[6/173] Czy turyści wrócą do Ustrzyk?
Moim zdaniem
Wiesław Stebnicki
Rok 2016 to jeden z najlepszych jeśli chodzi o liczbę turystów odwiedzających Bieszczady. Przyczyny są znane. Polacy obawiają się podróży zagranicznych, szczególnie do państw położonych wokół morza Śródziemnego i urlopują w kraju. Znakomitą robotę propagandową zrobił Bieszczadom Arłamów goszczący reprezentację piłki nożnej. Tak więc ludzie walą przysłowiowymi drzwiami i oknami. Widać to spacerując po mieście, odwiedzając sklepy, restauracje, czy próbując znaleźć wolne miejsce do parkowania.
Wszystkich to cieszy bo zapełnią się portfele właścicieli bazy turystycznej, handlowej , usługowej. Rodzi się jednak pytanie czy wizyta w tym roku spowoduje to, iż ci sami turyści wrócą tutaj w kolejnych latach. Czy wrażenia jakie stąd wyniosą będą na tyle mocne by nie tylko samemu powrócić, ale też polecić pobyt tutaj znajomym. Niestety nie jestem o tym zbyt mocno przekonany. Dlaczego? Ano proszę wymienić czy Ustrzyki wzbogaciły się w ostatnim czasie o jakiś przyzwoity hotel, zajazd, restaurację. Czy w mieście nad Strwiążem stworzono jakieś ekstra atrakcje dla przyjezdnych. Niestety nie jestem w stanie niczego takiego wymienić.
Pierwszym potwornym błędem było rozpoczęcie remontu mostu na jedynej drodze dojazdowej do miasta w samym środku sezonu turystycznego. Ja wiem, że nie decydowały o tym miejscowe władze, ale trzeba było zrobić wszystko by ruszono z remontem po wakacjach. Kolejki do przekroczenia mostu sięgały kilometrów. Sam znalazłem się w kolejce, która rozpoczynała się koło komendy policji i z zegarkiem na ręce remontowany most przekroczyłem po 37 minutach. W tym czasie z drugiej strony kolejka aut zaczynała się niedaleko stacji paliw. Nie postawiono znaków zalecających objazd miasta przez Równię. Sam w trakcie spacerów zawracałem dziesiątki aut z obcą rejestracją, których kierowcy jadący w góry próbowali robić to przez Zabłocie. To już nie wina GDDKiA.
Zresztą Ustrzyki bezwzględnie wymagają obwodnicy. O ile w góry można jechać przez Równię, to w stronę granicy i Arłamowa już miasta ominąć się nie da. Od tego miasto nie ucieknie i już powinno myśleć o środkach na ten cel.
Rzecz następna, to przyzwoity hotel. Owszem powstaje sporo dobrej jakości kwater prywatnych i hotelików oraz kwater agroturystycznych. Jednak przyzwoity hotel to coś więcej, to własny basen także kryty, korty, pola golfowe i inne atrakcje. To nie musi być pięć gwiazdek, ale jakość bezwzględnie wyższa od tego czym miasto dysponuje. Są jeszcze w mieście tereny gdzie można taki obiekt zlokalizować. Trzeba szukać inwestora.
W innym miejscu Połonin piszę o dawnym projekcie budowy małego zalewu na Jasieniu. Warto wrócić do tego pomysłu. To kolejna szansa na zatrzymanie turystów w mieście. Do tej pory bowiem miast rzeki pieniędzy, mamy z turystów najwięcej smrodu z rur wydechowych ich aut. Bo i po co tutaj się zatrzymywać.
Muzeum Przyrodnicze to obiekt na którego zwiedzenie trzeba poświęcić do półtorej godziny, do tego dodajmy pół godziny na spacer po rynku, godzinę na lody i zdjęcie pod fontanną i to wszystko. Może warto jeszcze wspomnieć o muzeum w „Młynie". Co dalej? Nic. Wystarczy pojechać choćby do Soliny by zobaczyć co przyciąga turystów. To wesołe miasteczka, zorbingowe kule, sklepy z wszelkim pamiątkowym badziewiem, koncerty znanych zespołów, miejsce do spacerów. Co oferują Ustrzyki, spacer wzdłuż jedynej miejskiej ulicy pełnej hałasu i smrodu spalin, problem z zaparkowaniem samochodu, problem z włączeniem się do ruchu z bocznych uliczek, problem z wjazdem i wyjazdem z miasta. Powiedzmy sobie szczerze gdyby nie działania poprzedniego burmistrza mielibyśmy w środku miasta dziki las, pełen błota i podeptanych trawników, obskurny dworzec, podobnej jakości Park pod Dębami, zero miejsc do parkowania, kąpiel w brudnej niecce napełnianej wodą z rzeki, lub w Strwiążu. Pamiętam jak mocno krytykowano jego decyzje, jak broniono rachitycznych drzewek w starym parku, w Dębach. Jak się okazuje dziś jego decyzje akceptujemy. Można było zrobić więcej. Park safari gdzieś na obrzeżach miasta. Taki park zrobiono w Mucznem, trzyma się tam żubry. Miejscowość do której pies z kulawą nogą by nie trafił odwiedza teraz dziesiątki tysięcy turystów. Pisałem w Połoninach o tym by w Parku pod Dębami postawić kopie bieszczadzkich cerkwi. Nie znalazł ten pomysł akceptacji u władz Ustrzyk. Na podobny pomysł wpadli księża z Caritas w Myczkowcach. Proszę podjechać tam w jakikolwiek wakacyjny dzień, a zobaczycie setki turystów oglądających miniatury bieszczadzkich cerkwi. Od kilkudziesięciu już lat trwa przepychanka dotycząca budowy tarasu widokowego na Kamiennej Laworcie. Właściciel wyciągów chciałby żeby taras zbudowało nadleśnictwo, to zaś nie widzi w tym interesu. No i nikt na Lawortę nie spaceruje bo w lecie prócz traw po pas niczego nie zobaczy.
