[2/169] Rozmowa „Połonin”

Drukuj
Dodano: środa, 23 marzec 2016

„Nie przehandluję szpitala piętro po piętrze -
tu jestem twardym PiS-owcem.”

Wiesław Stebnicki rozmawia z Markiem Andruchem - starostą bieszczadzkim.

Wiesław Stebnicki - Panie starosto minął kolejny rok sprawowania przez Pana tej funkcji. Był to rok bogaty w wydarzenia personalne. Po pierwsze zmiana zastępcy, a tym samym oficjalne zerwanie koalicji z „Aktywnymi dla Bieszczad". Co było jej przyczyną, czyżby spór kompetencyjny, kto ważniejszy starosta, czy burmistrz?

Powiększ

Marek Andruch - Panie Redaktorze nie przesadzajmy. Tych zmian było bardzo niewiele, może nawet za mało i za późno i ta uwaga nie dotyczy zmian w zarządzie. A co do meritum pytania. Pan Burmistrz wypowiadał się dwukrotnie publicznie na ten temat. Więc mówmy o faktach. W listopadzie na spotkaniu Pan Burmistrz zaproponował mi wymianę: Pani Sekuła przechodzi na wiceburmistrza do Gminy zaś Pani Sudoł na wicestarostę do Powiatu. Przyjąłem tą jego propozycję z tym, że powiedziałem, iż chciałbym aby Pani Ewa pełniła inną funkcję i nie pamiętam czy już wtedy nie mówiłem o stanowisku dyrektora szpitala i żeby zmiany dokonać do końca grudnia. Burmistrz to zaaprobował. Rok wcześniej kiedy zawiązywaliśmy koalicję przyjęliśmy warunki PSL i na dwa stanowiska w Zarządzie zaaprobowaliśmy takie osoby, które nam zaproponowano i nie prosiliśmy o CV ani też nie grzebaliśmy nikomu w życiorysach. Uważaliśmy że taka sama zasada obowiązuje obecnie. Dlatego zaproponowaliśmy kandydata swojego na wicestarostę a na pozostałych stanowiskach nie dokonywaliśmy żadnych zmian. Ponadto ja na sesji oświadczyłem, że dla nas koalicja nadal funkcjonuje. Pan Burmistrz zareagował w ten sposób, że poprosił o głos i publicznie na sesji wypowiedział nam koalicję, wygłaszając znaną argumentację, stwierdzając że przechodzi do konstruktywnej opozycji. Ot i wszystko co mam na ten temat do powiedzenia.

W. S. - Koalicja dawała spory komfort rządzenia bo znaczną przewagę mandatów nad opozycją. Teraz formalnie jest tylko jeden mandat przewagi, chyba, że radni „Aktywnych" dalej z Panem współpracują?

M. A. - Myślę, że to był krótki okres nieporozumień. Obecnie zarówno z Panem Burmistrzem jak i jego radnymi mamy dobre relacje. Zresztą odbyliśmy kilka spotkań i zdecydowaliśmy, że nadal podtrzymujemy naszą współpracę, że postaramy się polepszyć wzajemne współdziałanie, wprowadzić zmiany we wzajemnych kontaktach, które pozwolą wyeliminować nieporozumienia. Chcę tutaj podziękować Panu Podymie za rolę którą odegrał w uspokojeniu tej sytuacji. Dla mnie na dzisiaj w powiecie funkcjonuje wzajemne porozumienie, co mam nadzieję pozwoli skupić się na ważnych dla mieszkańców problemach. Taka jest wola nasza i wola radnych Aktywnych dla Bieszczad. Myślę, że temat jest zamknięty.

W. S. - Sytuacja podobna do tej w powiecie Bieszczadzkim jakiś czas temu miała miejsce w Lesku. Tam burmistrz i starosta pochodzili z różnych opcji. Jakie są w tej chwili wasze wzajemne relacje?

