[6/183] Nóż i kołek – narzędzia zbrodni w Jureczkowej i Ustrzykach

Drukuj
Dodano: sobota, 29 lipiec 2017

Tamtego styczniowego dnia prognozy pogody mówiły o nasilających się opadach śniegu, ale meteorolodzy pocieszali, że zapowiadają one rychłą odwilż.

Powiększ

Kiedy tego dnia oficer dyżurny Komendy Powiatowej Policji w Ustrzykach Dolnych podjął swą służbę nie spodziewał się żadnych sensacji. Ot, służba jak każda inna. Po kilku godzinach monotonnej służby związanej jedynie z odbieraniem zgłoszeń telefonicznych dotyczących drobnych zdarzeń po raz kolejny zadzwonił alarmowy numer, dyżurny zgłosił się jak zwykle:

Komenda Powiatowa Policji w Ustrzykach Dolnych oficer dyżurny ... słucham. Mówił spokojnym głosem. To, co usłyszał zburzyło jego spokój. Proszę pana tam w domu, mój brat, zabity, zakrwawiony, leży – nieskładnie krzyczała do słuchawki jakaś kobieta. Poprosił, by opowiedziała skąd dzwoni – z Jureczkowej – odpowiedziała.

Parę chwil po telefonie dyżurny uruchomił procedury, w celu zweryfikowania otrzymanej informacji skierował wstępnie na wskazany adres patrolujących teren miasta policjantów. Policjanci, którzy przybyli na miejsce zgłoszenia potwierdzili, że otrzymana telefonicznie informacja jest wiarygodna i mogło dojść do poważnego przestępstwa. W związku z powyższym nie pozostało mu nic innego, jak poinformować przełożonych i wysłać na miejsce ekipę dochodzeniową, która pojechała do Jureczkowej pod wskazany adres. O wstępnych ustaleniach powiadamia również Prokuraturę Rejonową w Lesku. Wraz ze śledczymi na miejsce zdarzenia udaje się prokurator. To, co zobaczyli pozostanie na długo w ich pamięci.

P (lat 51) mieszkał samotnie. Tak się ułożyło. Siostra mieszkała w niedalekim Krościenku. We wsi go znali. – Lubił wypić – mówią we wsi. Miał dwóch kumpli starszych od niego M (57 lat) i R (60 lat). Takich od kielicha. Tego wieczoru odwiedzili go jak zwykle. Kilka butelek. Rozmowa o niczym. Jak to przy gorzałce. Późnym wieczorem najpierw z domu wyszedł R, natomiast M pozostał chwilę z właścicielem. Po opuszczeniu domu P, udał się do R. Wcześnie rano M proponuje R by pójść do P. Wchodzą do domu. To, co widzą „przeraża" ich na tyle, że nikogo nie informują o swoim odkryciu. Na podłodze w kałuży krwi leży P. To, co było głową teraz jest bezkształtną masą. – Taki widok widziałem w filmie pt. „Dom zły", nigdy mi do głowy nie przyszło, że zobaczę to w realu – wspominał później jeden z policjantów.

Listonosz tak bliżej 10-tej zapukał do drzwi domu P. Odpowiedziała mu cisza i miauczenie kotów, których po domu kręciło się z sześć. Wszedł dalej. Widok, który zobaczył – to była makabra – relacjonował później policjantom. Szybko zadzwonił do siostry P. Ta zawiadomiła policję.

