[3/141] Jestem pod lupą wybitnych dziennikarzy

Drukuj
Dodano: niedziela, 14 kwiecień 2013

Moim zdaniem
Wiesław Stebnicki

Pisaniem, ale i też gadaniem w radio zajmuję się dobrych kilkadziesiąt lat bo zaczynałem w miesięczniku „Profile" w wieku 16 lat. Przez te lata pisałem do „Podkarpacia", „Gazety Bieszczadzkiej", „Sztandaru Młodych", „Dziennika Polskiego", „Super Nowości" i kilku jeszcze mniej znanych tytułów. Założyłem i prowadziłem przez dwa lata „Kurier Bieszczadzki", a od ponad dziesięciu lat wydaje „Nasze Połoniny". Kilka lat poświęciłem pracy w Radiu Bieszczady i Radiu Rzeszów. Po co to wszystko piszę. Po to by stwierdzić, że nigdy przez te lata nie miałem odwagi tytułować się dziennikarzem, ponieważ nigdy się w tym kierunku nie kształciłem.

Wiesław StebnickiOt tak po prostu lubię to robić, tak jak inni zbierać znaczki itp. Robię to też często za przysłowiowe frico, szczególnie w obu przypadkach wydawania gazety przez siebie. Satysfakcją jest gdy przez to pisanie uda się coś dobrego załatwić, lub gdy słucha się słów pochwały za napisanie jakiegoś materiału. Nie ukrywam też, że pisanie robi   ze mnie osobę rozpoznawalną, co pomaga choćby w wyborach. Zgodnie z zasadą niech mówią o tobie dobrze lub źle, byle by mówili.

I tak też jest w życiu, jedni za mną nie przepadają inni zaś odwrotnie. Mam jednak ostatnio szczęście być obserwowanym przez dwóch wybitnych „dziennikarzy". Obu interesuje fakt prowadzenia przeze mnie fundacji, moja przynależność polityczna, oraz funkcja w radzie powiatu. Zawiść jest rzeczą, która może nabawić co niektórych ogromnych kompleksów. Czasami mam przeczucie, że ludzi ci byli by nawet gotowi   do  fizycznej napaści.

Jednym z tych tuzów dziennikarstwa jest niejaki Mateusz U. Nazwiska nie wymienię nie ze strachu, a jedynie dlatego, że to człowiek młody i ma czas na refleksję. Mateusz mieszka w Baranowie i nazwa tej miejscowości jak na razie bardziej by pasowała do jego nazwiska. Jako bloger Fundacji Helsińskiej Monitorującej Media obserwował co się dzieje na Podkarpaciu. Oczywiście nie omieszkał pisać o Połoninach i o mnie jako czarnym charakterze w czterech wcieleniach. -„Nasze Połoniny" występują w tym materiale nie przypadkowo na pierwszym miejscu. Czasopismo to nadzoruje nie kto inny jak Wiesław Stebnicki. Pan Stebnicki – to szef SLD w powiecie i członek władz wojewódzkich. Można śmiało powiedzieć, że dzięki niemu powstała  na nowo lokalna lewica, doprowadzając do koalicji z Bieszczadzkim Stowarzyszeniem Samorządowym zajmując miejsce Niezależnych (mowa tu o ugrupowaniu). W wyniku tego Stebnicki zajął funkcję wiceprzewodniczącego Rady Powiatu. Połoniny wyróżnił, ale dołożył  też „Gazecie Bieszczadzkiej", „Echu Bieszczadów", „Powiat Leski". Pochwały otrzymało- jak pisał Mariusz U.- jedynie niezależny „Puls Bieszczadów".  Niestety pochwała nic nie pomogła bo Puls zgasł.  Dodam, że nieco wcześniej pisał o mnie i gazecie nieco inaczej umieszczając ją w Lesku przy tamtym samorządzie. Jednak tytułem rekompensaty twierdził, że jest ciekawa graficznie tyle tylko, że uległa władzy. Po naszym sprostowaniu zmienił na tekst podany wyżej. Dodał jeszcze- Co ciekawe wydawcą jest Fundacja Bieszczady bez Granic, której prezesem jest opisywany przez nas mianujący się Redaktorem Naczelnym „Nasze Połoniny" - Wiesław Stebnicki wraz z jego synem. Ciekawostką dla mnie osobiście też jest fakt, iż „Redaktor" zaczynając prowadzić gazetę w oświadczeniu majątkowym w 2010 roku wskazał, że jest osobą bezrobotną, ale już w oświadczeniu majątkowym dwa lata później (2012 roku) podał do publicznej wiadomości, że jest zatrudniony przez urząd miasta w którym rządzi jego koalicjant z ramienia Bieszczadzkiego Stowarzyszenia Samorządowego. Przeglądając materiały jakie ukazują się w  „Naszych Połominach" niezwykle rzadko pojawiają się informacje krytyczne w stosunku do lokalnych włodarzy.  Niestety Mariusz U. nigdzie nie podaje, że nie ma zakazu bycia w radzie, kierowania RP SLD, redagowania gazety. Wyznaje zasadę,  że gdy fakty przeczą prawdzie najlepiej pominąć je milczeniem. Gdy gazeta Połoniny zaczęła się ukazywać bloger Mateusz miał lat nieco ponad dziesięć. Nie dziwię się więc, że pamięcią sięga zaledwie roku 2010. Natomiast w tym jego akapicie widzę rękę innego redaktora z Bieszczad. Bloger Mariusz w swym krótkim życiu zdążył - jak pisze- współpracować z TVP, TVN, Polsatem, RMF, Radiem Zet, ale i też z Korso i Gościem Niedzielnym. Typowano go do tytułu dziennikarza roku, nie podaje tylko czy w kraju, czy rodzinnym Baranowie. Innych tytułów z racji pojemności felietonu nie wymienię. Jaki jest koniec Mariusza U. Ano po napisaniu tak wybitnych materiałów, po trzech miesiącach przestał być współpracownikiem Fundacji Helsińskiej.

Drugi z wybitnych dziennikarzy mieszka blisko mnie. Żywi w stosunku do mnie awersję ogromną. Pozywa mnie do sądów, straszy materiałami śledczymi. Ostatnio przysłał e-maila wzywającego mnie do natychmiastowego przesłania mu sprawozdań Fundacji z kilku lat i wykazu dotacji od lokalnych samorządów. Podpisał to dzieło - dziennikarz Pulsu Bieszczadów. W przeciwieństwie do blogera Mariusza, ten jest dużo starszy i niczego się już w życiu nie nauczy. Nie podam nawet jego inicjałów, bo mi szkoda sądów, które musiały by rozpatrywać kolejne pozwy, a przecież kilkadziesiąt jego pozwów mozolnie rozpatrywały i rozpatrują. Niestety materiałów nie wysłałem i nie mam  zamiaru wysyłać. Zresztą po co, skoro pismo z tak wybitnym dziennikarza właśnie „puls" straciło i przestało się ukazywać.

Mimo wszystko również tym kolegom po piórze życzę tuż przed Wielkanocą wszystkiego dobrego. Podpowiem jeszcze jedną prawdę, by coś robić trzeba to po pierwsze lubić. Gdy ktoś myśli o robieniu lokalnej gazety jako o super biznesie lub chce załatwiać osobiste porachunki kończy tak jak bloger Mariusz U. lub gazeta „Puls Bieszczadów" z dziennikarzami jak ten śledczy, który chciał mnie przebadać.

Udostępnij na Facebooku