[6/163] Bieszczadzkie mosty - komu mają służyć?

Drukuj
Dodano: środa, 29 lipiec 2015

Początek czerwca przyniósł przewoźnikom w Bieszczadach bardzo złe wieści dotyczące dróg i transportu. Wiązały się one z informacją, że na obwodnicy bieszczadzkiej nie wolno jeździć środkami transportowymi większymi niż 20 ton, a są i odcinki gdzie tonaż ten nie może przekraczać 10 czy 15 ton. Kilku kierowców ukarano mandatami za nie przestrzeganie znaków drogowych dotyczących tonażu na mostach.

Na remont czeka 70 mostów

Komentujący ten problem Podkarpacki Zarząd Dróg Wojewódzkich w Rzeszowie twierdzi, „że decyzja ta wynika ze stanu technicznego mostów i przepustów. Przejazd ciężkim sprzętem po konstrukcjach wybudowanych w latach 60 i 70-tych może doprowadzić do katastrofy budowlanej, a na remont czeka blisko 70 obiektów." Ograniczenia te doprowadziły do sytuacji, że działające w regionie Nadleśnictwa, firmy zajmujące się transportem drzewa, produkcją galanterii drzewnej czy spółki budowlane stanęły w obliczu poważnych problemów wynikających z zawartych zobowiązań. Z jednej strony można wykorzystać zgromadzony surowiec i przerobić go, ale nie ma możliwości wywiezienia gotowego produktu do zamawiającego, a z drugiej nie ma jak uzupełnić zapasów zużytego surowca tak by można prowadzić produkcję. Konsekwencje to likwidacja stanowisk pracy i kary za nierealizację umów. Podobnie jak kierowcom, którzy złamią przepisy. Jako kuriozum warto dodać, że ograniczenia te nie dotyczą autobusów, które dorównują tonażem tzw. TIR-om. Protestujący nie rozumiejąc sytuacji pytają, dlaczego, przecież dla autokaru pełnego ludzi katastrofa budowlana to większe zagrożenie niż dla kierowcy TIR-a i pomocnika.

Kto na tym traci?

Rozmawiałem z przedstawicielami zainteresowanych z Nadleśniczym Janem Mazurem z Nadleśnictwa Stuposiany, Przemysławem Szukalskim z P.P.H.U. „Dankros" sp. z o.o. z Krościenka i Krzysztofem Grzybkiem z F.H.U. „DOMINIK TRANS" - w Ustrzykach Dolnych. Przybliżają problematykę protestu i sposobów wyjścia z kryzysowej sytuacji. „Nie jest problemem zorganizowanie protestu w formie np. blokowania miasta jeżdżącymi wolno pojazdami, problemem jest takie zbliżenie stanowisk by problem rozwiązać – relacjonują – wykorzystujemy bieszczadzkie drogi od lat i wszyscy o tym wiedzieli, a teraz postawiono problem tonażu mostów, a one nigdy nie były inne. Modernizowano mosty i przepusty, nagle, wprawdzie nie z dnia na dzień, zaczęto egzekwować warunki eksploatacji mostów. Tak po prostu." Proponują rozwiązania. Nasuwa się prosty wniosek i pytanie, co się stało, że dopiero teraz? Problematyka dróg i mostów w regionie jest znana od - z przesadą - wieków, czy nie można było reagować wcześniej, tak by nie trzeba było dojść do takiego problemu? Decyzja właściciela dróg Podkarpackiego Zarządu Dróg Wojewódzkich w Rzeszowie podjęta została w taki sposób by wywołać konflikt, użytkowane przez lata drogi i mosty nie stanowiły problemu, a jednocześnie praktycznie nie prowadzono kompleksowych działań na rzecz konserwacji, rozbudowy i podniesienia ich tonażu. Można dyskutować czy decyzja ta zapobiega czy wywołuje. Stanowisko przesłane do naszej Redakcji również nie wyjaśnia problemu, stwierdzenie, że: cytat stanowiska PZDW z dnia 23.06.2015 r. ..."Podkreślić należy, iż wspomniane ograniczenia nie zostały wprowadzone przez Podkarpacki Zarząd Dróg Wojewódzkich. Zostały przejęte wraz z istniejącymi obiektami z dniem wprowadzenia reorganizacji samorządowej i utworzenia PZDW 1 stycznia 1999 roku"... tym samym wskazuje się, że szesnaście lat stracono, a PZDW pozostaje zarządcą i decydentem w sprawach dróg wojewódzkich na mocy przepisów, na które się powołuje. Takie stanowisko wywołuje dalsza część stanowiska: ..."Podkarpacki Zarząd Dróg Wojewódzkich przy udziale Urzędu Marszałkowskiego przygotował koncepcyjny plan udrażniania korytarzy drogowych w południowej części województwa." Powstaje pytanie: dopiero teraz? Komplementarnym staje się wniosek, że wywołuje niepotrzebny konflikt społeczny. Moi rozmówcy pokazują zdjęcia wykonane na słowackich drogach, gdzie przy podobnych mostach funkcjonuje znak ograniczający tonaż do 24 ton, a poniżej tabliczka wskazująca, że przez most może przejechać jeden pojazd 48 tonowy. Takie rozwiązania można zastosować i u nas. Wiąże się to jednak ze zmianami prawa o ruchu drogowym.