M. A. - Myślę że u nas jest zdecydowanie lepiej. Nie ma konfliktu pomiędzy nami, jest różnica polityczna, ale też pokoleniowa. Myślę, że czas i doświadczenia pozwolą wzajemnie się dotrzeć i że spróbujemy wspólnie rozwiązać ważne, często życiowe problemy naszych współmieszkańców, a naprawdę są one bardzo poważne. My mamy dobre intencje i nikomu nie chcemy przypisywać złych. Ponadto powtórzę to, co mówiłem w G. Bieszczadzkiej. My nikomu łaski nie robimy. Ludzie nas wybrali abyśmy współpracowali, niezależnie od innych okoliczności.

W. S. - Artur Woźny to wzmocnienie zarządu, czy po prostu ten którego udało się wyłuskać z BSS?

M. A. - Proszę Pana, ja pana Artura znam od dawna i nie miałem żadnych wątpliwości komu zaproponować to stanowisko ze względu na cechy osobowościowe i posiadane kompetencje, które cenię bardzo wysoko. Przekonałem do tego pomysłu swoich przyjaciół radnych z PiS. To była oferta nie dla BSS tylko dla niego osobiście. Więc mówienie o jakichś układach tajnych z BSS jest nie na miejscu. Zresztą cały obecny na sesji BSS głosował przeciwko niemu. To była oferta dla niego i dziękuję mu, że podjął to ryzyko i wytrzymał presję jaką na niego wywierano. Współpracuje nam się znakomicie. Mam do niego pełne zaufanie. Zresztą myślę, że to będzie początek współpracy ze środowiskiem w którym on funkcjonuje. Więc jeżeli Pan pyta czy jest wzmocnieniem, to ja to wiem bo pracuję z nim na co dzień i nie żałuję ani chwili tej decyzji.

W. S. - Zmiany personalne budzą najwięcej emocji choć czasami nie mają , aż tak wielkiego znaczenia dla zarządzania powiatem, ale nie sposób od nich uciec. Dlaczego zwolniono poprzedniego dyrektora szpitala, a także dlaczego jego miejsce zajęła Ewa Sudoł. To w czasie gdy była starostą dług szpitala wzrósł z 2 milionów do 6? Oczywiście mam świadomość, że w tamtym okresie panowały inne reguły gry odnośnie służby zdrowia, mam też jednak świadomość sporej liczby błędów jakie popełnił ówczesny dyrektor szpitala?

M. A. - Panie Redaktorze pozwoliłem funkcjonować poprzedniemu kierownictwu szpitala przez cały rok. Myślę, że nawet ułożyłem sobie z Panem Dyrektorem całkiem poprawne relacje. Często spotykaliśmy się i wspólnie podejmowaliśmy pewne inicjatywy. Tym bardziej że czas był przejściowy, a ja nie wierzę że przyszłość naszego szpitala zależy tylko od osoby dyrektora. Ale warunek był jeden i postawiłem go w obecności pana Urbana Przewodniczącego Rady Powiatu, że strata finansowa szpitala nie może być większa od amortyzacji. Niestety okazało się, że ta strata była większa. O innych motywach nie chcę mówić, niech sobie je dopowiedzą pacjenci szpitala, którzy na co dzień korzystają z jego usług. A dlaczego Pani Sudoł ? Nasze doświadczenia z dyrektorami z zewnątrz, którzy wnosili we wianie tylko własną osobę są po prostu złe. Chcieliśmy aby dyrektorem został ktoś stąd, który będzie czuł się odpowiedzialny przed mieszkańcami, ktoś kto nie zabierze swoich zabawek i nie wyjedzie pewnego dnia. I Pani Ewa, która jest osobą kompetentną, znającą się na finansach, zaangażowaną jest odpowiednim kandydatem.
Zresztą nie ukrywamy jako Zarząd, że chcemy mieć pełną wiedzę i kontrolę nad tym co w szpitalu będzie robione.
Tyle na ten temat mogę powiedzieć dzisiaj.

W. S. - Służbę zdrowia za rządów PiS czeka kolejna zmiana. Przestanie się liczyć bezwzględna walka o pacjenta, kontrakty, walka o wyrwania sąsiedniemu szpitalowi lekarzy poprzez licytowanie się wysokością wynagrodzenia. Liczyć się ma spokój, systematyczne podnoszenie poziomu leczenia w szpitalach powiatowych. Jak to się przełoży na pracę szpitala w Ustrzykach?

