[8/185] Jeszcze nie wiem czy będę kandydował na wójta Czarnej

Drukuj
Dodano: niedziela, 22 październik 2017

W wielu gminach już rozpoczęły się przedbiegi do przyszłorocznych wyborów.

Powiększ

Obszerny wywiad z wójtem Gminy Czarna - Bogusławem Kochanowiczem

Nasze Połoniny - Panie wójcie powoli zbliża się koniec kadencji. W wielu gminach już rozpoczęły się przedbiegi do przyszłorocznych wyborów. Pan będzie startował, czy nie?

Bogusław Kochanowicz - Dla mnie jest to zbyt odległa data, żeby określić się na tak lub nie. Decyzję podejmę w przyszłym
roku.

NP - Walcząc o fotel wójta miał Pan jakieś swoje plany i zamiary, na ile udało się je zrealizować?

BK - Życie a szczególnie budżet zweryfikowały te plany i zamiary. Jest jeszcze wiele do zrobienia zwłaszcza z zakresu poprawy infrastruktury drogowej, gospodarki wodno- ściekowej. Jednak bez wsparcia zewnętrznego realizacja tych przedsięwzięć będzie ograniczona.

NP - Co jeszcze chciałby Pan zrobić, albo wskazać swojemu następcy?

BK - Jak wcześniej powiedziałem poprawić stan dróg gminnych, dokończyć remonty oczyszczalni ścieków, doprowadzić do realizacji projekt- „Wsparcie energetyki rozproszonej w Gminach Bieszczadzkich poprzez instalację systemów energii odnawialnej dla gospodarstw domowych", przeprowadzić termomodernizację obiektów użyteczności publicznej, kontynuować bardzo udaną imprezę kulturalną „ Bieszczadzki Festiwal Sztuk" Na pewno niektórych przedsięwzięć nie da się zrealizować w ciągu jednej kadencji.

NP - Ile wynosi roczny budżet gminy Czarna i jak się rozkładają wydatki?

BK - Plan dochodów: 8 938 871,02 w tym bieżące - 8 663 571,02, majątkowe - 275 300,00.
W dochodach bieżących - 5466244,02 to subwencje i dotacje natomiast dochody własne gminy wynoszą 3197327,00.
Plan wydatków: 9 136 871,02 w tym bieżące - 664 540,02, majątkowe - 472 331,00
w wydatkach bieżących na oświatę plan wydatków w kwocie – 2 953 845,00, na pomoc społeczną i rodzinę - 3 213 989,71.

NP - Przejmując gminę, przejął Pan też spory dług do spłacenia. Ile tego było i w jakiej kwocie rocznie spłata długu obciążała budżet?

BK - Na dzień 31.12.2014r roku Gmina posiadała kredyty długoterminowe, do spłaty w latach 2011 do 2021 w tym: w Banku PEKAO SA Ustrzyki D zaciągnięty w 2010 roku oraz w Bieszczadzkim Banku Spółdzielczym Ustrzyki D zaciągnięty w 2011 i w 2012 roku na łączną kwotę - 2995633,00
W roku 2016 w wyniku analizy realizacji budżetu , prognozy dochodów i wydatków roku 2016 i lat następnych, oraz planowanych spłat wysokich rat kredytów i kosztów obsługi zadłużenia ( raty od 2017 do 2021 po 550000,-), mając na uwadze zachowanie wymaganych prawem relacji dochodów budżetowych do obciążeń z tytułu obsługi zadłużenia, zaciągnięto długoterminowy kredyt bankowy konsolidacyjny w wysokości 3 014 574,50 zł na spłatę wcześniej zaciągniętych zobowiązań z tytułu kredytów i pożyczek.
Poza wydłużeniem okresu spłaty, w wyniku postępowania o zamówienie publiczne uzyskano niższe koszty obsługi zadłużenia.
Raty kredytu wynoszą po 177 000,00 rocznie do 2032 oraz 182 574,50 w roku 2033
Kredyt konsolidacyjny nie spowodował zwiększenia kwoty zadłużenia a jedynie pozwolił spłacić kredyty istniejące w kilku bankach w formie jednego kredytu z jednoczesnym wydłużeniem okresu spłaty do 2033 roku oraz z niższymi kosztami obsługi kredytu.
Kredyt konsolidacyjny nie był przychodem, w związku z tym nie zwiększył się poziom długu Gminy.
W 2017r. dokonano spłaty raty kredytu konsolidacyjnego w wysokości – 177 000,00
Zadłużenie na dzień 30.06.2017 wynosi 2 837 574,50

NP - Gminy takie jak Czarna, czyli słabo zaludnione, w górzystym terenie mają problemy z pozyskaniem pieniędzy z zewnątrz w ramach różnych projektów. Na czym te problemy polegają?

