[1/150] Odszedł Marian Kabaj – piłkarska legenda Ustrzyk Dolnych
Pierwszym powojennym klubem sportowym w Ustrzykach Dolnych była „Gwardia". Klub założył pracujący w Komendzie Powiatowej MO nieżyjący już Pan Wójtowicz, który przyjechał tutaj do pracy z Jarosławia. „Gwardia" powstała już w rok od chwili przyłączenia Ustrzyk Dolnych do Polski w 1952 roku, a jej pierwszą sekcją była sekcja piłki nożnej. mecze rozgrywano na boisku w Brzegach Dolnych tuż za wiaduktem kolejowym.
-Zawodnikami byli milicjanci, żołnierze Wojsk Ochrony Pogranicza oraz przesiedleni na te tereny – z okolic Bełza - cywile. W pierwszym składzie „Gwardii" z lat 1952- 1956 grali – bramkarze- Roczniak i Rok, zawodnicy z pola- Władysław Kabaj, Jakub Uszak, Józef Buczkowski, Bronisław Toporowski, Roman Korczak, Jerzy Oskory, Józef Maciuk, Julian Noga, Stanisław Zadorożny, Jerzy Zawistowski, Kazimierz Dublański, Bondarenko, Stanisław Stojak, Alekos Kakalios, Warga, Mieczysław Karasek- wspominał Marian Kabaj, który w tamtym czasie grywał już w „Gwardii", ale tak naprawdę zjechał do Ustrzyk dopiero w 1956 roku. Marian Kabaj grał wcześniej w Sanovii Lesko, gdzie mieszkał i jak się pokazało na przestrzeni dziesiątek lat był jednym z nielicznych piłkarzy z Leska, którzy odważyli się grać w ustrzyckim klubie, co więcej związał się z Ustrzykami na zawsze.
Pierwsze lata w Ustrzykach
-Do gry w Ustrzykach namówił mnie mój kuzyn Władek Kabaj, który rozpoczął tutaj pracę jako drogomistrz. Nieco później został on kierownikiem rejonu dróg, którego siedziba mieściła się przy zakręcie drogi prowadzącej w kierunku Krościenka, tuż przed szpitalem przy starym moście. Władek Kabaj pomagał w organizowaniu klubu „Gwardia", sam w nim grał i doszedł do wniosku, że swoim przyjściem mógłbym wzmocnić miejscową drużynę piłkarską. Jako, że byłem zapalonym piłkarzem nie dałem się długo namawiać. Kuzyn ściągnął mnie początkowo na kilka meczy, w których grałem bez oficjalnego przejścia. Dodatkowo obiecał mi pracę oraz pomógł znaleźć pracę dla mojej żony- zwierzał się Marian Kabaj.
Po przeprowadzce do Ustrzyk Kabajowie zamieszkali na krótko w budynku dwurodzinnym tuż za POM- Em. Nie dostali tam mieszkania, ale jedynie jeden pokój. Stąd niebawem i to na długie lata przenieśli się do mieszkania przy ulicy Fabrycznej, do budynku którego właścicielem był ksiądz Godlewicz.
W tamtym czasie gra w piłkę nożną na poziomie takim jak w Ustrzykach była zajęciem typowo amatorskim. Na mecze wyjazdowe piłkarze wożeni byli milicyjnym Lublinkiem, kierowanym przez niezapomnianego milicjanta Karola Brzezińskiego. Gdy była ładna pogoda jechało się z odkrytą plandeką, gdy lało nawet zarzucenie plandeki niezbyt chroniło przed deszczem. Nikomu to jednak nie przeszkadzało, nikt nie marudził i nie narzekał, a trzeba dodać że piłkarzom często towarzyszyły żony. Czasami klub fundował piłkarzom w drodze powrotnej obiad w przydrożnej restauracji, czasami gdzieś pod lasem rozpalano ognisko, pieczono kiełbasę i co nieco wypito. Najczęściej jednak za posiłek musiały wystarczyć zebrane ze sobą kanapki. Jednak tak wesołego, rozbawionego i zaprzyjaźnionego towarzystwa w późniejszych czasach już nigdy nie udało się odtworzyć. Stadion w Brzegach Dolnych zamieniono na stadion w Jasieniu. Tuż za rzeką na równym terenie, o żwirowym podłożu wytyczono boisko do piłki nożnej. Zaletą tego boiska było to, że piło ono wodę jak przysłowiowa gąbka. Tak więc w kilka chwil po najbardziej ulewnym deszczu boisko nadawało się do gry. Nie było żadnych trybun, a za szatnie służyła drewniana buda. „Gwardia" po pewnym czasie przestała być klubowym jedynakiem w mieście. Przy nowo powstałej Dyrekcji Kopalnictwa Naftowego utworzono Górniczy Klub Sportowy „Górnik", który niebawem przejął od „Gwardii" sekcję piłki nożnej.
