[9/176] Wajrak: Liści nie grabię
Mamy teraz porę porządków w ogrodach. Jedni z nas grabią trawę, by nie pozostawić ani jednego najmniejszego listeczka. Inni zostawiają ogród samemu sobie, będąc zdania, że to sama natura załatwi sprawę. Pozwoliliśmy sobie zacytować jeden z najbardziej znanych autorytetów w sprawach przyrody w Polsce - Adama Wajraka.
Szanowna Pani, tak się składa, że liści u siebie w ogrodzie nie grabię. Przyznaję, że na początku nie robiłem tego z lenistwa, ale ma to głęboki ekologiczny sens.
Moje liście gniją sobie spokojnie przez jesień, zimę i wiosnę, i zupełnie nie przeszkadzają rosnącej później trawie, a dzięki temu mam wspaniałe bogactwo przyrodnicze tuż koło domu.
Niestety jesienią większość posiadaczy ogrodów, nawet tych na działkach leśnych, chwyta za grabie i czyści. Tysiące ton liści albo lądują w kompostowniach, albo co gorsza są palone. Tylko, że w ten sposób robimy z naszych ogrodów biologiczne pustynie.
Piszę o liściach, bo wielu czytelników pyta mnie, dlaczego w ich ogrodach nie ma ptaków, choć są w nich budki, karmniki i poidła. Może dlatego, że ogrody są sterylne, a tego ptaki nie lubią.
Liście to nie śmieci, ale ważny składnik ekosystemów. W normalnym lesie liściastym co roku na jeden hektar opada od 15 do 30 ton liści. Tak powstaje ściółka. Liście i to wszystko, co się w nich znajduje - martwe niewielkie zwierzęta, odchody oraz drobne gałązki, owoce i nasiona - to źródło składników odżywczych oraz chroniąca glebę przed wysychaniem i mrozami kołdra. To miejsce życia bakterii, grzybów, pierwotniaków, mięczaków, pierścienic, pajęczaków i owadów. Na jednym metrze kwadratowym leśnej ściółki może żyć ok. 1,5 mln roztoczy tylko jednego gatunku.
To, co się dzieje w ściółce, jest też szalenie ważne dla ptaków, takich jak strzyżyki, rudziki, kosy, drozdy. One szukają tam bezkręgowców, czyli pokarmu. Sójki nie tylko przeszukują ściółkę, ale też chowają w niej pokarm, np. żołędzie, i tak rozsiewają dąb. Grzebać w ściółce lubią też gawrony i orzechówki.
Liście to także schronienie dla gryzoni, płazów i gadów. W parkach, w których grabione są liście, nie występują puszczyki. Związek sowy z liśćmi jest bardzo prosty - puszczyki uwielbiają jeść gryzonie.
A palenie liści to już zbrodnia. Nie dość, że zabijamy miliony organizmów, to jeszcze puszczamy do atmosfery węgiel ocieplający klimat. To niewielkie ilości, ale lepiej by było, żeby zostały zmagazynowane w glebie, a nie ulatywały w powietrze.
Jedyny wyjątek od reguły niegrabienia i niepalenia powinny stanowić liście kasztanowców, w których zimują larwy szrotówka - owada, który stał się ostatnio przekleństwem tych drzew.
No i jeszcze jedna rzecz. Otóż tam, gdzie nie grabimy, psie kupy znikają o wiele szybciej. Są po prostu sprawniej rozkładane.
Pozdrawiam serdecznie
Adam Wajrak