ZeZem
Andrzej Kotowicz
Rok 2014 poza nami. Zamknęliśmy go w ostatnią sylwestrową noc hucznymi zabawami, imprezami na świeżym powietrzu i innymi formami zabawy, starając się zapomnieć o tych wszystkich nieprzyjemnych sprawach, których byliśmy niejednokrotnie uczestnikami czy też mimowolnymi obserwatorami. Niektórzy twierdzą, że to okazja do podsumowania minionego czasu, refleksji nad tym co minęło. A jest co rozpamiętywać i nad czym myśleć.
Miniony rok to w dalszym ciągu nieustająca, nieprzerwana wojenka na górze pomiędzy PiS i Platformą. Niejednokrotnie żenująca, mało merytoryczna i zaciekła choć bezkrwawa. To w dalszym ciągu spadająca ocena naszych elit politycznych. Obniżające się notowania, to efekt wszelkiego rodzaju afer z udziałem prominentnych polityków To źle stanowione i złe prawo. To wysokie bezrobocie a co za tym idzie obniżający się stopień zasobności finansowej Polaków. Żeby tego było mało na koniec ubiegłego roku swoją cegiełkę dołożyła służba zdrowia. Jak byśmy mieli mało problemów, wytworzyła się atmosfera niepewności, tymczasowości i co tu ukrywać strachu.
Jest to tylko wierzchołek „góry lodowej" spraw i problemów, z którymi spotykaliśmy się w ubiegłym roku. Każdy z nas z innymi, ale globalnie rzecz ujmując z podobnymi albo wręcz takimi samymi.
W tych pierwszych dniach Nowego Roku składamy sobie życzenia zdrowia, szczęścia, wszelkiej pomyślności, zasobnych portfeli i tego wszystkiego co tak naprawdę przyniesie nam ślina na język. Nie zastanawiamy się przy tym jaki my, osobiście mamy wpływ na ich spełnienie. Czy jest ono w ogóle możliwe. Czy jest to tylko formułka na daną chwilę, dany moment poprawiająca nasze samopoczucie.
Kiedy się obserwuje te wszystkie bale sylwestrowe na świeżym powietrzu, tych wszystkich przecież obcych sobie ludzi składających sobie życzenia noworoczne, to można by pomyśleć, że to nasza narodowa cecha i te objawy miłości są jak najbardziej naturalne. Kiedy się jednaj z tego snu - bo przecież to tylko sen na daną chwilę, dany moment - obudzimy, znowu zobaczymy marsze w rocznicę katastrofy smoleńskiej, w obronie wolności mediów i demokracji, spaloną tęczę w Warszawie i wiele podobnych rzeczy, które tylko Polak w imię miłości bliźniego wymyślić potrafi.
Dlatego też moi drodzy czytelnicy nie będę niczego Wam życzył. Wy sami najlepiej znacie wasze potrzeby, macie swoje marzenia, wiecie czego chcecie.
Ja chciałbym tylko, żebyście podczas tych dwóch tegorocznych kampanii wyborczych po prostu się nie pozabijali. Tyle i aż tyle.