[6/183] Relacja Rafała Tomkowa z obrad Sejmu Dzieci i Młodzieży
Z Michałem Szczęsnym 31 maja oraz innymi młodzieżowymi posłami z Podkarpacia udaliśmy się do Warszawy na Sejm Dzieci i Młodzieży. W dniu poprzedzającym sesję spędziliśmy miło czas, zwiedzając Warszawę.
W całym projekcie brało udział ponad 460 osób. Byli to reprezentanci młodzieży oraz ich opiekunowie. Podzieleni na grupy – według poszczególnych województw – otrzymaliśmy przewodników i rozpoczęliśmy zwiedzanie miejsc związanych z tematem naszej tegorocznej uchwały Sejmu Dzieci i Młodzieży. Były to głównie miejsca dotyczące reżimu komunistycznego na Pradze. Po wyczerpującej, ale pełnej wrażeń wyprawie wróciliśmy wieczorem do hoteli, by odpocząć przed obradami 1 czerwca.
W hotelu, do wyznaczonej godziny, można było zgłaszać pracownikowi Sejmu projekty poprawek do uchwały. Wymagane było zebranie odpowiedniej liczby podpisów, aby poprawka była poddana pod głosowanie. SDiM nie jest prawdziwym sejmem. Jest tylko jego nieudolnym odzwierciedleniem. Nie istnieją w nim kluby lub koła poselskie. Nie można w trakcie obrad zgłaszać chęci przemówienia z mównicy. Wszystko należy ustalić wcześniej. Aby móc „przemawiać", trzeba stoczyć bitwę w kolejce do marszałka i dokonać zapisu. Zauważyliśmy, że część posłów łączyła się w grupy. Najbardziej znaną byli tzw. „antyuchwałowcy". W jej wchodzili ludzie o poglądach antyrządowych. Uważali oni, że uchwała jest upolityczniona i obecna władza wykorzystuje SDiM do swoich celów. Zamierzali odrzucić uchwałę w pierwszym głosowaniu, do którego doprowadzili. Jeśli nie zostałaby ona odrzucona, zakłócaliby dalsze obrady. W osiągnięciu celu miały im pomóc... gwizdki, wniesione do sejmu z pomocą posłanki Platformy Obywatelskiej Joanny Augustynowskiej.
Minister Edukacji Narodowej Anna Zalewska, miała wyrazić swoje zaniepokojenie zaistniałą sytuacją. Z nieoficjalnych źródeł wynika, że jej nieobecność na obradach wiązała się bezpośrednio z obawą przed „wygwizdaniem". Panią minister zastąpiła Marzena Machałek, sekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej.
Mikołaj Wolanin, marszałek naszego Sejmu, z pomocą Marka Kuchcińskiego otworzył posiedzenie XXIII sesji Sejmu Dzieci i Młodzieży. Na początku swoje przemówienia wygłosili Marzena Machałek - wiceminister Edukacji Narodowej, Jarosław Szarek, prezes Instytutu Pamięci Narodowej oraz Marek Michalak, Rzecznik Praw Dziecka. Następnie Marzena Machałek odpowiadała na pytania zadawane przez młodych posłów, które dotyczyły, między innymi innowacyjnych metod nauczania historii. Później przyszedł czas na wystąpienia uczestników sesji.
Warto w tym miejscu wyjaśnić co się działo na Sali sejmowej. Każdy zainteresowany słyszał o przemówieniach młodzieżowych posłów. Na mównicy pojawiali się reprezentanci młodzieży o różnych poglądach, zarówno prawicowych, jak i lewicowych. Pozytywnie oceniam fakt, że został zachowany pluralizm, mimo trudności z dostępem do mównicy. Już na samym początku przemówienia swoją tematyką odbiegały od głównych problemów sesji. Wzbudziło to burzliwą dyskusję.
