Szanowny Redaktorze!
Pisze do Połonin ponieważ Pan był kiedyś podobnie jak ja prezesem miejscowego klubu KS "Bieszczady". Wydaje mi się, że zarówno Pan – bo ja na pewno- pracowałem w klubie za darmo bo po prostu piłkę lubiłem. Jeśli chodziło o klub potrafiłem zawsze znaleźć na to wolny czas.
Nie muszę dodawać, że zarówno za Pana rządów jak i za moich „Bieszczady" grały w wyższej klasie rozgrywkowej i to w górnej części tabeli. Nie przypominam sobie też poza jednym przypadkiem, żeby drużyna nie rozegrała meczu mistrzowskiego zgodnie z wcześniej ustalonym terminarzem. Nigdy też nie zdarzyło się by mecz rozgrywany był bez udziału kibiców.
W niedzielę 22 czerwca „Bieszczady" Ustrzyki grały mecz z „Sanovią" Lesko. Mecz ten zapowiadał terminarz drukowany w gazetach. Nigdzie nie napisano, że odbędzie się on bez udziału kibiców. Dlatego też nie dziwi mnie ich złość, gdy dowiedzieli się o tym dopiero po przyjściu na stadion.
Tak się nie robi. Przecież mecz piłkarski to nie rozrywka dla kilku działaczy i piłkarzy, ale dla kibiców. Jeśli to tak ma wyglądać to może lepiej sprowadzać rozgrywki do losowania monetą zwycięzcy. Zniknął by problem dowozu piłkarzy, koszty opłacenia sędziów. Spotkaliby się prezesi i rzutem monety wytypowali zwycięzcę.
Jeśli problem tkwi w obawie przed rozrabianiem kibiców, to też niewiele z tego rozumie. Każdy kibic, ja też, dobrze znamy tych co rozrabiają, wystarczy nie puścić na stadion tych kilku głupków, a nie zamykać go dla kilkudziesięciu prawdziwych kibiców. Gdy byłem prezesem na mecze Bieszczad z Sanovią przychodziło blisko tysiąc kibiców i nic złego się nie działo. Kilku durniów pobiło się poza stadionem i nie było problemu. Policja, stadionowa ochrona ma chronić normalnych kibiców, a nie durniów mieniących się kibicami. Ci niech się pozabijają, to ich problem.
Wydaje mi się, że po części wynika to z powodu tego iż klubowi nie szefują ludzie, którzy robią to bo to lubią, lecz ludzie którym ktoś kazał to robić. Jak się mówi z niewolnika nie zrobisz pracownika. Nie dziwi więc to że „Bieszczady" grają w tak niskiej klasie rozgrywkowej, a trybuny zamiast setek kibiców zapełnia tylko kilkudziesięciu tych najwierniejszych.
Były Prezes KS „Bieszczady"
Aleksander Woźniak