Obyś żył w ciekawych czasach

Drukuj
Dodano: poniedziałek, 22 sierpień 2022

Moim zdaniem
Wiesław Stebnicki

Wiesław StebnickiSłowa te wypowiedział w ubiegłym wieku, brytyjski premier Chamberlain. Jak się okazało były one prorocze bo XX wiek to wiek globalnych wojen, ale i też podróży w kosmos, wizyty ludzi na księżycu, rewolucji technologicznej. Piszę o tym w kilka dni po swojej 66 rocznicy urodzin. Przy tej okazji chciałbym dodać, że sprawdza się też inne znane powiedzenie, mianowicie to że wino im starsze tym lepsze. Można je odnieść także do człowieka. Okazuje się bowiem, że ilość składanych mi w internecie życzeń podwaja się co dwa lata. Przy okazji serdeczne dzięki wszystkim je składającym. Szczególnie spodobało mi się to żebym doczekał takich urodzin gdy przed dwoma szóstkami pojawi się trzecia. Wydaje mi się, że diabłem nie jestem, choć całkowitą świętością też nie „grzeszyłem".

Muszę przyznać, że także żyłem w ciekawych czasach. Jeśli już jestem przy cytatach to powiem też o stwierdzeniu iż każde pokolenie musi przeżyć swoją wojnę. Jeśli ktoś policzy moje lata wstecz to dojdzie do wniosku, że w trakcie tych sześćdziesięciu sześciu lat w Polsce żadnej wojny nie było. Błąd! Wystarczy zapytać ortodoksyjnych działaczy Solidarności, a oni stwierdzą, a stan wojenny. Co więcej wielu z nich pobiera od państwa coś w formie dodatku kombatanckiego. Należałem do Solidarności, ba byłem jej szefem w ustrzyckim PBK. Niestety nie byłem przysłowiowym związkowym jastrzębiem i nikt mnie nie raczył internować. Czy tego żałuje. Bo ja wiem. To jest tak jak ze służbą wojskową, wtedy obowiązkową. Punktem honoru było się od niej wymigać i z pomocą mojego teścia udało mi się to zrobić. Jednak lata później, szczególnie w czasie lekko zakrapianych rozmów z przyjaciółmi którzy służyli w wojsku było mi trochę żal ich wspomnień. Podobnie z internowaniem. Ot wszędzie dobrze gdzie nas nie ma.

Wprawdzie urodziłem się w Dynowie, ale od trzeciego roku życia mieszkam w Ustrzykach. Mój ojciec został tutaj służbowo wysłany do pracy w milicji, a tym samym dołączyła do niego moja matka wraz ze mną. Brat urodził się już w tym ostatnim przyłączonym do Polski mieście. Jak wynika z rozmów z ludźmi młodymi niewielu z nich wie, że „słońce narodów" batiuszka Stalin, a w gruncie rzeczy ospowaty złodziej z Gruzji, kradnący w imię zasad komunizmu dobrodusznie obdarował Polskę Ustrzykami, Czarną, Lutowiskami i innymi okolicznymi miejscowościami. Uzasadnieniem tej decyzji było obdarowanie Polski zasobnymi w ropę terenami. Ropa faktycznie ciekła tu i ówdzie cienkim strumieniem. Zapomniano jedynie dodać, że w okolicach Bełza, Uhnowa, Krystynopola już przed wojną profesor Wyrzykowski odkrył bogate złoża węgla kamiennego, tak więc znów zacytuje przysłowie- zamienił stryjek siekierkę na kijek.

Czy żałuję tego iż Ustrzyki stały się polskie. Nie, spędziłem tutaj najpiękniejsze lata życia. Zjeździłem trochę świata i prawdę mówiąc z radością zawsze wracałem do Ustrzyk. Różne to były lata. Po ogłoszeniu stanu wojennego zwolniłem się z PBK i zostałem handlarzem „badylarzem", czyli sprzedawałem owoce i warzywa. Jednak moje przywiązanie do jednej branży było iluzoryczne. Po dwóch latach wspólnie z kolegą założyliśmy sklep z artykułami powstających wtedy w kraju firm polonijnych. Były to ciuchy, kosmetyki, farby, obuwie słowem szwarc, mydło i powidło. Wtedy po raz pierwszy i ostatni tworzono u nas komitety kolejkowe po kożuszki z tak zwanej dwoiny podbijane sztucznym futerkiem. Do dziś pamiętam łapówkę od jednej z kolejkowiczek, było nią autentyczne amerykańskie masło orzechowe. Inflacja za czasów premiera Rakowskiego spowodowało to iż za pięćdziesiąt sprzedanych spodni, mogłem po miesiącu kupić u dostawcy zaledwie dwadzieścia pięć. Resztę trzeba było dołożyć. Tak więc dalszy handel był bez sensu. Wyjechałem więc na zbiory do Grecji. Przywiozłem z Grecji, via Turcja po trzech miesiącach dolarów i jeansów tyle, że mogłem żyć bez pracy ponad rok. Nie leżało to jednak w mojej naturze. Założyłem więc z kolegą sklep spożywczy- dziś sklep Centrum w Rynku. Ta działalność rozrosła się szybko i po roku było tych sklepów piętnaście. Niestety za zgodą Solidarności i załogi PPD firma ta padła, a za tym pracę straciło grubo ponad tysiąc osób. W sklepach nie miał kto robić zakupów. Na dodatek niejaki Balcerowicz spowodował podniesienie stóp procentowych w bankach z 3% do 110%. Kto miał kredyt musiał go spłacić w miesiąc lub paść. Modnym stało się wtedy hasło, że by zrobić dobry biznes pierwszy milion trzeba ukraść. Tego zrobić nie potrafiłem. I tak zaczął się mój okres polityczny. Praca u posłów Wrony, Kawy, Pomajdy, udział- przez trzy kadencje w radzie powiatu bieszczadzkiego.

Po drodze był okres pracy z zespołem KSU, wydawanie swoich dwóch gazet. Na dziś dzień powróciłem do żarcia i muzyki, prowadząc restaurację Bieszczadzką. Czy były to ciekawe czasy. Dla mnie tak. Mam świadomość, że po tym felietonie spotka mnie wiele słów dobrych i pewno jeszcze więcej hejtu. Ale anonimowych krytyków zawsze miałem w przysłowiowej d...
Mnie zaś pozostaje jedna z przyjemności jaką jest czytanie w tej samej gazecie felietonów Krzysztofa Wnuka. Tworzy on w nich taki klimat, że człowiek wierzy, iż stosując się do jego rad dożyje słusznego wieku. W moim przypadku chodzi mi o magiczną diabelską liczbę 666.

Wiesław Stebnicki

Udostępnij na Facebooku