[7/145] Stracona szansa

Drukuj
Dodano: sobota, 07 wrzesień 2013

ZeZem
Andrzej Kotowicz

Gdyby tak sięgnąć pamięcią daleko wstecz, dwadzieścia, trzydzieści, czy czterdzieści lat temu, słowo Solina funkcjonowało jako hasło – klucz. Skojarzenia były proste ale niezmiernie trafne. Solina kojarzyła się z dzikimi Bieszczadami, największą górską zaporą wodną w Polsce, w końcu z infrastrukturą turystyczną, która powoli nie bez problemów zmieniała swoje oblicze.

Andrzej KotowiczNiestety zmieniała chaotycznie, bez jakiejkolwiek wizji urbanistycznej. Takim drastycznym przykładem tego do czego nie powinno się dopuścić jest góra „Jawor" w Solinie. Konglomerat budek, straganów, naprędce skleconych stoisk, miedzy to wszystko wciśnięte pawilony gastronomiczne, których właściciele przynajmniej w części starali się wykazać, że maja choć trochę gustu i smaku. To handlowo – gastronomiczne miasteczko przypominające swoim wyglądem przedwojenne warszawskie Szmulki ma zapewnić przebywającym tu turystom komfort i możliwość przyjemnego spędzenia czasu. Czy tak jest w rzeczywistości. Nikt rozsądny nie odpowie na pewno na to twierdząco. Prowadzącym tam sezonową działalność gospodarczą ludziom nie stworzono żadnych warunków by mogli wykazać się swoją inicjatywą. Solina – Jawor stała się niechcianym dzieckiem gminy, która w swojej nazwie nomen omen ma nazwę Solina. Nie trzeba być zbyt bystrym obserwatorem, żeby zauważyć, że wszystkie znaczące inwestycje skupiają się w Polańczyku. To tam właśnie gmina lokuje najwięcej pieniędzy. Solina pozostawiona sama sobie powoli lecz nieuchronnie umiera. Ta krótkowzroczność miejscowych władz doprowadzi w końcu do tego, że o tym miejscu w końcu się zapomni, zapora przestanie być największą atrakcją turystyczną Bieszczadów a ludzie tu pracujący stracą swoje miejsca pracy. Czy musi do tego dojść? Członkowie stowarzyszenia działającego w Solinie – Jawor twierdzą, że nie. Mają ambitne plany, które mogłyby być zrealizowane przy założeniu, że włączy się w to aktywnie gmina. Solina jeszcze w latach osiemdziesiątych i początku lat dziewięćdziesiątych była tętniącą życiem miejscowością. Oprócz restauracji i baru mieściły się tu apteka, ośrodek zdrowia, poczta, posterunek policji, przedszkole, sklepy. Dziś już niewiele z tego zostało. Po sezonie wszystko zamiera.

Andrzej Kotowicz

Udostępnij na Facebooku