Przybyły na miejsce patrol zabezpieczył miejsce. We wsi poruszenie. Morderstwo?! Kogo?! Za co?! Taka tragedia! Policjanci z Wydziału Kryminalnego przystępują do pracy. Zabezpieczają ślady. Rozmawiają z ludźmi. Lekarz stwierdza, że przyczyną śmierci były rozległe obrażenia głowy zadane tępym narzędziem. Zapada zmierzch. Śledczy pracują w trudnych warunkach, w niektórych pomieszczeniach domu brak jest oświetlenia, jest zimno. Rozmowy z mieszkańcami i sąsiadami pozwalają na pierwsze ustalenia. Czas gonił. Trzeba przeprowadzić dziesiątki rozmów. Rozpytywać o świadków. Część rodziny zamordowanego mieszkała w Krościenku. Trzeba z nimi porozmawiać. Ludzie przeżywali śmierć bliskiego. Na kolejnej odprawie podsumowują wyniki. Nie znają jeszcze motywu. Układają ślady. Wszystko wskazuje, że związek z tym zdarzeniem mogą mieć i M i R. Śledczy skrupulatnie gromadzą ślady i dowody. Mija 48 godzin od rozpoczęcia śledztwa. Poczynione ustalenia pozwalają, aby prokurator przedstawił zarzuty zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem dla M i pomocnictwa dla R. Decyzją Sądu R zostaje aresztowany, natomiast wobec M prokurator zastosował środek zapobiegawczy w postaci dozoru policji. Ich postępowanie zostanie w przyszłości zweryfikowane przez sąd.

Miłość, wódka i... zazdrość

Chmiel" był w zasadzie spokojnym człowiekiem. W zasadzie, bo gdyby nie wódka, nie byłoby sprawy. Kiedyś mieszkał z kobietą. Ludzie różnie mówią. Prowadziła dom. Gotowała. Nie szanował jej. Odeszła. Znał się na komputerach. Kiedyś dobrze zarabiał, był specem od informatyki w starostwie bieszczadzkim. Zostawił tę pracę. Miał prawo jazdy uprawniające do kierowania dużymi ciężarówkami. Potem pracował w kilku firmach, ale te zajęcia nie dawały mu tego, czego chciał. Koledzy, dziewczyna – to jakby było to. Balangi. Spotkania z dziewczyną. Całe dnie spędzone na „balkonie" w ustrzyckim Rynku. Wino, wóda, ćpanie. Każdy dzień jak co dzień, nic inaczej. Koledzy z Rynku mówią o nim, że głupi, że stracił wszystko.

Powiększ

Mieszkanie. Pewnego dnia było chyba za dużo wina, a może i narkotyków. Palili papierosy. Zaspali. Prawdopodobnie żar z peta wpadł w brudną pościel. Wybuchł pożar. Tworzywa sztuczne na meblach szybko się paliły. Uratował życie skacząc z balkonu na pierwszym piętrze. Kolega miał mniej szczęścia. Zginął w ogniu. To był dla niego szok. Tak mówią kumple. Mocne postanowienie poprawy. Wyjeżdża do pracy za granicą. Pracuje.

Tereska. Dziewczyna, o której można by było powiedzieć jak każda inna. Ale nie. Ona była inna. Rodzice pracujący w jakichś firmach. Żyjący jak wszyscy. Dom – praca. Praca – dom. Dzieci to dla nich wszystko... Tereska miała słabość. Gorzała. Imprezy. Balanga. Podobała się „Chmielowi". Wiedziała o tym. No cóż, kiedy po znietrzeźwieniu traciła kontrolę. Była z kilkoma i z Tośkiem też...

Tosiek. Wychowany na dużym ustrzyckim osiedlu. Matura. Trochę gdzieś pracował. Zrezygnował, albo z niego zrezygnowali. Tu impreza. Tam jakaś wóda. Dziewczyna. Tak najlepiej Tereska. Napity robił się nerwowy. – Jak się napił podskakiwał do wszystkich, narwany się robił – mówią. Trzeba go było czasami „siłom" uspokajać. Wspominają narwanego po alkoholu Tośka.