BK - Problem jest złożony i zamyka się w błędnym kole. Zacznijmy od bariery finansowej:
Wszystkie większe projekty inwestycyjne, czy to w drogi, kanalizację czy infrastrukturę turystyczną z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Podkarpackiego, nie mówiąc już o Krajowych Programach Operacyjnych wymagają obligatoryjnego wkładu własnego, na który Gminę po prostu nie stać. Są to pieniądze rzędu od kilkuset tys. do nawet kilku milionów złotych jeśli myślimy o konkretnej inwestycji. Mała, słabo zaludniona Gmina, w której nie funkcjonują żadne gałęzie gospodarki i przemysłu nie posiada wolnych środków inwestycyjnych. Mówiąc prościej mało ludzi, zero firm, zero przemysłu – brak podatków równa się słaby i ograniczony budżet Samorządu. Nawet jeśli udałoby się nam wygospodarować pieniądze na większy projekt inwestycyjny to w Programach Operacyjnych jest dodatkowo punktowany finansowy wkład własny. Nie mamy po prostu szans z bogatszymi Gminami, które ten wkład zapewnią w celu zdobycia większej ilości punktów. Tymczasem w obecnym okresie programowania nie przewidziano środków na rozwój turystyki. I tu zamyka się nasze błędne koło. Ponieważ wszystkie strategie rozwoju, poczynając od sołeckich, gminnych, powiatowych, wojewódzkich aż po krajowe wliczając w to także Strategię Rozwoju Bieszczad, czy Błękitnego Sanu podkreślają, iż turystyka a przede wszystkim turystyka zrównoważonego rozwoju, czyli ekologiczna jest jedyną szansą rozwoju Bieszczad. Tylko jak my się mamy rozwijać bez pomocy z zewnątrz, kiedy w dzisiejszych czasach, aby przyciągnąć turystę konieczne są inwestycje w nowoczesną ekologiczną infrastrukturę rekreacyjną, która kosztuje miliony. Tymczasem budżet Gminy nie zaspokaja najbardziej podstawowych potrzeb. Z jednej strony chce się z nas zrobić skansen nie dając żadnych innych możliwości rozwoju, z drugiej strony skoro już ten skansen miałby przynosić dochody i podnieść poziom życia naszych mieszkańców, to na obecnym rynku projektów nie funkcjonują żadne narzędzia, które pomogłyby inwestycyjnie takim małym peryferyjnym Gminom jak nasza. Należy tu podkreślić - o zgrozo! – wszystkie programy operacyjne oraz strategie tworzone są pod hasłem wyrównywanie szans między regionami. Hipokryzja. To ja się pytam gdzie tu wyrównywanie?

Pod hasło pozyskiwania funduszy dochodzą problemy kadrowe. Aby móc robić to skutecznie potrzebny jest cały zespół ludzi. Administracja i papierologia w projektach sięgnęły zenitu. Niekompatybilność prawa unijnego i krajowego, niespójność w systemie podatkowym, niezrozumiałe w naszej rzeczywistości analizy, nieprzejrzysty sposób oceniania wymagają żmudnej gimnastyki umysłu i prawnika i ekonomisty i inżyniera i księgowego i humanisty. I znów problemy finansowe - mała Gmina nie zatrudni zespołu do pozyskiwania dodatkowych funduszy, gdyż ją na to nie stać. Tymczasem napisanie wniosku przez firmę z zewnątrz też kosztuje niemałe pieniądze – łącznie ze wszystkimi analizami zazwyczaj kilkanaście, kilkadziesiąt tysięcy złotych. Mało też kto wie, że napisanie wniosku, to nie tylko napisanie, ale też niezbędne są dodatkowe analizy, załączniki, strategie, programy itd., które też kosztują - po kilka, kilkadziesiąt tysięcy i do każdego konkursu obligatoryjnie tworzy się nowe. A więc samo złożenie wniosku o dofinasowanie kosztuje kilkadziesiąt tysięcy złotych. O ile większe, bogatsze gminy na to stać o tyle małe i zadłużone już nie bardzo.

