[1/178] Od Redakcji: Nowy rok na nowych zasadach
Kiedy 10 grudnia 2002 roku ukazał się pierwszy numer „Połonin" bieszczadzkiego czasopisma regionalnego, ani bym przypuszczał, że wydawanie go potrwa piętnaście lat. W redakcyjnej stopce prócz mojego nazwiska znalazł się Jakub Demel, Marek Prorok i Krzysztof Krysta. Niebawem dołączył Andrzej Kotowicz i spec od Internetu Jasiu Kinczel.
Pierwsze numery „Połonin" drukowane były w sanockiej drukarni „Piast Kołodziej". Był to raczej skserowany biuletyn niż pismo w dobrym tego słowa znaczeniu, ale o dziwo sprzedawało się nieźle i od początku było pismem samofinansującym się. To dawało komfort niezależności, ale i też procesy sądowe. Pierwszy proces – wytoczony nam przez starostę Ewę Sudoł – spowodował, iż od numeru 4(5) w 2003 roku nazywaliśmy się „Nasze Połoniny". Zrozumieliśmy co oznacza polskie prawo. Mówiło ono, że jeśli tytuł nie zostanie zarejestrowany do 30 dni można rozpocząć jego wydawanie bez numerów ISSN. Inny paragraf mówił, że jeśli zarejestrowany tytuł nie ukazuje się przez rok można rejestrować go ponownie. Niestety sąd stwierdził, że przed zarejestrowaniem i nadaniem numerów ISSN pisma nie można wydawać, stwierdził też, że tytuł „Połoniny" zarejestrowali studenci Politechniki Warszawskiej i po wydaniu jednego numeru przez kolejne lata go nie wydawali, ale tytuł nie może być zarejestrowany ponownie. Nauczeni polskim pojęciem prawa dodajemy maluczkim drukiem „Nasze" i wszystko jest legalne.
Pierwszym wydawcą pisma była Sp. z o. o. KSU. Później Fundacja „Bieszczady Bez Granic". To komplikowało rozliczenia, nakazywało robienie pełnych rocznych bilansów, tak jak firmy obracającym dziesiątkami milionów zł. Koniec końców postanowiłem, że „Nasze Połoniny" będzie wydawać firma „Nasze Połoniny"- Wiesław Stebnicki. I tak od lat jestem kojarzony z tym tytułem, pora więc na uproszczenie reguł wydawniczych.
Przyjęcie jednak takiej formy prawnej niesie spore ryzyko. Tym ryzykiem jest danina zwana składką ZUS. W gazecie jak do tej pory nikt nic nie zarabiał. Zwracane były jedynie czasami koszty delegacji. Reszta to robota dla przyjemności, tak jak zbieranie znaczków, niekończąca się obecność w Internecie, łowienie ryb czy zbieranie grzybów, lub degustacja produktów browarniczych na parkowej ławeczce. Teraz od chwili zarejestrowania firmy jestem niewolnikiem ZUS, czyli czy się stoi, czy się leży składka do ZUS się należy. Można firmę na jakiś czas zawiesić i robić w gorszych okresach na czarno, ale jak to zrobić gdy produkty firmy leżą w każdym sklepie z prasą? Poborów mieć nie musisz, ale ZUS to płatności nie do zawieszenia.
Pomogło mi w tym Bieszczadzkie Forum Europejskie, które w ramach projektu „Moja firma sukces Podkarpacia" doceniło mój biznesplan i wspomogło mnie w zakupie potrzebnego sprzętu i dołoży w tym roku do ZUS, czynszu i innych drobnych wydatków. To pomoc, bez której trudno byłoby wystartować. Rzecz druga to zwiększenie częstotliwości wydawania pisma na początku raz na trzy tygodnie, by przejść do cyklu dwutygodniowego. Zwiększenie cykliczności powinno zwiększyć liczbę reklamodawców, a zarazem przychody. Diametralnej zmianie ulegnie też internetowe wydanie „Połonin" włącznie z filmową wersją gazety, która przynajmniej początkowo będzie dostępna w internetowym wydaniu gazety. Jest jeszcze kilka sposobów na uatrakcyjnienie działalności wydawniczej, łącznie ze zmianą grafiki w papierowym wydaniu gazety. Będą wkładki tematyczne, dodatek Starostwa Bieszczadzkiego.
Będzie też konkurs z atrakcyjnymi nagrodami, w tym z wyjazdem w tropiki. By zdobyć te nagrody wystarczy zainwestować 30 zł w dziesięć kolejnych numerów „Naszych Połonin", lub zapłacić za prenumeratę dziesięciu kolejnych numerów w wersji elektronicznej w cenie 1,50 zł za numer. No właśnie, jeśli gazeta wydaje się Wam za droga, to istnieje możliwość prenumeraty elektronicznej przy minimum 5 zamówionych egzemplarzach, przelewając pieniądze na konto gazety z podaniem swojego adresu e-mail.
Papierowe wydanie nie zmienia ceny, bo praktycznie 80% ceny gazety to koszty, a nie mamy dobrego wujka, który wyasygnuje na jej wydawanie – nie ze swojej kieszeni – ponad 100 tysięcy zł.
Jesteśmy dobrej myśli, że zmiany w gazecie spodobają się czytelnikom, reklamodawcom, a także sporej grupie tych, którzy publicznie twierdzą, że nigdy się nie skalali czytaniem „Naszych Połonin", a znają w szczegółach każdy artykuł.
Zakładaliśmy, że stare-nowe Połoniny ukażą się w połowie stycznia, niestety załatwienie wszystkich formalności trwa. Tak więc pierwszy numer 1-2 lutego, kolejny 21 dni później.
Życząc czytelnikom wszystkiego dobrego w nowym 2017 roku zapraszamy do lektury i stałego dzielenia się z nami uwagami na temat gazety.
W imieniu Redakcji,
Wiesław Stebnicki
Komentarze