[4/161] Gorzki smak zwycięstwa
Kiedy obserwuje się kampanie wyborcze odnosi się wrażenie, że startujący w nich kandydaci do różnych szczebli władz samorządowych mają jasno określone cele, które w wypadku wygranej będą chcieli realizować. Tak przynajmniej powinno to wyglądać.
Szara rzeczywistość potrafi niestety te plany, zamierzenia i cele skutecznie weryfikować. Ogłupianie wyborców kampanijnymi deklaracjami nie mającymi nic wspólnego z rzeczywistością stało się już cechą charakterystyczną polskich wyborców. Stąd niejednokrotnie bierze się frustracja nowo wybranych władz, brak pomysłu na rządzenie, strach przed podejmowaniem odważnych, niejednokrotnie niepopularnych decyzji. Można by w tym miejscu powiedzieć, że nikt nie mówił, że będzie lekko. Może to mieć jednak odniesienie, w pewnym sensie usprawiedliwione do nowych władz, kolokwialnie mówiąc zielonych, które do niedawna z administracją samorządową niewiele miały do czynienia. Inaczej ma się sprawa ze starymi wygami samorządowymi, którzy jeszcze nie tak dawno działając w opozycji byli współuczestnikami tych struktur, podejmowali ważne dla regionu i jego mieszkańców decyzje, po prostu współrządzili. Być może z ograniczonymi możliwościami ale jednak. System demokratyczny, w tym miedzy innymi procesy wyborcze poddają nas ciągle niekoniecznie przyjemnej weryfikacji. Czy nam się to podoba czy nie wyborcy oczekują od władz konkretnych działań a nie narzekań i opuszczania rąk.
W ostatnim numerze GB /10.04.15/ z zainteresowaniem przeczytałem materiał pod znamienną nazwą „Pusta kasa starostwa". Rzecz dotyczy powiatu bieszczadzkiego, konkretnie jego fatalnej kondycji finansowej. Z jego treści wyłania się ponury obraz tego co przed nami oraz totalna krytyka poprzednich władz. Wydaje się, że nowe władze powiatu już na samym starcie popełniły falstart. Być może przykład idzie z góry i na takim stylu sprawowania władzy chcą podkreślić swój image i odmienność. Nie wróży to dobrze. Mieliśmy już w przeszłości przykłady, gdzie zrzucanie winy na poprzedników miało być jednym z elementów osiągnięcia sukcesu. Jak to się skończyło nie ma potrzeby przypominać.
Nie dziwiłbym się, gdyby tego typu opinie wypowiadały osoby, które do budynku starostwa weszły z marszu, z ulicy. Niepokój jednak musi budzić fakt, że mówią to ludzie, którzy przez dwie kadencje /niektórzy dłużej/ zasiadali we władzach powiatu /czyt. rady/ czyli krótko mówiąc swoimi osobami personifikowali ten urząd i jego działania. Mało tego, w tym czasie nie słychać było głośnych, wychodzących poza mury protestów radnych opozycji przeciwko podejmowanym przez poprzednie władze decyzjom.
Udział we władzach nawet z pozycji opozycji wiąże się również z odpowiedzialnością choćby w stosunku do swoich wyborców. Branie przez cztery lata diet, bierne przypatrywanie się jak instytucja, której jest się członkiem popada w rzekomo ruinę i nie przeciwstawiać się tej sytuacji jest brakiem odpowiedzialności albo przejawem hipokryzji.
Nie broniąc poprzednich władz powiatu i tamtej Całej rady, nigdy przez głowę by mi nie przeszło, żeby postawić tezę o destrukcyjnym działaniu tych ludzi na szkodę powiatu i jego mieszkańców. Trzeba naprawdę mieć dużo złej woli by o problemach wypowiadać się w tak autorytarny sposób. Jeżeli naprawdę jest tak źle, to bierzcie się do roboty, bo tamto to już przeszłość, za którą wy również jesteście odpowiedzialni. Zostaliście wybrani żeby rozwiązywać problemy a nie nad sobą się roztkliwiać.
Andrzej Kotowicz