Kolejnym problemem jest peryferyjności i trudna dostępność terenów górskich. Koszty inwestycji są tu wysokie, dochodzą koszty transportu i dodatkowych prac. To zwiększa koszty samego wniosku.
Na to wszystko nakładają się bariery związane z ochroną przyrody. Mieszkamy w unikatowym terenie, który należy chronić. Ale człowiek, który tu mieszka również jest ważny, Konieczne jest wypracowanie jakiegoś kompromisu. W naszej Gminie występują wszystkie formy ochrony przyrody. Są to bariery inwestycyjne nie do przeskoczenia nawet dla najbardziej zagorzałego inwestora i miłośnika tych gór. I tak aby w naszym terenie złożyć wniosek o dofinasowanie należy spełnić dodatkowe wymogi związane z ochroną terenów górskich czy NATURA 2000. Kolejne analizy, koszty, bariery.

Słabe zaludnienie również stanowi ogranicznik w pozyskiwaniu funduszy. Przy ocenie wniosków np. kanalizacyjnych ważna jest liczba RLM. Ogólnie w większości wniosków punktowane są projekty, z których efektów skorzysta jak największa liczba mieszkańców. Choć zazwyczaj podnosimy wskaźniki biorąc pod uwagę turystów to i tak nie mamy szans z gęsto zaludnioną północą województwa.

Zupełnie inną kwestią jest przejrzystość oceny merytorycznej projektów, którą to kwestię wolę zostawić bez odpowiedzi. Bo proszę sobie samemu odpowiedzieć na pytanie dlaczego z dużych milionowych projektów transgranicznych - dofinansowania nie uzyskuje projekt złożony na poprawę infrastruktury drogowej położony w bezpośredniej bliskości granicy, łączący się w bezpośredni sposób z drogami po stronie ukraińskiej, tworzący spójny węzeł komunikacyjny z Polski na Ukrainę, otwierający tranzyt w Karpaty Ukraińskie, dalej Rumuńskie poprzez projektowane przejście graniczne w Michniowcu; projekt który ruszyłby z kopyta u nas turystykę i gospodarkę, przy okazji u wschodnich sąsiadów. A dofinasowanie uzyskuje projekt, którego partnerami są miejscowości położne po 200 km od granicy z jednej i drugiej strony, czyli 400 km od siebie nawzajem. Parametry i wskaźniki projektów prawie identyczne. I tu droga i tu droga. I gdzie tu logika?

Wszystkie te kwestie poruszałem wielokrotnie na spotkaniach zarówno szczebla centralnego jak i wojewódzkiego. Spotykałem się ze zrozumieniem naszych problemów, jednak jak dotąd nikt ręki nie wyciągnął. W odpowiedzi nawet na prośbę o konkretną pomoc.

To nie jest tak, że nie aplikujemy. Cały czas składamy nowe projekty. Łączymy się w partnerstwa z sąsiednimi gminami. Od lipca zeszłego roku złożyliśmy 12 projektów o dofinasowanie. Aplikowaliśmy do Programu Polska-Białoruś-Ukraina wraz z Gminą Solina starając się o kilkumilionowe dofinasowanie na drogi. W chwili obecnej, z dużą nadzieją czekamy na rozstrzygnięcie 13 milionowego projektu na Odnawialne Źródła Energii Złożonego w partnerstwie z Ustrzykami Dolnymi, Cisną, Soliną i Olszanicą. W chwili obecnej korzystamy głównie z mniejszych możliwości z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich, korzystamy z mniejszych projektów społecznych i małymi kroczkami idziemy do przodu. Ponadto przygotowujemy się na główny rzut środków który ma nastąpić dopiero w 2018/19 roku.

NP - Wójt gminy Solina narzeka, że inne gminy mające dostęp do jeziora solińskiego nie partycypują w kosztach oczyszczania zalewu. Ile jest w tym prawdy?

BK - Każda gmina realizuje swoje zadania za zakresu gospodarki wodno- ściekowej i stara się robić to jak najlepiej. Pragnę przypomnieć panu wójtowi z Soliny, że wpływający do jeziora nasz potok Czarny ma bardziej czyste wody od Sanu i Solinki. To nie znaczy, że popadamy w samozachwyt, gdyż zdajemy sobie sprawę, że jest jeszcze wiele do zrobienia w zakresie oczyszczania ścieków.

NP - Czarna to dość specyficzna gmina. Jej mieszkańcy to w głównej mierze przesiedleńcy z akcji H-T oraz ich potomkowie. To pomaga w pracy i kontaktach, czy nie?

