[10/148] Okiem optymisty... Gospodarzem być...

Drukuj
Dodano: niedziela, 01 grudzień 2013

Biorąc pod uwagę coraz większe zacietrzewienia w dyskusjach, zamiast konstruktywnych propozycji oraz prezentacji pozytywnych postanowiłem ciesząc się (jak co roku) wyjazdem w Bieszczady zapisywać właśnie pozytywy. Może będzie to miało charakter pewnej reklamy, ale jako że są to osobiste refleksje liczę na wyrozumiałość „cenzury".

Dojechałem w sobotę wieczorem, a w niedzielę: Dożynki. Już to było powodem do radości; może pogoda niedostosowana  do  programu   wydarzenia nieco skorygowała przebieg Święta, że trzeba było zrobić w hali sportowej, która jest dumą Ustrzyk, ale pewnie lepiej byłoby poza nią. Występy zespołów i solistów od tych młodych aż do radosnego DSP były zastrzykiem optymizmu. Piękne wieńce dożynkowe, uznanie dla sołtysów i „trudne" zawody turlania dyni dla mężczyzn (przez wiele dni nie mogłem sobie darować, że nie zerwałem się, aby uczestniczyć...)  i sprinty pań w workach urozmaiciły imprezę. Kiedy wypowiadałem pozytywną opinię jeden z okolicznych rolników wyraził żal, że organizatorzy nie zaprosili  właśnie rolników -  to akurat nie moje zdanie.

W poniedziałek zapoznałem się z kalendarzem imprez na wrzesień 2013. Rozmaitość oferty była średnio zachęcająca  - całkiem podobna do września 2012, ale Bieszczady i ich mieszkańcy mają nieodparty urok, czego żaden wydruk nie może zniwelować.  Wydruk wydrukiem na wrzesień, ale po powrocie do Warszawy zobaczyłem, że w listopadowy weekend  Stowarzyszenie Promocji „Stolica Bieszczad" organizuje promocyjną akcję -50%. Tylko przyklasnąć, ale dlaczego  musiałem patrzeć na ekran, a  będąc w Ustrzykach nikt nie próbował mnie namawiać na skorzystanie?

Następne dni to wznawianie przyjaźni ze zwierzątkami w ulubionej agroturystyce – u Beaty i Marka, a także lekki rozruch spacerowy na Ostrym Dziale. Posiadane kłopoty ze wzrokiem zostały szybko usunięte – zarekomendowano doskonałą okulistkę w Sanoku. Pani Halina Żmuda to niewątpliwie mistrzyni w swojej misji. Wyjazd do Sanoka to też przyjemność. Nie tylko miasto ze skansenem, ale spojrzenia z punktów widokowych gór Słonnych i Sobienia chciałoby się zachować na długo w pamięci. W pamięci zostaną także nawierzchnie aż do granicy powiatów leskiego i bieszczadzkiego. Wracaliśmy  przez Wańkową do Łodyny i w pewnym momencie gdyby nie pasy uderzyłbym głową w dach. Ktoś później wyjaśnił, że jest to pewny temat od lat 17 (ale pamięć...), a mnie przypomniało się spotkanie sprzed lat z przedstawicielem samorządu z Ukrainy, który żartował, że u nich zachowując fatalne nawierzchnie będzie można pobierać opłaty za „zabytek"....

Dla pełnej satysfakcji  z oczami również optyk – pan inżynier z Ustrzyk Dolnych to niewątpliwie nie tylko znakomity profesjonalista, ale wyjątkowo staranny specjalista. Byłem w zakładzie państwa  Inki i Michała W. kiedy przyszła klientka z niezbyt sprecyzowanym kłopotem. Okazało się, że okulary przez lata użytkowania były powyginane; optyk przez wiele minut korygował okulary, dostosowując do potrzeb klientki. Moje okulary nie dość, że dobre to jeszcze wzbudzają podziw wśród znajomych.

Duża przyjemność i też pozytywne zachowanie ze strony... żubrów. W czasie kilku wizyt w ubiegłym roku nie udało się ich spotkać; w roku bieżącym koło Mucznego powitały nas  szerokim ... uśmiechem.

Stabilnie i jak zwykle również z pełnym uśmiechem zaprosił mnie na trening karate sensej Cipora. Trudno sobie wyobrazić patrząc na senseja, że tak niepozorny i delikatny mężczyzna potrafi realizować niełatwe techniki sztuki walki i uczyć chętnych.

Mało prawdopodobne, ale niewykluczone, że czytelnicy Naszych Połonin nie wiedzą o wspaniałym sadzie śliwkowym. Niełatwo dojechać, asfaltu też brak, ale takich drzew i takich owoców przez swoje długie życie nie widziałem. Wystarczyło wejść na drzewo – to niemałe drzewka owocowe, więc niezbyt łatwo, ale sprawniejsi wchodzą, potrząsną i kosze doskonałych owoców. Taki sad to porównywalna przyjemność do spotkania z żubrami, a nawet treningu karate....

Wielokrotnie deklarowałem się i próbowałem „zarazić" ideą klastrów. Swego czasu nawet był klimat, że powstał BTKT. W bieżącym roku zorganizowano mi „audiencję" z zupełnie nowymi twórczyniami zupełnie nowego klastra.  Przez czas, który mi poświęcono usłyszałem, że w końcu września br. będzie rozreklamowana impreza zbierania grzybów – mocne wejście nowej i bardzo ciekawej działalności, bo przecież klaster to motor rozwoju  regionu i przemysłu turystycznego będącego oczkiem w głowie miejscowych władz i mieszkańców. Niestety, moje plany nie pozwoliły na pozostanie do czasu WIELKICH GRZYBÓW, ale nie wątpię, że moje Rozmówczynie (o modnych imionach: Monika i Marta), może mające więcej entuzjazmu niż  klastrowej wiedzy (tą zawsze można i warto uzupełnić) uzyskały piękny sukces.

Przed wyjazdem jeszcze jedna radość – otóż nasz gospodarz z synami Dawidem i Łukaszem , którzy mają wspólnie 32 lata (każdy 16...) wzięli się osobiście do ocieplania domu. Tak jest w tym gospodarstwie, że gospodarzami są wszyscy niezależnie od wieku. Być GOSPODARZEM warto być wszędzie.... a dobrym to pożądana cecha w każdym miejscu i na każdym stanowisku.

Jedyna przykrość – następny wyjazd w Bieszczady dopiero w 2014 – bardzo długo do tej PRZYJEMNOŚCI.

Janusz Dziewięcki

P. S. - Niewykluczone, że mój optymizm został gdzieś zachwiany, ale nie mam zamiaru z niego rezygnować.

Udostępnij na Facebooku

Facebook Likebox Slider



 Strona główna
 Artykuły
Kontakt


 Reklama w serwisie

© 2003-2018 NASZE POŁONINY - Bieszczadzkie Czasopismo Regionalne
Wszelkie prawa zastrzeżone

Wydawca: "NASZE POŁONINY" - Wiesław Stebnicki

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze umieszczone przez Użytkowników na stronie www.naszepołoniny.pl