbardziej absorbujący opinię społeczną to szpital powiatowy. Starostwo opracowało program naprawczy, jakie są jego podstawowe założenia?

M. A. - Nasz szpital na skutek wieloletniego braku inwestycji i modernizacji oraz na skutek odejścia dużej liczby lekarzy stał na krawędzi zamknięcia. Nie spełnianie standardów oraz brak lekarzy mógł spowodować w każdym momencie administracyjne zamknięcie szpitala lub oddziałów. Dzięki ogromnej pracy wydaje się, że najgorsze mamy za sobą. Oczywiście szpital nadal się zadłuża, ale gdybyśmy dziś chcieli to ograniczyć to musielibyśmy z dnia na dzień zamknąć trzy oddziały i wyrzucić na bruk połowę załogi. Taki jest fakt, ale to nie ja ten szpital do takiej sytuacji doprowadziłem. Jeśli nie chcemy go zamknąć i na nowo tworzyć, to nie możemy mu obciąć finansowania z dnia na dzień, a to niestety powoduje narastanie długu.

N. P. - Jakieś światełko w tunelu?

M. A. - Powiem coś pozytywnego. Opracowaliśmy realny plan naprawy szpitala, a przede wszystkim pozyskaliśmy bardzo duże środki na jego modernizację.

Powiększ

Wymagało to naprawdę bardzo ciężkiej pracy, ale i wielkiej pomocy, której doświadczyliśmy od pani Wojewody, pana Marszałka Władysława Ortyla, ministra Hamryszczaka i wielu wspaniałych urzędników naszego starostwa, Urzędów Wojewódzkiego i Marszałkowskiego oraz Ministerstwa Rozwoju.

N. P. - Program modernizacji szpitala powiatowego przewiduje duże zmiany strukturalne w szpitalu.

M. A. - Mamy opracowany Program Modernizacji Szpitala i pozwolenie na jego przebudowę i ten plan od października wdrażamy. Przebudowa dachu – 460 tys. złotych, w przyszłym roku cała termomodernizacja szpitala – 3 miliony 300 tys. złotych, przebudowa całego parteru i oddziału chirurgii – ponad 8 milionów złotych. Ponadto zakup i instalacja tomografu komputerowego.

Powiększ

Ostatnio złożyliśmy do premiera wniosek na zakup nowego aparatu rentgenowskiego, bo ten, co jest to dramat i mam silne przekonanie graniczące z pewnością że te pieniądze w kwocie 1 mln 300 tys. dostaniemy. Przypomnę, że w zeszłym roku dostaliśmy 1 mln 200 tys. z rezerwy premiera na zakup nowego sprzętu.

N. P. - Te pozyskane środki uzupełnią bieżące potrzeby szpitala w zakresie diagnostyki medycznej, czy remont budynku, program o którym rozmawiamy obejmuje swym zasięgiem dużo większe wydatki.

M. A. - Ale opracowany program modernizacji całego szpitala to prawie 40 milionów. Mogę obiecać i zagwarantować, że te pieniądze dla szpitala zdobędziemy. To co już zrobiliśmy jest gwarancją, że te środki też do Ustrzyk Dolnych przywieziemy. A co do długu to chcemy w przyszłym roku pójść drogą Urzędu Marszałkowskiego i przenieść długi naszego szpitala do Banku Gospodarstwa Krajowego. Już prowadziliśmy wstępne rozmowy. Może nam to dać nawet kilkaset tysięcy oszczędności.

N. P. - Zarządzanie szpitalem budziło zawsze wiele kontrowersji, zmieniający się dyrektorzy, a co za tym idzie nowe koncepcje zarządzania. Czas uciekał. Jeśli więc jest opracowany program, nakreślony kierunek finansowania to jak będzie wyglądał ten szpital w przyszłości?

