Jak co roku w styczniu księża Kościoła katolickiego odwiedzają mieszkania i domy swoich wiernych z wizytą duszpasterską, potocznie zwaną kolędą.
Nie inaczej było i w tym roku. Jednak jak to już niejednokrotnie się zdarzało, rzeczy dobre, ugruntowane i społecznie akceptowane, przez ludzką głupotę potrafiły zostać zniweczone i zepsute.
Okazuje się bowiem, że w jednej z ustrzyckich parafii ministrantów, którzy chodzili wraz z księdzem po tzw. kolędzie pozbawiono części datków, które otrzymywali od mieszkańców odwiedzanych mieszkań i posesji. Ta stara jak świat tradycja, gdzie ministranci chodząc po mieszkaniach niejako anonsują wizytę księdza, śpiewając przy tym kolędy – za co otrzymują jakieś drobne i słodycze – została w brutalny sposób przerwana. Wymyślono sobie bowiem w tejże parafii jakąś dziwną, tylko księżom znaną punktację, która miała być jedynym kryterium wysokości kwoty jaką mieli otrzymać ministranci z zebranych przez siebie pieniędzy. Czyli mówiąc prościej, wszystkie otrzymane przez ministrantów od wiernych datki finansowe szły do jednego worka a stąd według uznania księdza i tej dziwnej punktacji nieźle już okrojone wracały do zainteresowanych.
A, że z tego co nam wiadomo kwota ta była dość pokaźna, to można się tylko domyślać, że spora jej część została w parafii.
Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że ofiarami tej parafialnej mistyfikacji – bo innego określenia na to nie znajdujemy – stały się dzieci. Dzieci, które przede wszystkim przed tego typu praktykami winny być chronione. O moralności i etyce dorosłych w tym wypadku szkoda mówić.