[8/165] Marian Nosal - inżynier poeta
Przechodziłem obok Miejskiej Biblioteki w Ustrzykach Dolnych moją uwagę zwrócił plakat informujący o wieczorze poetyckim, jaki odbędzie się pewnego marcowego dnia. Ot normalna działalność biblioteki. Plakat informuje, że młodzież ustrzyckich szkół czytać recytować będzie wiersze ... nie uwierzyłem w to, co przeczytałem na plakacie widniało nazwisko niestety już nieżyjącego, mojego dobrego znajomego.
Pracownicy Zarządu Budownictwa Leśnego „Bieszczady" w Ustrzykach Dolnych pozostawili w Bieszczadach trwały ślad w postaci dróg, budynków mieszkalnych czy leśniczówek, obiektów niezbędnych dla życia i funkcji gospodarczych, a służyły one przede wszystkim ludziom tu mieszkającym, dawała zatrudnienie... Popularny ZBL „Bieszczady" był w tamtym czasie firmą stanowiącą zabezpieczenie budowlane dla gospodarki leśnej i Lasów Państwowych. Wszystkie najważniejsze budowy w powiatach leskim i bieszczadzkim są dziełem pracowników tej firmy, a w zasadzie nie ma obiektu w Bieszczadach, który nie był budowany przez zetbeelowców.
Ostatnim Dyrektorem Zarządu Budownictwa Leśnego „Bieszczady" był mgr inż. budownictwa Marian Nosal, który w firmie przepracował ponad 15 lat, wykonując wszystko to, czego wymagano najpierw od młodego inżyniera, później kierownika robót, aż po stanowisko Dyrektora i najtrudniejszej dla niego roli – likwidatora ZBL „Bieszczady", które nastąpiły w wyniku restrukturyzacji i przekształceń w Lasach Państwowych końca lat dziewięćdziesiątych. Później założył własną firmę budowlaną, która jako jedna z niewielu posiadała certyfikat konserwatorski. Jako pracownik ZBL-u prowadził nadbudowę np. budynku mieszkalnego przy ul. Szkolnej w Ustrzykach, a pracując na własny rachunek rozbudowywał Kościół Parafialny p.w. NMP Królowej Polski w naszym mieście. Pochodził z miejscowości Nawsie Brzosteckie, uczył się w Liceum Ogólnokształcącym w Kołaczycach, a dyplom magistra inżyniera budownictwa uzyskał na Politechnice Rzeszowskiej. W 1979 r. przyjechał z żoną Haliną i synem Piotrem do Ustrzyk Dolnych i podjął pracę w ZBL-u. Tu przyszła na świat jego córka Małgorzata i drugi syn Maciej. Miał swoje pasje, był zapalonym wędkarzem, działał społecznie, był prezesem ustrzyckiego koła wędkarskiego i członkiem Zarządu Okręgu PZW w Krośnie. Szczery i skromny. Spotykałem się z nim w różnych sprawach, czasami ot tak, na ulicy i dzisiaj wspominam rozmowy o stojącym wtedy, a był to rok 1994, nieukończonym budynku mieszkalnym przy ul. Łukasiewicza. Przedstawiał mi plany jego ukończenia, jako trzeciego bloku w ciągu dla pracowników ZBL-u. Czas był trudny, brakowało w firmach środków na podstawową działalność, a on wierzył, że ukończy tą inwestycję i zamieszkają w nim ludzie ZBL-u. Niestety stało się inaczej, po likwidacji ZBL-u budynek kupiła Spółdzielnia Mieszkaniowa i zasiedliła go w 1996 r. Marzenie Mariana po części się spełniło, budynek służy ludziom. Nie popadł w ruinę jak wiele obiektów...
...Przy jakiejś okazji zagadnąłem Jana Świstaka, byłego długoletniego pracownika ZBL-u, o Mariana Nosala, coś o nim mówił, ot tak, ale kiedy zadałem mu pytanie: Czy wiesz, że pisał wiersze? Zobaczyłem zdziwienie:
„wiesz, pracowaliśmy razem wiele lat w firmie budowlanej, budowaliśmy, drogi, mosty i budynki, rozmawialiśmy o różnych sprawach i tych zawodowych i tych takich koleżeńskich, ale że pisał wiersze, dowiaduję się teraz po tylu latach..."
Takich sytuacji było kilka. Wielu z naszych wspólnych znajomych nie kryło zdziwienia, że właśnie on budowlaniec z krwi i kości pisał wiersze. Jego biograf – prywatnie brat Mariana Józef – wspominał, że jeszcze w Liceum pasjonowały go wiersze Stefana Żeromskiego i Zbigniewa Herberta. Marian opublikował 365 wierszy w pięciu tomikach, pierwszym były wiersze zapisane pod wspólnym tytułem „Jaśmin przekwitł", później „Jeszcze się pokłonię" i „Jedną drogą", a dalej „Przez uchylone drzwi" i „Powroty", a wydawnictwa grafikami opatrzył Zbigniew Zamołojko bieszczadzki grafik i malarz. O czym są te wiersze: o nas, o Bieszczadach, jest w nich mnóstwo opisów miejscowości i ludzi, filozofii, religijności i refleksji. Jeździł w Bieszczady by je budować, patrzył na ludzi i krajobrazy i o nich wiersze składał, tak jak umiał z wiary, przemyśleń czy refleksji tak po prostu pisał, jak czuł i jak umiał. Ci, co znają jego twórczość mówią o jego zaangażowaniu, prostocie i utrafionych opisach i gór i ludzi, a zespół ludowy z Bandrowa dopisał do wiersza „Na jałową nutę" muzykę i wykonują ją niemal na każdym festynie.
Choć urodził się na pogórzu żył, pracował i ukochał Bieszczady, którym tak wiele poświęcił i zawodowej pracy i serca, a gdy mu przyszło ... to pytał:
Czy już się wam pokłonię
Czy tylko oko wyślę?
i tylko oko wysłał...
(msm)