[9/147] Zmarł Janek Mikulski- piłkarz, człowiek niepokorny

Drukuj
Dodano: poniedziałek, 21 październik 2013

Życie go ostatnio mocno pokopało, tak jak kiedyś przeciwnicy z boiska. Bo Janek przez lata podobnie jak bracia grał w Ustrzykach w piłkę. Dodać warto, że grał nieźle. Po jego śmierci przeszukałem swoje archiwa klubowe szukając zdjęcia Janka. Przecież w klubie byłem przez lata, jeździłem na mecze wyjazdowe, byłem z piłkarzami na turnieju we Vranowie na Słowacji. Wszędzie tam był też Jasiek. Mam sporo zdjęć, ale na żadnym z nich nie znalazłem Janka. Bo on taki był.

Nigdy nie pchał się na przysłowiowy afisz, starał się ustawiać z boku. Zdjęć Janka nie mieli też koledzy z boiska. Znalazł dwie fotografie Andrzej brat Janka.

Powiększ

W klubie Janek Mikulski mimo swoich piłkarskich umiejętności był trochę nieprzewidywalny. Czasami bez uzasadnienia i usprawiedliwienia po prostu nie przychodził na ważne dla klubu spotkanie. Dlatego też nie był hołubiony przez trenerów. Jego pozycja obrońcy wymagała dublerów, a ci w końcu na stałe zajęli jego miejsce. W życiu prywatnym też stanął trochę z boku. Tak się niestety żyć nie da i z czasem to rodzinne i prywatne życie rozpadło się w proch. Remedium na stres stał się alkohol. Rozmawiałem z nim ostatnio kilka razy. Proponowałem pomoc, wiem że najbliższa rodzina robiła to samo. Niestety zawsze stwierdzał, że nad wszystkim panuje i jest w porządku. W końcu podstępna i śmiertelna choroba dopadła go nie dając mu szans. Nie da się ukryć, że do choroby sam się znacząco przyczynił. W ostatnich tygodniach życia zrozumiał też, że nie ma jak rodzina. To brat Andrzej stał się jego opiekunem, pielęgniarzem. Dobrze że zmarł w domu przy rodzinie. Źle, że zmarł tak szybko. 30 września skończył by 45 lat. To jeszcze tak niewiele. Koledzy z boiska zapamiętają go z obchodów 60- lecia klubu w ubiegłym roku gdzie w tak licznym towarzystwie i w jeszcze dobrej formie pojawił się ostatni raz. Swój życiowy mecz przegrał, choć w pamięci mojej jak i wielu znajomych z jakimi rozmawiałem pozostawił ciepłe wspomnienie, człowieka który nikogo prócz siebie samego nie krzywdził. Może tam gdzie jest teraz będzie mu lepiej.

Wiesław Stebnicki

Udostępnij na Facebooku