Powyższą sytuację obserwowałem z dwóch perspektyw. Pierwsza – to środowisko dorosłych, którzy byli bardzo oburzeni poglądami młodych ludzi. Druga, natomiast to środowisko młodych posłów. Reakcja dorosłych nie robiła na nich większego wrażenia. Śmiem nawet twierdzić, że uwagi i krytyka ze strony dorosłych jeszcze bardziej umacniały ich w swoich przekonaniach i zachowaniach. Zgodzę się z tym, że znane już powiedzenie "uważam, że Unia Europejska powinna zostać zniszczona" nie pasowało do tegorocznej tematyki sesji. Ale zastanówmy się z czego wynikały takie wypowiedzi młodych ludzi? Dlaczego mają tak –zapewne dla niektórych – radykalne poglądy?
Bawi mnie to, gdy uczy się nas, abyśmy tworzyli społeczeństwo obywatelskie. Brali sprawy w swoje ręce. Słyszymy to zazwyczaj od osób, które uważają się za „tolerancyjne", „otwarte" i „demokratyczne". Zapewne gdyby mogli, to za wszelką cenę wpajaliby nam swoje ulubione hasła, takie jak „wolność, równość, demokracja". Jeśli jednak okazałoby się, że poglądy młodzieży od nich odbiegają – natychmiast spotkaliby się z krytyką. Co więc się dzieje z tą równością, wolnością i demokracją? Znika? Tolerancja też nagle przestaje obowiązywać. Czyżby demokracja kończyła się tam, gdzie ktoś ma inne zdanie? Byłem rozbawiony, czytając wszystkie nagłówki w portalach internetowych, które prezentowały „antysystemowych" młodzieżowych posłów i ich przemówienia. Mainstream dziwił się – skąd taki, według nich, „radykalizm" wśród młodzieży i niechęć np. do Unii Europejskiej.
Odpowiedź jest dla młodych ludzi prosta.
Od 28 lat na naszej scenie politycznej mamy – tak naprawdę – te same partie, tych samych liderów politycznych, czasem tylko zmieniają się nazwy. Dodatkowo każda z tych partii już rządziła lub współrządziła krajem. Przekonanie, że owi utrzymujący się z politycznej prostytucji, szemranych układów oraz interesu partyjnego ludzie mogą być szansą na powstanie w Polsce kraju sprawiedliwości społecznej są chyba frazesem, służącym komisarzom politycznym za maskowanie prawdziwych intencji. To właśnie stąd mamy do czynienia z wspomnianym buntem. I co mamy w tej sytuacji zrobić? Nic. Nastąpi wymiana pokoleniowa. To już się dzieje. To ludzie młodzi będę kreować nową rzeczywistość. To do nas należy przyszłość i od nas zależy, jak będzie ona wyglądała.
Reasumując, uważam, że Sejm Dzieci i Młodzieży powinien zostać zreformowany. Młodzieżowi posłowie powinni mieć możliwość łączenia się w kluby. Kluby młodzieżowych posłów powinny mieć możliwość zrzeszania się i ustalania wspólnego stanowiska. Powinny mieć też prawo zgłaszania własnych projektów uchwał, tworzenia komisji, a nie tylko do głosowania nad uchwałą o tematyce narzuconej przez organizatorów. Możliwość zadawania pytań do wszystkich ministrów, a nie tylko do jednego obecnego na sesji.
Myślę, że wymienione zmiany dałyby większe możliwości młodzieży. Politycy dostrzegliby w sposób wyraźny problemy młodzieży, a także zauważyliby ich zapał do tworzenia lepszej Polski. Mam nadzieję, że to zmotywowałoby prawdziwy sejm do jeszcze lepszej pracy. Młodzież w ten sposób mogła poczuć się jak w prawdziwym sejmie. Wówczas młodzi ludzie wykorzystywaliby swój bunt do tworzenia uchwał, a kluby zredukowałyby liczbę antysystemowych i szokujących wystąpień.
Rafał Tomków