M. A. - Panie Redaktorze czekam na to i czekam na nowe ustawodawstwo. My dla ratowania szpitala jesteśmy zdolni do bardzo niekonwencjonalnych ruchów, które sobie w ubiegłym roku przygotowaliśmy. I myślę że nie zdradzę tajemnicy jeśli powiem, że nie zostały wprowadzone w życie dlatego, że jesienią w sejmie spotkałem się z ekspertami PiS z zakresu zdrowia, którzy mnie przekonali aby poczekać. Więc ja czekam na co tam zostało tam zapowiedziane. Na pewno proponowana nowelizacja ustawy to nie jest to. Myślę że to jest pierwszy ruch. Zawsze jednak w odwodzie mamy przygotowany w ubiegłym roku inny wariant.

W. S. - Taką swoistą czapką na ustrzyckim szpitalem ma być szpital w Przemyślu. Na czym ta opieka ma polegać?

M. A. - Nie chcę na ten temat mówić bo pełna współpraca będzie możliwa dopiero po zmianach prawnych ponadto to jest nadal sfera ustaleń bardzo szerokich i o dużych konsekwencjach nie tylko dla nas. Na pewno na razie będziemy współpracować na tych płaszczyznach, na których to jest dzisiaj możliwe. Mamy życzliwego nam partnera – dyrektora szpitala w Przemyślu i życzliwych marszałków. Co będzie dalej w dużej mierze zależy od decyzji ministerialnych.

W. S. - O pozycji szpitala decydują głównie lekarze jacy w nim pracują. Każdy w mieście mówi, że pod tym względem jest w mieście fatalnie, a już położenie się tam w weekend graniczy z samobójstwem? Jednocześnie słychać głosy jakoby pojawić się miało w Ustrzykach kilku nowych lekarzy. Ile w tym prawdy?

M. A. - Pan to powiedział. Myślę że na przełomie marca i kwietnia pojawią się pierwsze skowronki lepszego. Chcę jednak dodać, że aby oczekiwać pomocy od kogoś trzeba samemu zrobić to co jest możliwe. Musimy odrobić swoją pracę domową, zaproponować jakąś możliwą restrukturyzację, zmiany, oszczędności tam gdzie to możliwe bez szkody dla samego procesu opieki zdrowotnej, przyłożyć się do modernizacji szpitala. To jest po naszej stronie. Niestety to są zaległości wieloletnie i wymagać będą dużego wysiłku. Zmiany te muszą być koordynowane ze zmianami w podkarpackiej służbie zdrowia. W Urzędzie Marszałkowskim muszą mieć przekonanie, że nasz szpital pełni część zadań ważnych dla Podkarpacia. Nie interesują mnie zmiany typu: ukradnijmy jednego doktora Lesku (co nie jest wykluczone), bo za chwilę ono ukradnie jednego nam. Tym sami sobie wzajemnie krzywdę robimy. Nie chodzi o to aby robić tu poliklinikę, ale aby funkcjonował tu przyzwoity szpital na nasze potrzeby i aby jego przyszłość była stabilna. Chciałbym abyśmy to zrealizowali do końca mojej kadencji. Jeśli to się uda będzie to największy sukces jaki w życiu osiągnąłem (oprócz żony i dzieci oczywiście). Jestem pewien, że podobnie rozumują moi partnerzy z Zarządu.
Jedno jest pewne nikt szpitala nie zlikwiduje i nie zamienimy go w masę upadłościową, by potem przehandlować go piętro po piętrze. Nie ta władza. Tu jestem twardym PiS-owcem.

Powiększ

W. S. - Szpital, to instytucja bez istnienia której ginie sens istnienia powiatu. Nie muszę dodawać, że mieszkańcy nie wybaczyliby władzy gdyby tej sprawy nie dopilnowała. Z oświatą jest już inaczej, nie da się wypełniać sal szkolnych młodzieżą, której tak naprawdę nie ma. Ponadto Ustrzyki leżą na przysłowiowym końcu świata. Żadne z dzieci z Leska, Sanoka nie przyjdzie to tutejszych szkół, natomiast młodzi ludzie stąd często wyjeżdżają do szkół w innych miastach. Dopłata do oświaty rośnie z roku na rok. Czy czeka nas likwidacja nauczycielskich etatów, czy nawet szkół?