- W 1956 roku zostałem oficjalnie piłkarzem „Górnika" Ustrzyki Dolne. Do klubu tego przeszło kilku zawodników „Gwardii" między innymi Władek Kabaj, Jakub Uszak, ściągnięto z Leska Józefa Buczkowskiego, grali też Roman Korczak. Tuz przed powstaniem „Górnika" zginął pod kołami pociągu grający z nami Kazimierz Dublański. Zaczęli też grać Henryk Janicki, Roman Drapała, Tadeusz Mucha, Kazimierz Hawro, Stanisław Hawro, Ryszard Paczkowski, Władysław Prugar, Stanisław Ostrówka, Stanisław Król, Zbigniew i Ryszard Majerowie, Jan Radoń, Józef Smółkiewicz, Janusz Stasiowski, Andrzej Jaźwiecki, Ryszar Czapor, Jan Jagielczuk. Nieco później gdy „Górnik" zmienił nazwę na „Bieszczady" dołączyli do nas Janusz Krzywowiąza, Arnold Ważny, Wiktor Łojek, Bronisław Jagielczuk, Czesław Luty, Jorgos Kokinos, Ryszard Strugała, Tadeusz Bindas, Józef Komarczewski, Zbigniew Szuberla, Zbigniew Dybaś i wielu innych.- wspominał Marian Kabaj- Z tymi młodszymi już nie grałem, ale na początku lat siedemdziesiątych prowadziłem zespół „Bieszczad" jako trener w chwili gdy po latach sukcesów spadł do B- klasy. Swoją piłkarska karierę zakończyłem po jedenastu latach gry w 1967 roku.
Na piłkarskiej emeryturze też nie rozstał się ze sportem
Jak już pisałem Marian Kabaj po przyjeździe do Ustrzyk rozpoczął pracę w rejonie Eksploatacji Dróg, w który już wcześnie pracował jego kuzyn Władysław. Później Marian Kabaj pracował w ekipie remontowo- budowlanej, która mieściła się na terenie obecnej bazy PKS. Ekipa ta po czasie przeniosła się na drugą stronę ulicy przekształcając się w Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej. W MPGK Kabaj został kierownikiem hotelu pracowniczego, który mieścił się w dwóch parterowych barakach przy obecnej ulicy Korczaka naprzeciw dawnej łaźni.
Jednak Kabaja zawsze ciągnęło do sportu. Skończył kurs instruktora piłki nożnej, został sędzią piłki siatkowej oraz sędzią narciarskim. Dlatego też w chwili gdy nadarzyła się okazja rozpoczął pracę w Powiatowym Ośrodku sportu i Rekreacji późniejszym MOSiR. Obsługiwał wyciąg narciarski, pomagał w pracy trenerowi narciarzy Kazimierzowi Sojce i jak już wspomniałem wcześniej trenował piłkarzy „Bieszczad". W MOSiR pracował do emerytury. Na emeryturze trzymał się jak na swój wiek nadzwyczaj dobrze. Można powiedzieć iż był dobitnym dowodem na to, że prawdziwym jest hasło iż sport to zdrowie. Choć czasami różnie z tym zdrowiem bywało. Na jednym z treningów Marian Kabaj stał w tzw. murze, a wolny wykonywał Ryszard Majer. Strzał był wprost atomowy i wylądował na ramieniu Kabaja. Skończyło się to niezbyt przyjemnie, piłka praktycznie rozwaliła mu ramię, tak że konieczna była operacja która połaczyła obojczyk z ramieniem drutami. Nosił je Marian Kabaj aż do śmierci.
Patrząc z perspektywy czasu, nigdy nie żałował drogi jaką wybrał. Sport, zwłaszcza wtedy nie dawał pieniędzy, majątku. Wręcz przeciwnie wymagał sporo wyrzeczeń, które były możliwe choćby przez to, że przychylnym okiem patrzyła na to jego małżonka. Sport dawał jednak wtedy to czego dzisiaj sportowcy nie mają, dawał poczucie więzi z grupą, więzi która potrafiła przetrwać dziesiątki lat. Po dziś dzień dawni partnerzy z boiska, których pozostało już niewielu są prawdziwymi przyjaciółmi. To jak mi powiedział kiedyś Marian Kabaj było warte dużo więcej niż jakieś marne grosze.
Kilka lat temu zmarła żona Mariana Kabaja. Od tej pory czuło się iż jest mocno przygnębiony. Strata żony bolała. Ostatnio widziałem się z Marianem Kabajem na obchodach 60- lecia ustrzyckiej piłki. Zmarł pod koniec grudnia 2013 roku w wieku 86 lat. Wraz z nim odeszła pewna epoka w lokalnym piłkarskim światku. Szkoda.
Wiesław Stebnicki