Chmielowi", który robił za kierownicą w czerwcu kończyła się ważność badań lekarskich. Miał jeszcze jakieś sprawy w Ustrzykach. Przyjeżdża. Spotyka kolegów. Mieszkają, a w zasadzie tylko śpią i balangują w spalonym kwadracie. Śmierdzi tu spalenizną. Zdrapał resztki spalonego tynku w jednym z pokoi i tam mieszka. Wspólnota wyremontowała okno po pożarze. Przynajmniej nie wieje i jest jasno. Dechy z okien zdjęte. Prądu też nie ma. Często przychodzi na kwadrat i Tereska i Tosiek. Zabawy trwają. Koledzy dbają o „dobre" imię „Chmiela". Któryś mu mówi o Tośku i Teresce. – Że razem..., – Że ten tego... – No wiesz... – judzą. „Chmiel" jest zazdrosny. Jest zdruzgotany. Jego dziewczyna. No i ten Tosiek. Tak nie może być. Postanawia się zemścić. Na kolejnej balandze spotykają się w domu Zioła. Jest ich kilku. Każdy coś ma. Zabawa trwa.

Jest i Tereska i Tosiek. Wódka podnosi ciśnienie. Narasta złość. Tosiek widzi podchodzącego do niego „Chmiela". Nagle czuje uderzenie. Nie ból. Uderzenie. Ból zawsze przychodzi po chwili. Balangowicze krzyczą. Tosiek upada. Coś lepkiego czuje na piersiach. Traci przytomność. Ktoś dzwoni po policję i pogotowie. Kiedy Tosiek odzyskuje przytomność widzi szpitalną salę. Ktoś mu później powie, że nóż trafił w żebro i omsknął się po nim. To uratowało mu życie. Ostrze ominęło serce. Dlatego żyje. Policja zatrzymała sprawcę. Przesłuchała świadków. Jednak zebrane w sprawie dowody wskazują, że „Chmiel" zdawał sobie sprawę, co zamierza zrobić. Sąd zastosował areszt. „Chmielowi" grozi nawet dożywocie, w przypadku, gdy sąd dojdzie do wniosku, że usiłował zabić.

Komendant nadkom. Piotr Mazur mówi, że w pierwszej połowie 2017 r. odnotowano dwa poważne zdarzenia, które od dłuższego czasu na terenie powiatu bieszczadzkiego nie miały miejsca. Dzięki dużemu zaangażowaniu i profesjonalnemu podejściu policjantów do obu opisanych wyżej zdarzeń, zostały one szybko wyjaśnione. Region uważany jest za bezpieczny. Nasza praca polega na co dzień bardziej na prewencji i zapobieganiu przestępstwom. Najczęstszymi przypadkami są zdarzenia drogowe, drobne kradzieże, uszkodzenia mienia. Ostatni przypadek brutalnego zabójstwa odnotowano bodajże w 2014 r.
Zwracamy się z pytaniami do Prokuratury Rejonowej w Lesku. Informacja jest krótka. Śledztwo w sprawie zabójstwa w Jureczkowej nie zostało zakończone. Oczywistym jest, że nie otrzymamy żadnych informacji.

Po zakończeniu postępowania procesowego przed sądem poinformujemy o wynikach.

W obydwu przypadkach i w tym w Jureczkowej i w Ustrzykach Dolnych cichym wspólnikiem sprawców był alkohol. Policjanci informują, że prowadzą dochodzenie w sprawie sprzedaży alkoholu osobom nietrzeźwym. Taki czyn jest prawem zabroniony.
O tej sprawie i innych bulwersujących w kolejnych wydaniach.

Wszystkie użyte w tekście inicjały, imiona i pseudonimy są dobrane przypadkowo i zostały wymyślone przez autora.

marmaz

Udostępnij na Facebooku

Facebook Likebox Slider



 Strona główna
 Artykuły
Kontakt


 Reklama w serwisie

© 2003-2018 NASZE POŁONINY - Bieszczadzkie Czasopismo Regionalne
Wszelkie prawa zastrzeżone

Wydawca: "NASZE POŁONINY" - Wiesław Stebnicki

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze umieszczone przez Użytkowników na stronie www.naszepołoniny.pl

stat4u