M. A. - Restrukturyzacji nie dało się wcześniej zrobić, choćby dlatego że nie było dobrych planów. Kiedyś czytałem w gazecie bieszczadzkiej jak pan Kuca mówił, że drugim etapem jego reformy miało być zlikwidowanie oddziałów zabiegowych. Przypomnę, że wcześniej zabrano pracownikom 10 procent uposażenia i pozwolono na odejściu ze szpitala wielu lekarzy mieszkającym w Ustrzykach Dolnych. Nic dziwnego, że nagle szpital miał mniejsze straty, ale czy o to chodzi, żeby szpital był bez lekarzy, dobrych lekarzy? To jest samobójstwo i nasze dzisiejsze problemy w dużej mierze wynikają z tamtych działań. Trzeba o tym pamiętać. Ale warunków do restrukturyzacji nie było. Jak tylko wspomnieliśmy o jakichś działaniach od razu ożywiła się „Gazeta Bieszczadzka". Jakieś podpisy miały być zbierane. Zrozumiałem, że tu nie chodzi o szpital tylko o grillowanie powiatu do wyborów. Ale się nie udało. Chcemy powołać w szpitalu oddział, a w zasadzie Zakład Opieki Leczniczej. Jest on absolutnie potrzebny mieszkańcom naszego powiatu. Starzejemy się, każdy kto miał w rodzinie dramat ciężko chorego bliskiego człowieka, któremu nie jest w stanie zapewnić opieki to rozumie potrzebę jego istnienia. Wielkie rozterki, gdy bliskie osoby musiał oddawać daleko poza miejsce swego zamieszkania. Zakład w Ustrzykach Dolnych pozwoliłby tym ludziom być blisko rodziny, możliwość bycia w domu, a to wynika z naszych polskich tradycji rodzinnych itd. Jeśli ktoś kto nie ma pojęcia o tych sprawach przychodzi i mówi, że uważa że w Ustrzykach Dolnych ZOL-u nie powinno być, to działa bezpośrednio na szkodę mieszkańców, tylko po co? i w jakim celu?
W każdym razie mamy bardzo przychylna atmosferę w Urzędzie Wojewódzkim i Narodowym Funduszu Zdrowia. Nasze plany są akceptowane oceniane bardzo wysoko. Dlatego myślę, że możemy liczyć na znaczną pomoc.

N. P. - Porozmawiajmy o sprawach szkół ponadpodstawowych. Szkoły powiatowe są pierwszym stopniem zdobywania zawodu przez młodych ludzi. Niż demograficzny spowodował, że uczniów z roku na rok ubywało, część wyjeżdżała. Chciałbym by przedstawił Pan to co się zmieniło?

M. A. - Na modernizację bazy edukacyjnej, zakupy pomocy dydaktycznych i programy zwiększające ofertę i atrakcyjność szkół pozyskaliśmy ponad 7 milionów złotych.

Powiększ Powiększ

Dotyczyło to wszystkich naszych szkół. Dzisiaj, a zwłaszcza po zakończeniu realizacji nowego projektu „Innowacje w Bieszczadach", który niebawem wejdzie w życie nasze szkoły będą naprawdę nowoczesne i z bazą, której nie musimy się wstydzić. Ale czasy nie były łatwe. Ilość uczniów malała w zastraszającym tempie, a wraz z tym subwencja oświatowa. A koszty rosły. Najważniejszym naszym zadaniem było nie ograniczyć oferty edukacyjnej, nie zamykać szkół, nie likwidować oddziałów, bo to są straty nieodwracalne, bo to jest utrata miejsc pracy dla nauczycieli, bo to są niepełne etaty lub ich łatanie w kilku szkołach, bo to wreszcie znacznie mniejsze zarobki na skutek braku godzin. Stąd też brała się nasza ostrożność w podnoszeniu dodatków dla wychowawców i motywacyjnego. Chcę powiedzieć, że nie myśmy go zmniejszali. Ale gdy na szali leżały utrzymać liczbę oddziałów albo podnieść dodatki to decydowaliśmy się na to pierwsze, bo to lepsze i dla ucznia i dla nauczyciela, który dzięki temu więcej zarobi. Dlatego zmieniając regulaminy musimy mocno uważać, żeby nie zrobić gorzej niż jest, żeby na skutek decyzji pod publiczkę, nauczyciele ostatecznie nie zarabiali mniej niż przed zmianami. Dodatek można zabrać jedną decyzją Rady, oddział funkcjonuje cztery, bądź pięć lat i to daje godziny oraz prawdziwą stabilność.

N. P. - W Polańczyku ogłoszono „Program dla Bieszczad". Słuchając Ministra Infrastruktury Jerzego Kwiecińskiego i podsekretarza stanu Adama Hamryszczaka słyszałem wiele pochlebnych słów o staraniach Starostów Bieszczadzkiego i Leskiego, a także Przewodniczącego Rady Powiatu Bieszczadzkiego Ryszarda Urbana dla opracowania w Ministerstwie tego Programu. Pamiętam, że apelowaliście o to w lutym 2018 r. na 20. jubileuszowej edycji międzynarodowej konferencji „Europa Karpat" Wtedy Minister Jerzy Kwieciński zaprezentował założenia przygotowywanego pakietu inicjatyw i projektów, zebranych przez Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju w „programie dla Bieszczad". W październiku „Program" został ogłoszony. Proszę o przedstawienie podstawowych założeń.

