[7/174] Koziołkowanie samochodem na niby, a emocje prawdziwe
Miejsce jakie wybrali sobie instruktorzy Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego do zlokalizowania samochodowego symulatora było udane, bo tuż przy stacji kontroli technicznej pojazdów w dawnym POM-ie. Symulator dawał każdemu chętnemu możliwość autentycznego sprawdzenia jak w rzeczywistości wygląda koziołkowanie boczne samochodu, oczywiście z kierowcą w środku.
Do tej dość karkołomnej próby zapraszani byli kierowcy dokonujący przeglądu technicznego aut, osoby przejeżdżający tamtędy, a także ci wyłapani przez towarzyszących demonstracjom policjantów. Jak się okazuje, za drobne przekroczenie szybkości zatrzymany kierowca miał do wybory mandat, albo udział w eksperymencie z symulatorem.
Jak raz naczelny Połonin robił badania techniczne i ze zwykłej dziennikarskiej ciekawości poddał się eksperymentowi. Okazało się, że jest to spore przeżycie. Po opróżnieniu kieszeni z rzeczy, które mogłyby wypaść, zdjęciu okularów, oddaniu telefonu, trzeba było się wdrapać do samochodu zawieszonego na specjalnej konstrukcji. Po zapięciu pasów i mocnym zaparciu się o kierownicę, zaczęło się koziołkowanie. Przyznam się, że zawiśnięcie głową w dół tylko na pasie bezpieczeństwa, takim jaki mamy w każdym samochodzie, robi wrażenie. Wszak na jednym pasie wisi 100 kilogramów naczelnego Połonin. Ponadto wokół nas latają piłeczki imitujące różne przedmioty, jakie wozimy w samochodzie. To ciekawa lekcja, dająca wiele do myślenia. Polecałbym ją szczególnie tym młodym kierowcom, którzy mienią się geniuszami kierownicy, wchodzącym w zakręt z szybkością przekraczającą jakikolwiek zdrowy rozsądek. W szkole lekcji fizyki mało, dużo mniej niż religii, więc oni nic nie wiedzą o sile odśrodkowej, zaś ufają opatrzności bożej. Taki symulator na pewno skorygowałby ich myślenie.
Akcja z symulatorem w Ustrzykach to dobra i pożyteczna akcja, za którą po szóstce wynagrodzić warto zarówno WORD jak i miejscową policję.
/steb/