Wydawać by się mogło, że Polska jest krajem współpracującym z Ukrainą. Nasi politycy jak ćmy do ognia podążali na kijowski majdan. Na dodatek w kulminacyjnym momencie na Ukrainie pojawili się ministrowie spraw zagranicznych Niemiec, Francji i Polski, którzy byli świadkami i sygnatariuszami podpisania umowy pomiędzy prezydentem Janukowyczem a opozycjonistami.
Jak się okazało autorytet tych ministrów ma się za nic dla nacjonalistów z majdanu. Wygwizdali Kliczkę jednego z sygnatonariuszy tego porozumienia bo przecież im nie o porozumienie chodzi. Europa po raz kolejny dała ciała, ale na szczęście zrozumiała swój błąd i integracja Ukrainy z Unią staje się bardzo daleką możliwością. W środę 19 lutego Ukraińcy zorganizowali zaporę około 2,5 km przed przejście w Krościenku. Więcej, ukraińskie samochody krążyły na odcinku od tzw. żelaznej bramy do granicy.
Tym samym blokowały wjazd polskich samochodów na ich teren. Większego kretynizmu nie widziałem w życiu. Ukraina żyje dzięki darmowym dostawom ropy i gazu przez Rosję. Polacy tankując na Ukrainie dają im zarobić. Po cholerę więc krzywdzili polaków tworząc blokadę. Blokowali tez dojazd do granicy swoim służbom celnym i granicznym. Ktoś musiał im to uzmysłowić bo w piątek 0 6,30 zaporę rozburzono. Tak prawdę mówiąc nacjonalistą z zachodniej Ukrainy o nic nie chodzi. Oni na majdanie chcą stać na okrągło. Żadne porozumienie nie zostanie przez nich zaakceptowane. Szczęśliwie zrozumiano to też w UE. Ta nie toleruje jakichkolwiek przejawów nacjonalizmu i faszyzmu. My w Polsce też.