M. A. - Program przewiduje możliwość wsparcia Bieszczadów w zakresie kilku priorytetów: budowy dróg, oświaty, służby zdrowia, bezpieczeństwa granic, gospodarki komunalnej, a więc sprawy ciepła, wody i kanalizacji, rozwoju przedsiębiorczości i gospodarki turystycznej. Jak już mówiłem rząd uzyskuje podstawy prawne, aby móc wspierać Bieszczady pomocą w różnej formie, czy to specjalnymi kopertami dotacji, czy to bonusami punktowymi przy naborach wniosków, czy w inny sposób. Program jest bardzo elastyczny, a forma finansowania może być dostosowana do potrzeb i wniosków, które zgłoszą samorządy bieszczadzkie. Ja to oceniam, jako olbrzymią szansę dla regionu, ale oczywiście wszystkie projekty muszą patrzeć globalnie na rozwiązanie problemów. Dlatego tu będzie konieczna współpraca wielu samorządów. Dostaliśmy instrument, trzeba to wykorzystać. Ale ja uważam, że należy Se pochylić nad równie ważnymi sprawami, jak kryteria naliczania subwencji dla Bieszczadów na szkoły, służbę zdrowia, drogi. Bo uważam, że bez zmiany w tej dziedzinie trwała zmiana będzie trudna. Też chcemy o tym rozmawiać z właściwymi ministerstwami.

N. P. - W ramach „Programu dla Bieszczad" podpisał Pan umowę o realizację Bieszczadzkiego Centrum Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego w Ustrzykach Dolnych. Poproszę o przybliżenie tego projektu.

M. A. - To nasz oryginalny projekt rozwojowy. Nieskromnie powiem, że to moje dziecko. Zaszczepił mnie tym pomysłem pan Adam Pęzioł, który w rozmowie ze mną powiedział o swoim pomyśle zrobienia atrakcyjnego centrum historycznego na bazie dawnej rafinerii „Fanto". Rozwinęliśmy to w wielki projekt Transgranicznego Centrum Dziedzictwa realizowanego wzdłuż linii kolejowej z miastami Zagórz, Medżilaborce i Giraltovce na Słowacji oraz Bieszczadzkiego Centrum Dziedzictwa w naszym powiecie. Centralnym jego miejscem byłby budynek rafinerii Fanto, pełniący rolę multimedialnego muzeum oraz zaplecza edukacyjnego, a także koordynatora ruchu turystycznego w Bieszczadach. Dodatkowe Centra mieściłyby się w Ropience – ścieżka naftowa na bazie funkcjonującej kopalni, w Bystrym koło Czarnej, Polanie oraz Zatwarnicy – wioska bojkowska i ścieżka szlakiem wiosek bojkowskich. Na dzisiaj mamy 5 milionów z programu Polska – Słowacja i w przyszłym roku ruszają roboty budowlane w Ustrzykach. Złożony został również projekt na 10 milionów z rewitalizacji na ten cel. Natomiast na ukończeniu jest koncepcja Centrów w pozostałych miejscowościach, która jeszcze będzie konsultowana z ich mieszkańcami. Brakujące środki chcemy zdobyć z programu bieszczadzkiego. Realizacja tego projektu sprawi, że turystyka w Bieszczadach znajdzie się na innym poziomie. Doprowadzi to do prawdziwego objęcia ruchem turystycznym całych Bieszczadów, co da możliwość zarobkowania dużo większej grupie przedsiębiorców i właścicieli gospodarstw agroturystycznych.

N. P. - Prowadzony jest również program wsparcia dla rozwoju turystyki?

M. A. - Tak. Bardzo ważną rzeczą jest program wsparcia finansowego dla bieszczadzkich przedsiębiorców, taki który byłby mierzony na ich możliwości, który wspierałby ich inwestycje, pozwalał zakładać nowe inicjatywy. Niedawno z panem Urbanem rozmawialiśmy o tym z ministrem Hamryszczakiem. Zapowiedział, że nowa forma takiego programu w ramach programu Polska Wschodnia jest przygotowywana. Prowadzone są projekty pomocowe przez Bank Gospodarstwa Krajowego, gdzie lokalni przedsiębiorcy mogą pozyskać kredyty na rozwój firm branży turystycznej na bardzo dobrych warunkach i jednocyfrowym oprocentowaniu.

N. P. - Reasumując...

M. A. - Myślę, że dla powiatu był to bardzo dobry czas. Zrobiliśmy rzeczy duże, a przygotowaliśmy na następne lata jeszcze większe i one są do zrobienia w następnych pięciu latach. Zostawiamy powiat, który rozwiązywał najważniejsze sprawy mieszkańców korzystając z dużego wsparcia przyjaciół w Rzeszowie i Warszawie. Zostawiamy powiat z pieniędzmi na inwestycje w następnych latach, powiat, który jest szanowany na zewnątrz, a jego głos słuchany przy podejmowaniu ważnych decyzji dotyczących losu Bieszczadów.
Szanse na rozwój przy tej władzy w Polsce są ogromne. Realizacja postawionych zadań realna. To, co planujemy zrobić i co trzeba zrobić wymaga równie wielkiej inicjatywy i wsparcia jak dotychczas. Dlatego startujemy w wyborach, bo obiektywnie sądzę, że nikt inny nie jest w stanie tych celów, o których wcześniej mówiłem osiągnąć dla naszego wspólnego dobra.

N. P. - Dziękuję za rozmowę!

Rozmawiał
Marian S. Mazurkiewicz

Udostępnij na Facebooku