[8/185] Wilczka historia z happy endem

Drukuj
Dodano: niedziela, 22 październik 2017

Mały basiorek po blisko miesięcznym pobycie w Ośrodku Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu 16 sierpnia został wypuszczony na wolność w Liskowatem.

Powiększ Powiększ

Wszystko zaczęło się 19 lipca, kiedy podczas prac polowych znalazłam błąkającego się małego wilczka. Szczenię było odwodnione i miało anemię. Dzięki pomocy myśliwego Waldemara Pasionka wilk szybko trafił do Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu, opiekował się nim dr Radosław Fedaczyński. Szybka pomoc myśliwych i odpowiednich służb uratowała mu życie. W Ośrodku małego basiorka wyleczono, i jak mówił dr Fedaczyński „jak zacznie warczeć i drapać będzie gotów do wypuszczenia na wolność". Chwila ta nastąpiła 16 sierpnia w miejscu, gdzie go znalazłam na polach w pobliżu lasu w Liskowatem. Wilczka z klatki wypuszczała dr Karolina Dziuba. Wilk wskoczył w wysoką trawę i pomknął jak strzała w kierunku lasu, na końcu łąki tuż przed lasem zatrzymał się, nie było jednak widać czy patrzy jeszcze za ludźmi, czy smakował wolność, potem zniknął w krzakach. Podczas wypuszczania wilczka obecni byli: łowczy Ludwik Puszczałowski i Waldemar Pasionek z Zarządu Koła Łowieckiego ,,Jarząbek", oraz przedstawiciele Magurskiego Parku Narodowego ze specjalistą i pasjonatem życia wilków Zenonem Wojtasem. W miejscu, gdzie zostawiono wilczka zgromadzono pożywienie na czas, aż wilczek nie dołączy do swojej watahy. Zamontowano również foto pułapki, aby monitorować dalsze losy wilka. Kiedy rozmawiałam z Waldemarem Pasionkiem, ten wyjaśniał mi, że myśliwi nie zajmują się tylko polowaniem, ale również ochroną gatunków chronionych prawem, czego przykładem była cała akcja ratowania tego wilka. Trzeba wiedzieć, że było to nie tylko przetransportowanie wilka do lecznicy, ale również przygotowanie miejsca wypuszczenia go na wolność, a także obserwowanie tego, co będzie się z nim dalej działo. - Cieszę się, że sprawne współdziałanie ludzi i instytucji doprowadziło do uratowania potrzebującego pomocy wilczka. Cieszę się również, że udało troszkę od „kuchni" przybliżyć tematykę łowiectwa, które nie ogranicza się tylko i wyłącznie do wykonywania polowania, ale również do ochrony i niejednokrotnie niesienia pomocy zwierzętom dziko żyjących – mówił Waldemar Pasionek. - Z całego zdarzenia jeszcze jedno utkwi mi w pamięci, a mianowicie łzy w Twoich oczach jak żegnałaś się z wilkiem, gdy ten był transportowany do Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu – dodał na zakończenie rozmowy Waldemar Pasionek.
Marzę, by wilczek szczęśliwie znalazł swą watahę i wrócił do domu, a ja zaglądać będę na pola z nadzieją, że tak się stało...

Natalia Pieczkowska

Od Redakcji:
Autorka jest uczniem Bieszczadzkiego Zespołu Szkół Zawodowych

Zdjęcia: Waldemar Pasionek i Przemysław Machura

Udostępnij na Facebooku

Komentarze  

#2 ciekawski 2017-10-24 10:28
Cytuję Gość:
historia tego wilka w waszej "gazecie" to już tasiemiec niczym brazylijska telenowela :lol: ile można klepać o tym samym :-x

... o zmieniłeś swą ksywę "Gościu" z małego "g" jak "g..." na duże "G" bo jesteś po prostu duże "G..." brawo gratuluję. Jak Ci napisałem zamknij się bo Cię ujawnię kim jesteś oprócz "małego... "g" jak "g..." Pamiętaj kumpli się nie zdradza, a ty zdradziłeś... jeszcze trochę i napiszę kim jesteś...
Cytuj
#1 Gość 2017-10-23 09:09
historia tego wilka w waszej "gazecie" to już tasiemiec niczym brazylijska telenowela :lol: ile można klepać o tym samym :-x
Cytuj

Facebook Likebox Slider



 Strona główna
 Artykuły
Kontakt


 Reklama w serwisie

© 2003-2018 NASZE POŁONINY - Bieszczadzkie Czasopismo Regionalne
Wszelkie prawa zastrzeżone

Wydawca: "NASZE POŁONINY" - Wiesław Stebnicki

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze umieszczone przez Użytkowników na stronie www.naszepołoniny.pl

stat4u