Ustrzycka korona to według Zbigniewa Pasławskiego cztery szczyty okalające miasto z czterech stron świata. Najwyższy z tych szczytów to Kamienna Laworta, najpopularniejszy Gromadzyń. Jednak najbogatszymi w znaleziska są Mały Król i Orlik.
To na tych dwóch ostatnich górach Pasławski znalazł największą część swoich zbiorów, w których większość to broń i amunicja głównie z czasów I wojny światowej.
Zbigniew Pasławski z Bieszczadami związany jest od zawsze. Jego dziadek mieszkał w Bukowcu, zaś jego rodzice zamieszkali w Birczy. W wieku kilkunastu lat Pasławski wrócił w Bieszczady. Tym razem do Ustrzyk Dolnych. Tutaj rozpoczął pracę w Państwowym Ośrodku Maszynowym, później była milicja i policja. Od najmłodszych lat interesowała go historia, a ściślej jej skarby zagrzebane w ziemi. Grzebał więc w tej ziemi na stokach gór, w wymarłych wioskach, w starych okopach. Każde ze znalezisk dokładnie opisywał, łącznie z danymi co do miejsca znalezienia i doczepiał do eksponatu taką swoistą metkę. Kopał w ziemi na tak zwane wyczucie, nie mając pojęcia czy na coś trafi, czy nie. Dopiero po jakimś czasie od znajomego wojskowego z Przemyśla udało mu się wypożyczyć profesjonalny wykrywacz metali. To nie było lekkie i poręczne urządzenie jakich teraz pełno w specjalistycznych sklepach. Tamten wykrywacz ważył blisko dwadzieścia kilo, a zasilało go kilkanaście płaskich baterii. Samo wydźwiganie go do miejsca poszukiwań to był nie lada wysiłek.
Kolekcja Pasławskiego powoli się rozrastała. Poświęcał on swojej pasji sporo czasu, co wielu kolegów i znajomych dziwiło. Często zamiast rozrywkowego spędzenia wolnego czasu wolał w samotności szukać swoich skarbów po lesie. Zaczęły się do niego zwracać szkoły o możliwość zorganizowania wystawy. Pierwszą z nich przygotowano w szkole w Birczy. Gmina z dyrekcją wykonała nawet na ta okoliczność specjalne szafki ekspozycyjne. Wystawa wzbudziła spore zainteresowanie, dlatego też niebawem podobną wystawę zorganizowano w szkole podstawowej w Kuźminie. Pasławski wspomina szczególnie swoje kontakty z Seminarium Duchownym z Przemyśla. Seminarzyści wystawiali eksponaty Pasławskiego, ale też wielokrotnie pożyczali je do organizowanych przez siebie inscenizacji historycznych.
Pasławski miał kilkakrotnie propozycje z gminy Bircza zorganizowania stałej wystawy swoich eksponatów. Jednak mieszkał już w Ustrzykach, i jak twierdzi ze względów patriotycznych nie chciał ich oddawać w inne miejsce.
Składał więc swoje eksponaty w specjalnie do tego zbudowanej szopie. Niestety pomieszczenie nie było zbyt wielkie i ciężko było tutaj zachować jakikolwiek historyczny porządek. Miał w swojej kolekcji między innymi część amerykańskiego samolotu, zestrzelonego w tych okolicach. Na wieść o tym odwiedził go przedstawiciel Uniwersytetu Rzeszowskiego z pracownikami ambasady amerykańskiej. Gościł też dyrektora Muzeum w Dukli, który miał zamiar stworzyć u siebie ekspozycję pt. „Eksponaty z bieszczadzkich okopów".
Jako anegdotę Pasławski opowiedział mi historię związaną z wizytą w Ustrzykach jednego z generałów z Komendy Głównej Policji w Warszawie. Otóż kilka swoich eksponatów Pasławski trzymał w swoim biurze w Komendzie w Ustrzykach, był wtedy zastępcą komendanta. W trakcie swojej wizyty generał odwiedził też biuro Pasławskiego. Gdy zobaczył to, co wisi na ścianach, wyprosił swoich asystentów i został sam na sam z Pasławskim. Jak się okazało generał był też znawcą i kolekcjonerem tego tupu rzeczy. Tak więc zamiast służbowej rozmowy odbyła się kurtuazyjna rozmowa dwóch kolekcjonerów o swojej wspólnej pasji.
Lata lecą i Zbigniew Pasławski chciał, by jego kolekcja znalazła jakieś lepsze miejsce niż szopa w Krościenku. Postanowił napisać list do burmistrza Ustrzyk Dolnych, myśląc, że może zainteresuje go przejęcie i wystawienie kolekcji. Okazało się to strzałem w dziesiątkę. Skontaktował się z nim Jacek Łeszega z biura promocji i przejął skarby Pasławskiego. Jak się okazuje miasto tworzy izbę pamięci, która po czasie ma się przekształcić w Muzeum Regionalne i zbiory Pasławskiego jak najbardziej pasują do koncepcji tworzenia tej Izby. Do Pasławskiego zajechał więc samochód z Urzędu, eksponaty załadowano i wywieziono. Jak mówi Pasławski już niebawem zostaną wystawione w Izbie Pamięci przy ulicy 1-go Maja.
Czy to już koniec pasji zbierania u Pasławskiego? Chyba nie. Czasu wprawdzie coraz mniej, ale pasja pozostała i na pewno jeszcze niejedna pamiątka z minionych lat zostanie przez niego wydobyta z ziemi. Bieszczady to konglomerat kultur. Na dodatek obszar słabo spenetrowany przez historyków. Wydaje się więc, że te najcenniejsze ze skarbów czekają jeszcze na swoich odkrywców.
Wiesław Stebnicki