[2/169] Wybory nowego szefa SLD - odbijanie od dna
Sojusz Lewicy Demokratycznej ma nowego przewodniczącego. Jego poprzednik Leszek Miller w ostatnich miesiącach popełnił tyle błędów, że cudem można nazwać fakt iż partia ta ma w dalszym ciągu 22 tysiące członków opłacających składki, a w sobotę 16 stycznia blisko 15 tysięcy z nich udało się do biur Sojuszu w całej Polsce by zagłosować w powszechnych wyborach na nowego przewodniczącego.
Kandydatów było dziesięciu, bo od pewnego czasu w partii był spory ferment i ogromna chęć zmian. Każdy z tych kandydatów miał swój program, choć w większości kandydaci odnosili się do tego czy SLD ma istnieć dalej pod tym szyldem, czy też próbować jakiejś zmiany. Jak się okazało dziewięciu kandydatów było za pozostaniem partii pod nazwą Sojusz Lewicy Demokratycznej, jedynie Krzysztof Gawkowski Sekretarz Generalny partii proponował jej szerokie otwarcie na inne środowiska lewicowe i nową nazwę dla partii. Stanowisko Gawkowskiego uzyskało poparcie środowiska „Gazety Wyborczej", dysydentów SLD-owskich typu Kalisz, Kwaśniewski. To środowisko od dawna uparcie walczyło o stworzenie lewicy spolegliwej Platformie Obywatelskiej i politycznemu centrum. Dla nich prawdziwa lewica to obraźliwie określana przez nich postkomuna. Ludzie ci to w większości drugie pokolenie inteligencji, która poprzez swoich rodziców dostała szansę ogromnego skoku cywilizacyjnego z biednej, przeludnionej polskiej wsi do miast, szkół i uczelni. To potomkowie niewykształconych, zmuszanych do ciężkiej wręcz katorżniczej pracy robotników przedwojennej Polski. To też potomkowie żołnierzy, którzy najkrótszą z możliwych dróg ze wschodu, oswobodzili Polskę z hitlerowskiej okupacji. Dziś ludzie ci wstydzą się swoich korzeni. Przymilają się do partii centrowych, ba nawet konserwatywnych i prawicowych licząc na to iż zostaną przez nie zaakceptowani i spadnie im coś z Pańskiego stołu. Kierują się opinią prawicowych mediów, które określają jak nowoczesna lewica powinna wyglądać i z jakiej lewicy są gotowi zdjąć odium postkomuny.
Wybory w SLD wygrał Włodzimierz Czarzasty, pokonując w drugiej turze na Kongresie SLD Jerzego Wenderlicha. Krzysztof Gawkowski przepadł już wcześniej, przepadli też inni jak choćby Joanna Senyszyn, Zbyszko Zaborowski. Czarzasty wygrał bo postawił na pozostawienie nazwy partii w niezmienionej formule. Chce otwarcia lewicy, ale na własnych warunkach, a nie na warunkach innych lewicowych kanap. Chce by lewica walczyła o wolność światopoglądową, ale nie chce walki z jakimkolwiek kościołem. Potrafi zauważyć co dobrego dla kraju zrobiły rządy PO-PSL, ale potrafi pochwalić także niektóre decyzje rządów PiS. Na dodatek nie wstydzi się swojej lewicowości i nie kryguje z byle powodu przed dziennikarskimi tuzami z „Gazety Wyborczej" czy telewizji TVN. Mamy robić lewicową robotę, jako lewicowa partia i nikt, a szczególnie prawa strona sceny politycznej nie może nas pouczać jak to robić, bo niby skąd ma to wiedzieć jak jest naszym politycznym przeciwnikiem. Czarzasty uważa, że największym atutem SLD są mocne struktury praktycznie w każdym powiecie, mieście, a nawet w gminach. To tutaj pójdzie spora część pieniędzy z rządowej subwencji dla partii. Sam Czarzasty właściciel wydawnictwa Muza nie idzie na stołek szefa SLD dla pieniędzy: "...mam z czego żyć i nie będę jako Przewodniczący SLD pobierał wynagrodzenia." Dla Czarzastego jawność partyjnych finansów to rzecz równie ważna jak przestrzeganie partyjnego statutu. Dzięki tej postawie Włodzimierz Czarzasty wygrał te wewnątrzpartyjne wybory.
Teraz nadchodzi czas wyborów w strukturach partyjnych od koła, poprzez Zarządy Powiatowe, Wojewódzkie, aż po Radę Krajową. SLD-wcy z Bieszczad w 99% głosowali na Czarzastego. Przyszła więc pora na to by zabrać się do roboty tutaj na dole. Póki co nie było najgorzej bo nawet w najgorszych dla lewicy wyborach parlamentarnych w 2015 roku lista lewicy zdobyła w Bieszczadach ponad 8% głosów, a wliczając w to głosy partii Razem ponad 12%. Pierwszym sprawdzianem dla lokalnej lewicy będą wybory samorządowe w 2018 roku. To jeszcze sporo czasu, nie mniej jednak pora już zacząć przygotowania. Nie da się zrobić tego bez nowych ludzi. Jak się okazuje pojawiają się tacy. Po zmianie Przewodniczącego mamy kilku nowych członków lokalnych struktur SLD. Zapraszamy następnych. W 2018 roku chcemy wystawić w powiecie bieszczadzkim pełne listy naszych kandydatów od kandydatów na wójtów, burmistrza po kandydatów na radnych w gminach, mieście i powiecie.
Dotychczasowe rządy partii centrowych i prawicowych przekonywały nas, że szary obywatel musi być bezrobotnym lub w większości pracować na śmieciowych umowach. Jeśli już znajdzie pracę to w gruncie rzeczy za najniższą krajowa płacę. Lepiej wiodło się jedynie tym ze znajomościami i z układu. Szaraczki zaś karmione byłe na okrągło tym iż wyższych płac budżet nie wytrzyma. Tymczasem szefowie państwowych instytucji, firm, szefowie spółek skarbu państwa zarabiali nawet po kilkaset, czy nawet ponad milion zł miesięcznie. Byliśmy „zieloną wyspą" dla garstki wybrańców, a krainą rozpaczy dla ogółu. Nie wstydźmy się tego, że na takie działania się nie godzimy. Lewica właśnie tutaj ma swoje pole do popisu, a dla tych pokrzywdzonych przez lata grabieżczej prywatyzacji i transformacji jest jedyną nadzieją. Nadchodzi czas lewicy. Zapraszamy.
Rada Powiatowa SLD
Komentarze