[7/174] Dwadzieścia pięć lat minęło ...

Drukuj
Dodano: sobota, 24 wrzesień 2016

Powiększ

Kiedy na początku lat dziewięćdziesiątych wiadomym już było, że Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Turystyczne „Bieszczady" nie ma szans przetrwać w nowej rzeczywistości, najwięksi sceptycy twierdzili, że to kres pasażerskiej żeglugi śródlądowej na jeziorze solińskim. Dwudziestodwuletni okres nieprzerwanej żeglugi pasażerskiej po jeziorze miał się zakończyć wraz z przemianami ustrojowymi w kraju. Nikomu wtedy do głowy by nie przyszło, że mógłby znaleźć się ktoś tak dalece odważny, kto pokusiłby się o poprowadzenie tej firmy dalej.

Oczywiście w innej formie własności, ale z tymi samymi problemami, z którymi borykali się poprzednicy. Wziąć się za bary z tematem, który niósł w sobie przede wszystkim same problemy mógł tylko ktoś, kto położył cały swój życiowy dorobek na jednej szali. Ktoś kto wierzył w to, że ciężka pełna wyrzeczeń praca jego i jego rodziny przyniesie w końcu sukces.

Powiększ

Jerzy Czerwski, bo o nim tu mowa, z krwi i kości „krakus" i mieszczuch, pokochał to jezioro - jak sam mówił - od pierwszego wejrzenia. Jezioro odpłacało mu tym samym. Firma powoli, lecz systematyczne ponownie zaczęła stawać na przysłowiowe nogi. Podstawowym zadaniem stało się wznowienie żeglugi pasażerskiej po jeziorze. Wymagało to doprowadzenia całego taboru pływającego do takiego stanu, aby pod względem technicznym i estetycznym mógł spełniać wszystkie wymogi stawiane przez branżę. Choć był wtedy laikiem jeżeli chodzi o żeglugę śródlądową, szczególnie pasażerską, to szybko się uczył. Można by rzec, odbywał bardzo przyśpieszony kurs zgłębiania tematu, który zaczynał pochłaniać go bez reszty. W końcu ciężka praca po kilkanaście godzin na dobę zaczęła przemieniać się w pasję. A pasja i upór – to sukces. Po jeziorze znowu zaczęły pływać statki „Bieszczady", „Żubr", później „Dariusz" i w końcu „Perła Soliny". „Biała Flota" na stałe wpisała się w krajobraz solińskiego jeziora.

Powiększ

Myliłby się ten, kto uważałby, że 25 lat istnienia firmy to pasmo samych sukcesów. Jak wszędzie są wzloty i upadki. Jedno trzeba jednak przyznać, firma nigdy nie zeszła poniżej założonego przez Jerzego Czerwskiego poziomu. Wręcz przeciwnie, cały czas się rozwija, poszerzając swoją działalność o nowe usługi. Dzieje się to między innymi dzięki umiejętnemu prowadzeniu firmy przez jej kierownictwo, ale także stałej, choć nielicznej załodze.
Kiedy rok temu mniej więcej o tej porze rozmawiałem z Jerzym Czerwskim nic nie zwiastowało tragedii. Choć widać już było, że choroba, o której nikomu nie mówił daje się we znaki, dalej snuł plany na przyszłość. Plany, których nie chcieli, lub nie byli w stanie uzmysłowić sobie wcześniej włodarze gminy i właściciele dzierżawionego przez niego terenu.
Drugiego września ubiegłego roku nagle i niespodziewanie dla wszystkich Jerzy Czerwski odszedł na wieczną wachtę, zostawiając po sobie pamięć, żal najbliższych, smutek przyjaciół i znajomych.
Wbrew temu co wieszczyli niektórzy jego konkurenci zostawił firmę w dobrej kondycji pod nowym i zarazem starym kierownictwem.

Powiększ

Żona, Kazimiera Czerwska i syn Wojciech z żoną Izabelą już pokazali, że lata wspólnej pracy scementowały rodzinę. Zdarza się, że podczas dyskutowanych tematów występują różnice zdań. Jednak podejmowane decyzje są wynikiem konsensusu i pragmatyzmu.
Pierwszy sezon już bez Jurka Czerwskiego pokazuje, że choć go wszystkim którzy go znali brakuje, będzie sezonem udanym. To dobra wróżba na przyszłość. „Biała Flota" po Solinie pływa i nic nie stoi na przeszkodzie, żeby pływała kolejne dwadzieścia pięć lat.

Andrzej Kotowicz

Udostępnij na Facebooku

Facebook Likebox Slider



 Strona główna
 Artykuły
Kontakt


 Reklama w serwisie

© 2003-2018 NASZE POŁONINY - Bieszczadzkie Czasopismo Regionalne
Wszelkie prawa zastrzeżone

Wydawca: "NASZE POŁONINY" - Wiesław Stebnicki

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze umieszczone przez Użytkowników na stronie www.naszepołoniny.pl

stat4u