M. A. - Panie Redaktorze, Pan bardzo trafnie stawia diagnozy. To się dzieje na naszych oczach. W tym roku mamy w pierwszych klasach kilkadziesiąt osób mniej niż rok wcześniej. Ale te problemy były do przewidzenia dużo wcześniej. My w liceum przez lata nie mogliśmy się doczekać remontu ubikacji, w sprawach inwestycyjnych byliśmy na cenzurowanym. To że zrobiono elewację i dach to osobista zasługa Pana Pęzioła. Ta cała sfera materialna to odpowiedzialność Starostwa. Mimo tego długo udawało się utrzymywać przyzwoity poziom naboru. Ten czas się kończy. Proste myślenie, że ponieważ uczymy przyzwoicie to przyjdą do nas uczniowie już nie wystarcza. O merytoryczne funkcjonowanie Liceum się nie boję bo znam profesjonalizm dyrektora Lupy. Spróbujemy podnieść atrakcyjność szkoły przez niezbędne inwestycje, ale także pewne nowe propozycje, które jednak najpierw chciałbym przedstawić nauczycielom Liceum.

Powiększ

W. S. - Zespół Szkół Zawodowych im. Lecha Wałęsy, sporo lat temu kusił uczniów kierunkiem związanym z turystyką, gastronomią. Zjeżdżali tutaj uczniowie z całego województwa.

Powiększ

Prezydent Słupska Robert Biedroń jest tego najlepszym przykładem. Dziś takie szkoły ma co drugi powiat. Jednocześnie wiemy, że z Ustrzyk spora grupa osób ucieka do pracy na zachodzi pracując tam głównie w budownictwie. Czy nie w tym kierunku powinna iść kolejna specjalizacja tej szkoły?

M. A. - Zgadzam się w stu procentach. Tylko te zmiany trzeba było zacząć wiele lat wcześniej. Trzeba było reagować na negatywne zjawiska, które były ewidentne, a nie udawać, że ich nie ma. A na sesjach kiedy informowano np. o wynikach matury w Bieszczadzkim Zespole to tak je podawano, żeby broń Boże nie powiedzieć prawdy. Ja już na koniec nawet nie reagowałem. A finał tej polityki jest katastrofalny dla wszystkich . Widać też było, że profile proponowane są nieatrakcyjne, a np. brnięto w projekty unijne i wydatkowano pieniądze na utrzymanie tych profili. Efekt jest taki, że w tym roku szkolnym do trzech klas pierwszych złożyło papiery trzydzieści kilka osób. Jednego natomiast nie można odmówić. W tą szkołę inwestowano. Wyjście z sytuacji jest jedno - Przeprofilować szkołę, ale wcześniej znaleźć pieniądze na nawą bazę szkoleniową dla nowych kierunków bo przecież na czymś te dzieci muszą się uczyć. To jest niestety najwcześniej rok 2017. Trzeba jeszcze pamiętać, że trzyma nas trwałość projektów. Czyli ze względu na to że dostaliśmy pieniądze unijne teraz musimy przez pięć lat utrzymywać te niechodliwe kierunki. Co tu więcej mówić.

W. S. - Subwencja dla Szkół Specjalnych jest najwyższa jednak i tutaj są problemy z rekrutacją niepełnosprawnej młodzieży? Czy szkoła ta się - mówiąc prosto - utrzyma?

Powiększ

M. A. - Proszę Pana bardziej bym się martwił czy utrzyma się Bieszczadzki Zespół Szkół Zawodowych niż Szkoła Specjalna. Ona się na pewno utrzyma i to jest jedyna szkoła, która jest w stanie utrzymać się z subwencji, którą na nią otrzymujemy. Oczywiście ona również potrzebuje inwestycji materialnych, bo ona również jest zaniedbana pod tym względem, chyba najgorzej ze wszystkich szkół.
Podsumowując wątek szkół, oświata kosztuje nas co roku kilkaset tysięcy zł. z budżetu dodatkowo, a nie gwarantuje to prostego utrzymania szkół. I to jest drugie po szpitalu zadanie, utrzymanie dzisiejszej sieci szkół i zapewnienie im i pracującym tam stabilizacji, bo dzisiaj niestety tego nie ma.