Powiększ

Radny Gminy Lutowiska Mirosław Piela wskazuje, że: „działalność transportowa ma bez wątpienia charakter komplementarny w stosunku do funkcjonowania całej gospodarki. Należy, zatem dążyć do rozwoju oraz jak najdoskonalszego dostosowania oferty transportowej do potrzeb zgłaszanych przez stale unowocześniające się działy produkcji, obejmujących wszystkie elementy życia w Bieszczadach w tym turystykę, pozyskiwanie i przerób drewna. Powstaje pytanie czy ktokolwiek będzie chciał tu przyjechać? - po takich drogach, - a jak to zobaczy to czy będzie chciał przyjechać ponownie i czy będzie polecać wypoczynek przez prymat takich dróg?. Kręci się błędne koło: władze nie remontują dróg i mostów, bo samochody je zniszczą, samochody nie mogą jeździć, bo nie ma możliwości bezpiecznie jeździć i tak w koło, a złe drogi powodować będą dalszą degradację regionu i wzrost bezrobocia."

Moi rozmówcy wskazywali jak bardzo ten transport wpływa na ich życie – co jest oczywiste – ale jeśli Przemysław Szukalski nie otrzyma surowca to z braku możliwości produkcji i zarabiania na sprzedaży będzie musiał zlikwidować część stanowisk pracy, podobnie postąpi inny w branży drzewnej, a jeszcze kamieniołom nie wywiezie kruszywa to w konsekwencji lawinowo rosnąć będą liczby bezrobotnych a gdy pomnożyć to przez ilość członków ich rodzin to będą to znaczne wartości.

Jak rozwiązać problem przynajmniej doraźnie

Protestujący wskazują proste rozwiązania, np. ustawienia znaków wskazujących, że most traktowany jest, jako zwężenie i może na niego wjechać wahadłowo tylko jeden ciężki pojazd.

Zaraz na początku czerwca poszli ze swoimi problemami i proponowanymi rozwiązaniami do Starosty Bieszczadzkiego Marka Andrucha. Rozpoczęły się rozmowy. Starosta Bieszczadzki prowadzi rozmowy w Urzędzie Marszałkowskim, prosi o pomoc posła Bogdana Rzońcę. W dniu 18 czerwca 2015 r. Wicemarszałek Województwa Podkarpackiego Wojciech Buczak organizuje spotkanie z udziałem Dyrektora Podkarpackiego Zarządu Dróg Wojewódzkich, Dyrektora Departamentu Dróg i Publicznego Transportu Zbiorowego, w spotkaniu bierze udział Starosta Bieszczadzki. Efektem była przeprowadzona w dniu 22 czerwca 2015 r. w Podkarpackim Zarządzie Dróg Wojewódzkich narada, z udziałem zainteresowanych przedstawicieli Lasów Państwowych i protestujących firm, podczas której poinformowano, że w celu szczegółowego rozpoznania problemu zostaną skierowani w teren rzeczoznawcy, którzy dokonają oceny stanu mostów i przepustów w kierunku docelowego rozwiązania problemu. Przyjęto rozwiązania tymczasowe polegające m.in.: na ograniczeniu prędkości na mostach do 30 km/godz., zmieni się także organizacja ruchu drogowego na tym odcinku. Rozwiązania te są rozwiązaniami doraźnymi. Ustalono, że po 15 - tym sierpnia br. zwołane zostanie kolejne spotkanie, na którym przedstawione będą propozycje dalszych działań. Ekspert dokonał ekspertyzy mostów na przedmiotowym szlaku. Z informacji uzyskanych w Starostwie Bieszczadzkim dowiedzieliśmy się, że od poniedziałku 29 czerwca dopuszczony zostanie ruch ciężkiego sprzętu na terenie Powiatu Bieszczadzkiego, na jak długo? Wstępnie mówi się o miesiącu, a później ...

W przesłanym „Naszym Połoninom" przez Rzecznika PZDW Ewę Sudoł - Sikora stanowisku, wskazuje, że: cytat: „...Ograniczone środki finansowe województwa podkarpackiego nie pozwalają niestety na podjęcie w najbliższym czasie kompleksowych działań na wszystkich obiektach mostowych, zgodnie z oczekiwaniami społeczności lokalnej i przewoźników. Pomimo tego, co do niektórych z przepraw o ograniczonej nośności na przedmiotowym terenie, przeanalizowana zostanie możliwość podjęcia działań doraźnych polegających na zmianie organizacji ruchu, pozwalających na udrożnienie korytarzy transportowych - w tym także w zakresie obiektów mostowych na odcinku pomiędzy Ustrzykami Dolnymi a Ustrzykami Górnymi." koniec cytatu. Problem będzie funkcjonował bardzo długo, tylko czy warto – w sensie finansowym i gospodarczym - go przeciągać, bo nie inwestując tracimy w konsekwencji więcej niż zyskujemy...

Starosta Bieszczadzki Marek Andruch chce by ten problem był rozwiązany w taki sposób, aby przede wszystkim ludzie mogli pracować, myślę, że w tym proteście wszystkim właśnie o to chodzi...

Marian S. Mazurkiewicz

Udostępnij na Facebooku

Komentarze  

#1 tabliczki znamionowe 2015-10-05 02:17
Bardzo fajna wypowiedź, serdecznie polecam. Mam nadzieję, że zainteresuje innych czytelników podobnie
mocno jak mnie.
Cytuj

Facebook Likebox Slider



 Strona główna
 Artykuły
Kontakt


 Reklama w serwisie

© 2003-2018 NASZE POŁONINY - Bieszczadzkie Czasopismo Regionalne
Wszelkie prawa zastrzeżone

Wydawca: "NASZE POŁONINY" - Wiesław Stebnicki

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze umieszczone przez Użytkowników na stronie www.naszepołoniny.pl