BK - Moi dziadkowie i rodzice byli przymusowo przesiedleni w ramach Akcji H-T z terenów sokalszczyzny. Nie dzielę mieszkańców na tych z H-T czy tych, którzy przyjechali z różnych stron Polski czy z zagranicy (rodzina z Kazachstanu). Ogólnie współpraca z mieszkańcami układa się na dobrym poziomie. Doceniam ciężką pracę wszystkich mieszkańców, którzy postanowili swój byt związać z naszą gminą. Nie jest tutaj łatwo żyć. Młodzi ludzie wyjeżdżają z kraju. Są jednak tacy, którzy nigdy nie opuściliby tej pięknej bieszczadzkiej krainy.

NP - Otrzymałem informację, że klub piłkarski z Ustrzyk podkrada wam w tym roku kilku najlepszych piłkarzy z Jawornika Czarna. Czy wytoczy Pan wojnę ustrzyckiej gminie?

BK - Niestety część zawodników odeszła do Ustrzyk, co zapewne trochę osłabi skład Jawornika, który dopiero drugi sezon prowadzi rozgrywki w klasie A.
Zaproponowanie gry zawodnikom z Jawornika świadczy o tym, że to dobrzy piłkarze i warto było ich pozyskać do Ustrzyk w celu osiągnięcia jak najlepszych wyników w rozgrywkach sezonu 2017/18, czego drużynie ustrzyckiej serdecznie życzę, łącznie z awansem do klasy okręgowej.
A „wojna" z gminą Ustrzyki na pewno będzie, ale będzie to „wojna" na boisku zgodnie z zasadami fair play, gdzie zwycięstwo nie jest celem, który należy osiągnąć za wszelką cenę.
W tym miejscu, chciałbym serdecznie podziękować panu Grzegorzowi Tkaczowi trenerowi Jawornika za jego ciężką pracę na rzecz klubu, a także zawodnikom i zarządowi za to, że awansowali w ubiegłym roku po raz pierwszy w historii klubu i nadal będą grać w Jaworniku. Tym co odeszli również dziękuje za grę w poprzednim sezonie. Nie obraziliśmy się na was, zawsze możecie wrócić. Oczywiście, życzę awansu Jawornikowi, przecież do klasy okręgowej wchodzą dwie drużyny. Najlepiej z powiatu bieszczadzkiego.

NP - Przyjęło się twierdzenie, że turystyka jest największą szansą dla Bieszczad. Czy macie w gminie jakąś możliwość monitorowania ilości ludzi odwiedzających gminę lub policzenie – choćby w przybliżeniu- pieniędzy jakie dzięki turystom w gminie pozostają?