W. S. - Kilka lat temu zmarł jedyny w Ustrzykach szewc. Dobry i solidny fachowiec. Jego miejsce zajął szewc równie solidny. Mówię o tym nie bez przyczyny. Czy nie uważa Pan, że szansą dla bezrobotnych jest pomoc w uzyskaniu tak rzadkich i potrzebnych zawodów, a nie otwieranie na rok, czyli dokładnie na czas jaki wymagany jest przez Urząd Pracy kolejnych sklepów?

M. A. - Tak jest, zgadzam się z Panem.

W. S. - Zmiany personalne niewątpliwie czas na nowe otwarcie. Czy prace Zarządu , Rady Powiatu nabiorą szybszego tempa?

M. A. - Proszę Pana one już tempa nabrały. Wie Pan ja nie mam dwudziestu lat i nie mam potrzeby parcia na szkło. To, że o każdym swoim sukcesie nie donoszę na Facebooku, czy nie lecę do gazet, którymi notabene powiat nie dysponuje i pewnie to trzeba będzie zmienić, to nie świadczy że trzeba podkręcać jakieś tempo. Dzieje się dużo i ważne jest, aby to przyniosło konkretne efekty, które rozwiążą prawdziwe problemy, a nie aby moja facjata wyskakiwała z ekranu po każdym kliknięciu komputera.

W. S. - Sejmik Samorządowy województwa Podkarpackiego, rząd to samodzielne rządy PiS, Pana partii. Przynależność partyjna pomaga, czy szkodzi w pracy?

M. A. - Ważne jest, że takie osoby jak pan Marszałek Kuchciński, pan Marszałek Ortyl, marszałek Kruczek, pan poseł Rzońca to są ludzie, którzy czują problemy Bieszczadów i mają autentyczną wolę pomóc w ich rozwiązaniu. Ważne jest że funkcję prezesa Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska pełni pan Pęzioł. To są nasze atuty i grzech byłoby tego nie wykorzystać.

W. S. - W rankingu „Naszych Połonin" mówiącym o tym kto ma najwięcej do powiedzenia w Powiecie jest Pan na pierwszym miejscu. To wyraźne wyjście z cienia po latach stania w drugim szeregu lokalnej władzy. Czuje Pan się tym najważniejszym?

M. A. - Bardzo mi miło, ale nie przesadzajmy. Ja mam swoje lata i byle czym się nie podniecam, Znam swoje wady i zalety, wiem co mogę, a czego nie mogę. Tyle lat funkcjonowałem społecznie w opozycji, że teraz po latach chciałbym, aby nasze pomysły na powiat mogły zostać zrealizowane. Proszę mi wierzyć nie oszczędzam się. Chcę też powiedzieć, że jestem członkiem większej grupy, ludzi związanych z Prawem i Sprawiedliwością. I chcę im podziękować za wsparcie. Chcę podziękować moim przyjaciołom radnym, twardym ludziom, na których zawsze mogę liczyć i którzy są moją ostoją. Niczego w zamian nie oczekują. Dla przykładu Pan Józefczyk, który zawsze uzyskuje największą liczbę głosów w wyborach czy Pan Błachno przecież oni mogliby oczekiwać każdej funkcji. Myślę Panie Redaktorze, że się nie rozpychamy. Dlatego chociaż nie wiem czy mimo starań uda się nam zrobić wszystko co zamierzamy, to jednego może Pan i mieszkańcy powiatu mogą być pewni, najważniejszym motywem naszych działań będzie dobro wspólne, a nie budowanie interesu jakichś wąskich grup, bo my tak rozumiemy nasze funkcjonowanie w polityce.

