[6/163] Urzędnicy z dzienniczkami

Drukuj
Dodano: środa, 29 lipiec 2015

Do tej pory jedynymi kryteriami oceniającymi pracę urzędników starostwa, czy też Urzędu Miasta była opinia petentów i ocena bezpośredniego przełożonego. Jeśli ktoś załatwiający sprawę w urzędach był z pracy urzędnika niezadowolony szedł po prostu do jego bezpośredniego przełożonego ze skargą.

Przełożony brał delikwenta na rozmowę lub w razie większych pretensji szedł z nim do szefa urzędu. Taka rozmowa zazwyczaj wystarczała i od tej pory urzędnik już poważniej traktował klientów. Czasami dochodziło nawet do tego, że zbyt opornego na pouczenia urzędnika najnormalniej z pracy zwalniano. Jak się okazuje to było za mało, dlatego nowa władza doszła do wniosku, że każdy urzędnik będzie wypełniał specjalny dzienniczek, w którym ma wpisywać co robił w ciągu dnia. Tak więc czas pracy urzędnika jaki poświęcał na obsługę petentów został skrócony o czas poświęcony na wypełnianie dzienniczka. Przyznam, że czegoś równie niepoważnego jeszcze nie widziałem. Wyobraźcie sobie państwo, że obowiązek prowadzenia dzienniczka wprowadzono by w sklepach, na poczcie, w służbach komunalnych, szpitalach. Pracownicy pisali by więc ile sprzedali ziemniaków, pomidorów, margaryny itp., na poczcie ile sprzedano znaczków, pracownicy komunalki ile zmietli liści i zebrali pustych reklamówek, szpitalne siostry notowały by ilość doniesionych kaczek do łóżek pacjentów, ile zrobiły zastrzyków. Stworzono by nowe stanowiska do sumowania danych z dzienniczków i tak dalej. Absurd. Pora wycofać się z niedobrego pomysłu jak najszybciej, bo za ten pomysł będzie wpis w „Dzienniczku Połonin" z jedynką.

Udostępnij na Facebooku