BK - Co to stwierdzenia że turystyka jest największą szansą rozwoju Bieszczad mam pewne zastrzeżenia, o których wcześniej już wspomniałem. Sam jestem przewodnikiem od dzieciństwa związanym z tym terenem ale nie podoba mi się to, że odgórnie usiłuje się z nas zrobić skansen. Turystyka owszem, ale pod warunkiem stworzenia nam godnych możliwości inwestycyjnych. Możliwe będzie to dzięki wsparciu środków z zewnątrz, czyli stworzeniu takiego systemu punktowania projektów, który wziąłby pod uwagę problemy małych samorządów, o których mówiłem wyżej. Tak jest np. w programach rolnych. Rolnik uzyskuje dodatkową dotację za gospodarowanie w trudnych warunkach górskich. Nie mówię już np. o mieszkańcach Norwegii, czy Alaski, którym rząd wypłaca pensję za samą chęć mieszkania w trudnych warunkach klimatycznych. Dzięki takim środkom teren jest zagospodarowany rozsądną ludzką ręką a mieszkańcy mają możliwości rozwoju, inwestycji i znacznie rzadziej popadają w problemy natury społecznej. Taki system jeszcze na długo pozostanie poza naszym zasięgiem, ale bardzo chciałbym żeby tam na górze w końcu usłyszeli nasz głos, że w Bieszczady jest cudownie przyjechać na wakacje i ponapawać się przez kilka dni pięknem gór, ale zupełnie inaczej wygląda sytuacja kiedy przez resztę roku trzeba się zmagać z mrozem, śniegiem, błotem, dziurami w asfalcie, brakiem kanalizacji i peryferyjnością.
Wracając do meritum – W Gminie nie ma spójnego monitoringu liczenia turystów ale radzimy sobie. Mogę podać przykład ostatniej statystyki. Dzwoni do nas pracownik Urzędu Marszałkowskiego z prośbą o podanie liczby turystów, którzy w zeszłym roku odwiedzili Gminę i powołanie się na konkretne dane. I tu pojawia się problem czy chcemy zadowolić statystyki żeby nam wszystko ładnie grało, czy chcemy przyłożyć się do tematu i podać rzeczywistą liczbę gości. Bo jeśli podamy liczbę osób powołując się na tzw klimatyczne bądź na liczbę które przewinęły się przez informację turystyczną, będzie to liczba nierzeczywista, znacznie zaniżona. Gmina nie dysponuje odpowiednimi narzędziami statystycznymi, czy przeszkolonymi pracownikami, którzy jeszcze znaleźliby na to czas – bo jest różnica kogo zakwalifikujemy jako turystę, kogo jako odwiedzającego, kogo jako przejeżdżającego? I jak tą liczbę ostatecznie zmierzyć. Wzięliśmy więc pod uwagę bliskość Parku Narodowego i fakt, że w zeszłym roku sprzedano tam pół milina biletów. Spora część z tych ludzi musiała przejechać przez naszą Gminę, część z nich się tu zatrzymała. Przystawiliśmy do tego dane z opłaty klimatycznej, informacji turystycznej, podzwoniliśmy po naszych agroturystykach i do GEOWITY w Czarnej. Pomocna okazała się pomoc Bieszczadzkiej Przystani Motocyklowej, której gospodarz monitoruje liczbę gości i wyszła nam jakaś rozsądna liczba. W takich sytuacjach małe Gminy wygrywają z formalizmem tych większych, gdzie często wkrada się absurd statystyczny. My nie chcemy powielać absurdów a ponieważ wszyscy się tu znamy i pewne zjawiska jak wzmożony ruch turystyczny obserwujemy gołym okiem, możliwe jest rozsądne podejście do tematu i realistyczne a nie statystyczne badanie rzeczywistości. W kwestii rozwoju ruchu turystycznego chciałbym dodać jeszcze jedno. Turystę odwiedzającego Bieszczady oprócz tego, że należy zadowolić, należy jeszcze wychowywać. Obserwujemy napływ coraz większej masy roszczeniowych ludzi, całkowicie oderwanych od natury, który okazując brak szacunku czy mieszkańcom czy przyrodzie, w górach nie umieją się zachować.

NP - Ponownie wrócono do pomysłu otwarcia przyjście granicznego z Ukrainą Bystre - Mszaniec Jakie są szanse na sfinalizowanie tego projektu?

BK - Nie wracamy do lokalizacji Bystre–Mszaniec. Pojawiła się nowa lokalizacja Michniowiec – Łopuszanka. Jest ona korzystna ze względu na dostępność, ukształtowanie terenu i możliwości infrastrukturalne. Niniejsze przejście zwiększyłoby atrakcyjność turystyczną regionu, stworzyłoby szersze perspektywy inwestycyjne poprawiając tym samym jakość życia mieszkańców obszarów przygranicznych. Ze strony samorządów bieszczadzkich oraz Związku Bieszczadzkich Gmin Pogranicza zrobiliśmy już wszystko . Czekamy teraz na wsparcie naszych działań od parlamentarzystów i rządu RP.

Udostępnij na Facebooku

Komentarze  

#2 Mariusz D 2017-12-07 17:24
Problemem Czarnej jest to, że do głosu nie dopuszcza się ludzi mających jakiekolwiek pojęcie o marketingu turystycznym. Rządzą na przemian buraki pastewne i przemysłowe, zatrudniają swoich itp itd. Dopóki nikomu nie będzie zależało na rozwoju to Czarna pozostanie w Czarnej d... Parafrazując klasyka "To, że jesteśmy w dupie, to jasne. Problem w tym, że zaczynamy się w niej urządzać" W Czarnej wielu się urządziło i Kochanowicz nie musi kandydować bo tu trzeba menagera a nie zarządczy.Tylko kto w zamian???????
Cytuj
#1 do 2017-10-25 20:04
Proszę bardzo już nie kandydować.
Cytuj

Facebook Likebox Slider



 Strona główna
 Artykuły
Kontakt


 Reklama w serwisie

© 2003-2018 NASZE POŁONINY - Bieszczadzkie Czasopismo Regionalne
Wszelkie prawa zastrzeżone

Wydawca: "NASZE POŁONINY" - Wiesław Stebnicki

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze umieszczone przez Użytkowników na stronie www.naszepołoniny.pl

stat4u