Koniec roku, a nasze niedościgłe krasnoludki pracują ciężko i co rusz znoszą nam nowe informacje. Jedne są lekkie, łatwe i przyjemne, inne znowu złe, nieprzyjemne i mało optymistyczne.
Tym razem ta zła na koniec roku napłynęła z Sanoka. Jeżeli ktoś jest koneserem sztuki i to sztuki najwyższych lotów, jeżeli ktoś chciałby dogłębnie odświeżyć sobie wiedzę historyczną o naszym regionie, czy w końcu poznać sukcesy naszych miejscowych archeologów, będzie miał z tym być może niemały problem. Okazuje się bowiem, że Sanockie Muzeum Historyczne może w przyszłym roku zostać bez pieniędzy. Już w tej chwili jest ciężko. Pieniędzy ledwie starcza na bieżące wydatki, czyli na płace dla pracowników i podstawowe utrzymanie obiektu oraz zbiorów. Kierownictwo placówki robi co może. Niestety może niewiele. Władze samorządowe miasta i powiatu choćby nawet chciały niewiele też mogą. Tam też ze środkami finansowymi krucho. Budżety ledwie się dopinają. A tak w ogóle, dla bystrego obserwatora nie jest niczym nowym, że w sanockiej kulturze dzieje się coś niedobrego. Oprócz kłopotów finansowych Muzeum z kłopotami boryka się również Sanocki Skansen. Tym razem kadrowymi. Zmiana opcji politycznej w Urzędzie Marszałkowskim już zaczyna być odczuwalna. Nowa „miotła" zaczyna już robić porządki. Na pierwszy ogień poszedł długoletni dyrektor tej placówki. Niebawem ma być rozpisany konkurs na to stanowisko. Źle się dzieje, że za kulturę zaczynają zabierać się politycy i urzędnicy. Źle to wróży – samej kulturze.