W. S. - Czy przewiduje Pan skorzystanie z umiejętności i chęci współpracy z Panią Dorotą Łukaszyk.

M. A. - Pani Dorota to jest osoba, którą bardzo cenię i lubię, i myślę, że dla niej to jest początek a nie koniec działania w polityce. Uczciwa polityka to jest praca długodystansowa i owoce swojego zaangażowania zbiera się czasem po latach i myślę, że jeszcze nie raz nasze drogi się zejdą, a współpraca z nią to sama przyjemność.

W. S. - Szkoła podlegająca starostwu nosi imię Lecha Wałęsy. czy w świetle nowych wydarzeń związanych z dokumentami od Kiszczaka, coś w tym względzie się zmieni.

M. A. - Panie Redaktorze, ja mam ten komfort, że odkąd uzyskałem świadomość społeczną czułem się mocno związany z Solidarnością, Był taki czas, że to było całe moje życie. I do dzisiaj jestem człowiekiem tego ruchu. W 1990 i 1995 głosowałem na Lecha Wałęsę jako jego symbol. Nie wiem czy Ci co wymyślili nazwę szkoły też na niego głosowali. Mam duże wątpliwości.
Lech Wałęsa jako przywódca wielkiego ruchu to jest historia, to jest historia czegoś wielkiego co się nam przydarzyło. Ale Solidarność to też wartości, to przelana krew, to marzenie o Polsce uczciwej i sprawiedliwej, za którą ludzie płacili najwyższą cenę. I teraz pojawia się pytanie czy gdy Wałęsa był prezydentem to taką Polskę budował, czy to jest ta Polska za którą ludzie tracili życie i zdrowie.
Czy chodziło o Polskę w której w ciągu kilku lat miliony ludzi zepchnięto w otchłań nędzy i jeszcze ich wyśmiewano że są nieudacznikami, w której całe regiony pogrążyły się w dziedzicznej biedzie, z której do dzisiaj nie mogą wyjść, w której cwaniacy i złodzieje bogacili się w rok czasu kosztem milionów którzy zostali pozostawieni sami ze swoją tragedią, którą musieli dźwigać z dnia na dzień. Ustrzyki i Bieszczady są miastem i regionem, które to wszystko przeżyło na własnej skórze i do dzisiaj nie może się podnieść, a te problemy o których wcześniej rozmawialiśmy właśnie z tego wynikają.
Więc Panie Redaktorze pytanie czy ta szkoła powinna nosić to imię to nie jest pytanie o kilkuletnią agenturalną przeszłość L. Wałęsy bo ja jestem w stanie zrozumieć młodego człowieka, który ma rodzinę na utrzymaniu, że dał się złamać Sb-kom. To jest pytanie o to czy rzeczywistość którą budował Wałęsa po 90 roku dobrze służyła nam tu w Ustrzykach i w Bieszczadach.
I to jest odpowiedź na Pana pytanie, ale ma ona charakter moralny bo na dzisiaj nie ma tematu zmiany nazwy szkoły. Ta szkoła ma dużo poważniejsze problemy, i nie ma potrzeby budować wokół niej nowy front walki.

W. S. - Czego życzyć staroście w nowym 2016 roku. Co dla Pana będzie w tym roku sprawą numer jeden do załatwienia?

M. A. - Aby plany, o których rozmawialiśmy, i te których nie rozmawialiśmy, a są przygotowywane mogły zostać zrealizowane, i aby dobrze służyły mieszkańcom powiatu.

W. S. - Dziękuję za rozmowę.

Udostępnij na Facebooku

Komentarze  

#1 Mirek 2016-05-10 13:04
Panie Wieśku, chyba trzeba tytuł zmienić.Głosowa łem na PiS, między innymi licząc na zmiany w szpitalu. Niestety, układ szpitalny już okrzepł i nic się nie zmieniło.
Cytuj

Facebook Likebox Slider



 Strona główna
 Artykuły
Kontakt


 Reklama w serwisie

© 2003-2018 NASZE POŁONINY - Bieszczadzkie Czasopismo Regionalne
Wszelkie prawa zastrzeżone

Wydawca: "NASZE POŁONINY" - Wiesław Stebnicki

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze umieszczone przez Użytkowników na stronie www.naszepołoniny.pl

stat4u