Byle gmina w Polsce buduje parki dinozaurów, parki rozrywki, walczy o rekordy wielkości pomników Jezusa, a u nas nic. Kto wiedział - do czasu wybudowania najwyższego na świecie pomnika Chrystusa - co to jest Świebodzin? Teraz już wie.
W Ustrzykach wciąż żyjemy mitem inteligentnego turysty – studenta, z plecakiem na plecach, mażącego jedynie o skrawku trawnika dla rozbicia namiotu i szklance wrzątku. Takich turystów już nie ma. Dziś 95% turystów to ludzie którzy w porywach mogą przejść pieszo do kilometra, po dobrym chodniku lub asfalcie. Ponadto co 100 metrów muszą mieć lodziarnię, stoisko z kebabem, hamburgerem, budkę z maskami Obamy lub pstrokatymi koszulkami, okularami z migającymi światełkami lub różowymi perukami. Muszą mieć gdzie zrobić zdjęcie dajmy na to na naturalnej wielkości kopi żubra lub niedźwiedzia. Turysta jak wróci do domu nie zainteresuje nikogo opowiadaniem jak w deszczu zdobywał Tarnicę, musi rozesłać zdjęcie na Facebooku z sobą w roli głównej.
W ubiegłym roku w ramach budżetu lokalnego fundacja wydająca „Połoniny" zgłosiła projekt zagospodarowania części brzegów Strwiąża. Projekt przepadł bo właścicielem brzegów rzeki nie jest miasto. Składając ten projekt wiedzieliśmy o tym, lecz myśleliśmy że o zgodę na zagospodarowanie postara się miasto, okazało się że nie. Rodzi się pytanie, gdyby ktoś wywali na brzegi Strwiąża tony śmieci to też miasta by nie interesowało. Warszawa zagospodarowała brzegi Wisły, Kraków też, Przemyśl zrobił piaszczystą plażę nad Sanem, do podobnej inwestycji szykuje się Lesko. Tylko w Ustrzykach jedyna w Polsce rzeka z ujściem w morzu Czarnym nie może być zagospodarowana, nie może się stać miejskim deptakiem, bo ten kawałek zrobiony jeszcze za burmistrza Sułuji w Parku to za mało.
Na koniec jeszcze słów kilka o ustrzyckich imprezach. Moim zdaniem ostatnią prawdziwie dużą imprezę robiła Alina Buzuk, był to „Country crock". Impreza trwała trzy dni, umiejętnie stopniowała atrakcje, a jej kulminacją był wieczór gwiazd. Ostatnią z nich zniszczył deszcz i niezbyt udana jak na plenery gwiazda. Organizatorka wypłaciła wszystkim pieniądze biorąc kredyt. Nikt jej nie pomógł. Od tej pory Ustrzykami zawładnął szereg cotygodniowych imprez z praktycznie takim samym składem miejscowych zespołów. Na cuntry zjeżdżało do Ustrzyk 10 tysięcy osób, na tegorocznym Święcie Chleba było około 200 widzów. A przecież w Krościenku gdzie gwiazdą był Andrzej Sikorowski z córką było tych widzów ze trzy tysiące. Arłamów leżący na odludziu potrafi sprowadzić na dobry koncert nawet za sporo kosztujący bilet blisko tysiąc widzów, a na plenerówkę tysiące. No cóż, jak się to mówi – tanie mięso jedzą psy. Coroczny taki sam występ „KSU" problemu nie rozwiąże.
W mieście- jeśli chodzi o infrastrukturę sportowo- rekreacyjną- jest nie najgorzej. Pora wypełnić to wszystko dobrą treścią, nie wymagającą ogromnych nakładów.
Wiesław Stebnicki
Komentarze